Chrześcijanin, czyli...

Mówią świadkowie, że słowa ut unum sint były ostatnimi wypowiedzianymi przez Jana XXIII, wielkiego rzecznika zjednoczenia chrześcijan. Czasem umyka nam fakt, że kard. Karol Wojtyła przyjął właśnie imiona Jana i Pawła - dwóch poprzedników, papieży Soboru Watykańskiego II. W połączeniu tych imion zawarł program własnego pontyfikatu: kontynuację Vaticanum Secundum. Jednym zaś z istotnych rysów tamtego Soboru było włączenie Kościoła katolickiego w ruch ekumeniczny.

30.10.2005

Czyta się kilka minut

Ekumenizm pierwotnie zrodził się w środowisku protestanckim; organizacyjny kształt przybrał dzięki powołaniu Światowej Rady Kościołów. Kościół katolicki wprawdzie nie przystąpił do Rady, przyjął natomiast z nią wspólną teologiczną formułę: modlimy się i dążymy do jedności, której chce Chrystus.

Przed Soborem katolicy mówili: zgoda, pojednajmy się, ale to znaczy, że wy wracacie do nas - na naszych warunkach. Przełomu dokonał dopiero Jan XXIII. Dzięki niemu dziś modlimy się o taką jedność, której chce Chrystus, albowiem rozłam obciąża jako grzech wszystkie wyznania i Kościoły. Dlatego pierwszym warunkiem przystąpienia do ruchu ekumenicznego jest uznanie własnych win i wezwanie do odnowy w duchu Ewangelii. To ważne: nie chodzi o to, żeby bez końca pławić się w poczuciu winy. Świadomość popełnionego zła ma prowadzić chrześcijanina do nawrócenia, czyli przemiany.

Przez wiele wieków bracia innych wyznań postrzegali Kościół katolicki jako zamkniętą i uzbrojoną twierdzę, która broni zaciekle swego stanu posiadania. W tym właśnie kontekście trzeba odczytywać jedno z kluczowych zdań encykliki “Ut unum sint", którą Jan Paweł II podpisał 22 maja 1995 r.: “Kościół uwalnia się od wszelkich czysto ludzkich zabezpieczeń, aby w pełni żyć ewangelicznym prawem Błogosławieństw". Zatem wyrzekamy się siły, bo prawda działa tylko siłą samej prawdy. Nie potrzebujemy wsparcia czołgów albo polityków. Kościół nie chce być sługą żadnego z systemów.

Encyklika mówi o dążeniu do zjednoczenia chrześcijan. Ale kim są chrześcijanie? To ci, którzy “wzywają Boga w Trójcy Jedynego, a Jezusa wyznają Panem i Zbawcą". Tak brzmi najkrótsza definicja chrześcijanina i dlatego np. świadkowie Jehowy nie są chrześcijanami, albowiem nie uznają prawdy o Trójcy i o Jezusie Chrystusie jako Osobie Boskiej. Nie biorą tym samym także udziału w ruchu ekumenicznym.

Po drugie, zjednoczenie musi mieć początek “w nawróceniu serca. Nie ma prawdziwego ekumenizmu bez wewnętrznej przemiany". Ta przemiana jest rzeczywiście konieczna - i mówimy tu zawsze na pierwszym miejscu o nas samych, rzymskich katolikach.

Konkretny przykład: z Kościołem prawosławnym w zasadzie nie dzielą nas poważne różnice dogmatyczne. Papież - dowodem są jego gesty, dokumenty, świadectwa - chciał, żeby przed rokiem 2000 nastąpiło wyraźne zbliżenie, jeżeli nie zjednoczenie z Cerkwią prawosławną. Jednak balast historyczny okazał się ogromny. I nie chodzi tu tylko o wzajemne obłożenie się ekskomunikami w 1054 r. Historycy twierdzą, że zasadniczy rozłam między Wschodem i Zachodem nastąpił w 1204 r., gdy czwarta wyprawa krzyżowa - zamiast popłynąć do Ziemi Świętej, żeby wesprzeć Królestwo Jerozolimskie - za namową Wenecjan złupiła i bez mała zrównała z ziemią Konstantynopol. Niebezpieczne powiązanie polityki z wiarą doprowadziło do rzezi. Tu tkwił ból, który skłaniał Papieża do wyznania win.

