Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wojnę w Iraku poparł, lecz tylko jako środek ostateczny: argumentował, że przedtem należało zbudować szeroką koalicję przy wykorzystaniu ONZ - Bush tego nie zrobił i dlatego sytuacja jest katastrofalna. Na tezę, że Wódz Naczelny nie może zmieniać zdania zależnie od koniunktury, bo dezorientuje świat, naród i własnych żołnierzy, odpowiadał, że prezydent, owszem, powinien być silny i zdecydowany, ale musi być też rozważny. Bo kiedy pewny swego Przywódca nie ma racji, staje się niebezpieczny. Taktykę trzeba modyfikować zależnie od sytuacji, a nie bronić przegranych pozycji.
Kerry udowodnił, że pod względem politycznego kalibru w niczym Bushowi nie ustępuje. Przeciwnie: górował rzeczowością, ale i szybkością reakcji, spokojem, ale i bezpośredniością. Potrafił połączyć właściwą sobie intelektualną dyscyplinę z zaskakującym jak na niego luzem. W efekcie przypominał Billa Clintona i, wbrew obawom doradców, mógł spodobać się także tzw. przeciętnemu wyborcy.
Prezydent natomiast wyraźnie się denerwował. Podczas ostrzejszych napaści Kerry’ego, widocznie drgał mu nawet mięsień twarzy. Robił wrażenie zmęczonego. Wciąż zresztą powtarzał, że ma “ciężką pracę". Sam unikał zbyt ostrych ataków, w nadziei na punkty płynące z godności pełniącego urzędu. Trzymał się scenariusza - rzadziej niż Kerry spontanicznie odpierał twierdzenia rywala konkretnymi kontrargumentami. Ale też nie zawsze odpowiadał na temat. Tylko w porywach potrafił głosić swe tezy z pasją i wiarą, że to, co robi, jest słuszne. W rezultacie nie potrafił pokonać przeciwnika na swoim, wydawałoby się, terenie: bezpieczeństwa kraju i wojny z terroryzmem.
Co jednak najważniejsze: kuriozalne rygory debaty, normujące wszystko - od długości odpowiedzi do temperatury w sali, nie rozmyły konfliktu ideologii i osobowości. Także niezdecydowani wyborcy musieli uznać, że naprzeciw siebie stanęli dwaj mężowie stanu, warto więc obejrzeć kolejne starcia i zainteresować się bliżej demokratą. A o to chodziło Kerry’emu. Bo co będzie, gdy dyskusja zejdzie na sprawy społeczne i gospodarcze?