Bój coraz bardziej ostatni

Polska jest coraz bardziej podzielona, i jedna z wielkich partii sprawnie ten podział eksploatuje, a druga wciąż szuka formuły – ale bynajmniej nie takiej, która pozwoliłaby nasze problemy opowiedzieć innym językiem.

27.05.2019

Czyta się kilka minut

Wieczór wyborczy PiS, 26 maja 2019 r. / Fot. Piotr Molęcki / East News /
Wieczór wyborczy PiS, 26 maja 2019 r. / Fot. Piotr Molęcki / East News /

Po raz kolejny okazało się, że przy całym wysiłku, jaki ośrodki badawcze wkładają w rzetelność swoich exit polls, niecierpliwość w komentowaniu nie popłaca. Znając realne, a nie sondażowe dane z 99 proc. komisji (PiS 45,56, KE 38,3, Wiosna 6, Konfederacja poniżej progu), widać, że obecna władza ma więcej powodów zadowolenia niż wczoraj wieczorem, kiedy debaty telewizyjne jeszcze toczyły się w atmosferze remisu ze wskazaniem, a opozycja – wyraźny kłopot.

Specyfika tych akurat wyborów – to znaczy niska liczba mandatów do obsadzenia i sposób liczenia głosów – sprawia jednak, że trzy czwarte kandydatów ustawionych na dobrych miejscach właściwie już dwie minuty po dziewiątej wieczorem mogło rozglądać się za walizkami. Z pewnymi znamiennymi wyjątkami – np. warszawski baron Platformy Andrzej Halicki pozostanie w Polsce pomimo bycia „dwójką” i pomimo że KE w stolicy w sposób dający się przewidzieć pobiła PiS (które zamiast trzech dotychczasowych, wyśle do Brukseli tylko jednego posła): jak się okazało, warszawiacy w równym stopniu są niechętni PiS-owi, co mają dość PO, i woleli od Halickiego kandydatkę do niedawna kojarzoną z Nowoczesną [po ogłoszeniu przez PKW oficjalnych wyników wyborów okazało się, że Andrzej Halicki otrzymał mandat - red.].

Bije w oczy spektakularna przewaga PiS-u w Małopolsce i Świętokrzyskiem, gdzie prawie pół miliona głosów Beaty Szydło to dwa razy więcej, niż dostała doświadczona i dobrze zakorzeniona w regionie Róża Thun z Platformy, której po piętach depcze z kolei „spadochroniarz” Patryk Jaki, rzucony na krakowsko-kielecki odcinek zaledwie cztery miesiące temu. Po uwzględnieniu znacznie, być może prawie dwukrotnie wyższej frekwencji, i gdy spojrzymy na liczby głosów, a nie procenty, to właśnie Szydło okazuje się jedyną mocną rekordzistką, bo jej wynik jest proporcjonalnie znacznie lepszy od rekordu kandydata PiS-u sprzed pięciu lat.

To oczywiście tylko symbole, ale właśnie o symbole – palma pierwszeństwa, rekordy, odbijanie „bastionów” – chodziło prawie wszystkim w tych wyborach, nie licząc kilku rzetelnych dotychczasowych posłów, którzy z trudem przebijali się ze swoim merytorycznym przekazem europejskim. Liderzy obu wielkich obozów nie ukrywali, że to tylko przygrywka do „prawdziwych” wyborów na jesień. I w tym sensie kluczowym „wynikiem” jest temperatura uczuciowa i symbolika, z jaką PiS świętuje triumf (pamiętacie, ile się w mediach mówiło, że wybory europejskie są z definicji „trudniejsze” dla partii Kaczyńskiego? Bodaj tylko Jarosław Flis na naszych łamach z uporem rozwiewał ten mit...), a anty-PiS rozmasowuje porażkę.

Dlatego poniedziałkowy poranek, w oczekiwaniu na pełne wyniki, niestety należałoby zacząć pesymistycznie. W przypadku PiS-u sprawa jest jasna: słowa prezesa można wziąć za dobry i pewny prognostyk retoryki na najbliższe pół roku. Wojna. Bój coraz bardziej ostatni. Jarosław Kaczyński wzmocnił pewność, że sposobem na wygraną w październiku będzie dla niego coraz ostrzejsza polaryzacja. Skoro „rozstrzygający bój o przyszłość naszej ojczyzny odbędzie się jesienią”, to znaczy, że życie polityczne cofnie się jeszcze bardziej w stadium dziecinne, pełne prostych emocji, jasnych podziałów, których podkreślanie będzie służyć tuszowaniu praktycznej nieudolności i indolencji w codziennym zarządzaniu państwem. Zarządzanie owszem, ale tylko emocjami. Do tego raczej negatywnymi, choć prezes cytował piękny, bitewny, lecz zarazem radosny, miłosny i pełen wiary w dobro wiersz Broniewskiego. Po drugiej stronie wyraźnie pogubiony Grzegorz Schetyna z nieodłącznym piłkarskim porównaniem – że to tylko pierwsza połowa meczu. Cóż, jeśli to mecz, to jakich ewentualnie trener może wystawić po przerwie nowych zawodników?

Z pierwszych przybliżeń tego, jak i gdzie kto głosował, wyłania się obraz coraz bardziej podzielonej Polski – na wschód i zachód, wielkie miasto i miasteczka ze wsiami, oświeconych i lud, Kraków, który głosuje dokładnie odwrotnie niż średnia dla całego okręgu. Jedna z wielkich partii naszego duopolu coraz sprawniej ten podział eksploatuje, druga na razie szuka formuły, ale bynajmniej nie takiej, która pozwoliłaby opowiedzieć innym językiem ważne problemy, przed jakimi staje władza w Polsce w tym trudnym roku. A oba potencjalnie „nowe” głosy są na razie tylko powieleniem z większą mocą antagonistycznych przekazów głównych partii – tak jakby Konfederacja mówiła głośno to, co radykalne skrzydło PiS-u jeszcze wstydzi się powiedzieć (i analogicznie Wiosna z Platformą).

Sensowne, wyważone, budujące wspólnotę i zorientowane na wyzwania rządzenie krajem – tej rubryki nie było w żadnym sondażu exit poll. I dobrze, bo należałoby do niej wpisać: mniej niż zero.

Tekst zaktualizowano w poniedziałek, 27 maja, o godz. 9.10.

Czytaj także: Dariusz Rosiak: Unia: koniec wielkiej normalności

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej