Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Hrabia Ivan von Batthyány pochodzi z arystokratycznego rodu węgierskiego, jego żona Margit jest córką magnata stalowego Heinricha Thyssena. Zabawa trwa w najlepsze, gdy dowódca oddziału SS wezwany zostaje do telefonu. Potem zabiera kilkunastu balowiczów i znikają, by wrócić o trzeciej nad ranem. Są podnieceni i mają zaczerwienione twarze. Zabili właśnie stu osiemdziesięciu węgierskich Żydów, których tego dnia przywieziono na miejscowy dworzec.
62 lata później Sacha Batthyany (rocznik 1973), stryjeczny wnuk Ivana, dowiaduje się o zbrodni w Rechnitz. Angielski dziennikarz oskarża Margit Batthyány nie tylko o udział w zbrodni, ale wręcz o jej zainicjowanie. Sacha Batthyany też jest dziennikarzem (szwajcarskim) i zaczyna kilkuletnie śledztwo. Pamięta przecież ciotkę Margit, która dożywszy późnego wieku, zmarła w roku 1989. Nieco odpychająca, ale szczodra, zaopiekowała się rodziną Sachy, gdy ta uciekła z Węgier w 1956 r., przyjęła ich w swojej willi w szwajcarskiej Castagnoli, dziadkowi Sachy znalazła pracę (oczywiście w koncernie Thyssena), a kilkunastoletniemu wówczas ojcu Sachy sfinansowała edukację...
Zbrodnia w Rechnitz staje się punktem wyjścia do autobiograficznej opowieści o odzyskiwaniu przeszłości – procesie pozwalającym wreszcie poczuć realność i ciężar własnego życia. Historia Margit – która zapewne sama nie zabijała, ale o zbrodni musiała wiedzieć, a po wojnie pomogła zbiec jej głównym sprawcom – splata się z innymi. Przede wszystkim z „podwójnym portretem” babki autora Maritty i jej rówieśniczki Agnes – obie wychowały się w małej węgierskiej miejscowości, pierwsza jako córka dziedzica, druga – żydowskiego sklepikarza. Dalej – z biografią dziadka Feriego, który walczył na froncie wschodnim, a potem przez dziesięć lat więziony był w łagrach. No i z zapisem wewnętrznych rozterek Sachy, który w efekcie swoich poszukiwań trafia na kanapę psychoanalityka. W książce, znakomicie przełożonej przez Emilię Bielicką, może trochę za dużo tej kanapy, relacja z podróży na Syberię śladami dziadka okazuje się dosyć jałowa, ale całość bardzo warta jest lektury. I warto przeczytać wraz z nią pracę Moniki Muskały „Między »Placem Bohaterów« a »Rechnitz«”. Tom wydany przez Ha!art zawiera obok esejów i rozmów z austriackimi twórcami także przekład dramatu Elfriede Jelinek „Rechnitz (Anioł Zagłady)”. Zakończmy więc cytatem z Batthyany’ego, z autoironicznego opisu rodzinnego spotkania, podczas którego jeden z krewnych rzuca mimochodem: „Ta Jelinek też jest Żydówką. Dlatego pisze takie bzdury”. No właśnie... ©℗
Sacha Batthyany, A CO JA MAM Z TYM WSPÓLNEGO? ZBRODNIA POPEŁNIONA W MARCU 1945. DZIEJE MOJEJ RODZINY. Przeł. Emilia Bielicka, Czytelnik, Warszawa 2017, ss. 256.