Piszę w tym miejscu do katolików, a zarazem o katolikach. Natomiast niech bracia i siostry prawosławni czy protestanci sami zrobią własny rachunek sumienia.

***

Dialog między wyznaniami chrześcijańskimi ma obejmować dwa obszary: kwestie praktyczne i wyjaśnienie zagadnień teologicznych. W dialogu z prawosławiem sprawa jest prosta; główny problem stanowi prymat biskupa Rzymu. W “Ut unum sint" i licznych przemówieniach Jan Paweł II zwracał uwagę, że należy przemyśleć nie tyle sam fundament, jakim jest posługa Piotra jako biskupa Rzymu, ile sposób realizowania tego prymatu.

Z kolei dialog teologiczny z protestantami zaowocował porozumieniem teologicznym między Kościołem ewangelicko-augsburskim i rzymskokatolickim, dotyczącym usprawiedliwienia. Protestanci zarzucali nam przekonanie, że jesteśmy zbawieni czy potępieni za nasze czyny, a nie przez darmo otrzymaną łaskę. Po wielu dziesiątkach lat okazało się jednak, że na tym polu różnice nie były wcale wielkie i można było się porozumieć. Skutki były jednak rozmaite. Wielu zastanawiało się nad tym, na czym opiera się ich tożsamość jako katolików czy luteran. Wielu pytało: jeżeli różnice nie są tak dramatyczne, kim w takim razie jestem?

Kolejna zasada, jaką mamy się kierować w działaniach ekumenicznych, to prymat modlitwy. Papież naucza, że “trzeba przypisać stanowczy prymat wspólnej modlitwie - modlitewnemu zjednoczeniu wokół samego Chrystusa". Tu nie chodzi tylko o wspólne celebrowanie raz do roku Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, ale o trwały duchowy proces. Cudownym przykładem dążenia do zjednoczenia przez modlitwę jest wspólnota braci z Taizé. Jej założyciel, zamordowany niedawno brat Roger, stał się męczennikiem jedności. Ciekawe, że i w przypadku wspólnoty, inicjatywa wyszła ze środowisk protestanckich; brat Roger był wyznawcą Kościoła Reformowanego wywodzącego się z kalwinizmu.

Z modlitwy - twierdzi Papież - rodzi się “nowe widzenie Kościoła i chrześcijaństwa". Nie chodzi o to, aby dyskutować i drogą ustępstw osiągać jakieś wspólne formuły, ale o przemianę wewnętrzną wszystkich wspólnot, aby umożliwić im spotkanie. Papież posługuje się tu terminem “dialog", wprost nawiązując do filozofii dialogu i personalizmu. Słowo “dialog" trafnie oddaje fundamentalną prawdę o człowieku, który może lepiej zrozumieć siebie jedynie w spotkaniu z drugim. Ta sama prawidłowość dotyczy spotkania wspólnot kościelnych. A zatem postawić trzeba na dialog - rozumiany nie jako poszukiwanie tanich kompromisów, ale głębsze zrozumienie bliźniego i wzajemne przebaczenie.

Gdy o tych kwestiach mówi się w Polsce, wielu z nas - mieszkańców kraju jednolitego wyznaniowo - ma poczucie jakiegoś dystansu. To zasadniczy błąd. Jako Kościół dominujący mamy tym większy obowiązek kształtowania w nas postawy szacunku wobec innych wspólnot. Starajmy się lepiej poznać naszych braci, a dzięki temu wzbogacić nasze rozumienie Ewangelii. Sam podczas wakacyjnej wędrówki ze wzruszeniem uczestniczyłem w modlitwach prawosławnych pielgrzymów maszerujących na Święto Przemienienia na Świętą Górę Grabarkę na Podlasiu.

Wobec narastającej fali sekularyzmu, a zarazem dziwnych form religijności, począwszy od nośnego New Age - chrześcijaństwo musi odnaleźć na nowo swą moc. Ta moc płynie także z jedności. Zbyt wielkie wyzwania stawia przed nami Bóg, abyśmy mogli obojętnie przejść obok słów: ut unum sint. Aby byli jedno.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2005