Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od dłuższego czasu nurtuje mnie temat grzechu pierworodnego, dlatego wdzięczna jestem za tekst „Święci potępieńcy” autorstwa Józefa Majewskiego. Życie nauczyło mnie, że próbując opisać niepojęte, wpadamy w pułapkę pojęć, które mając oddać sens, gubią go albo zniekształcają. W kontekście grzechu pierworodnego takiej pokusie zniekształcenia ulegamy, jak mi się wydaje, nie biorąc pod uwagę czasu, który w Bogu nie istnieje.
Kiedy Chrystus umarł za człowieka, który u zarania dziejów zgrzeszył (stając się „nieprzyjacielem Boga”), bramy raju na powrót się otwarły dla wszystkich ludzi wszystkich czasów i pokoleń. Także dla tych, którzy żyjąc przed Chrystusem nie znali chrztu w Jego imię, oraz dla tych, którzy po Chrystusie nie mieli możliwości poznania Go jako Boga jedynego. Będąc uwikłani w czas, nie jesteśmy w stanie pojąć Bożej perspektywy, wyjść poza przed–po, wczoraj–jutro. Wieczne trwanie Boga w nieustannym „teraz” wymyka się rozumowi. Może w tym tkwi błąd formułowania kategorycznych osądów, stanowienia wykluczająco-włączającej normy, czarno-białego postrzegania kwestii winy, kary, odpowiedzialności, odkupienia.
Może rzeczywiście nadchodzi czas, by przemyśleć i przedefiniować wykładnię doktryny o grzechu pierworodnym w świetle Miłości, która w Chrystusie dała nam na nowo utracony przez grzech prarodziców przystęp do Ojca. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Jezusa mówiącego: „Tato, umarłem tylko za niektóre z Twoich dzieci”. Taki bóg nie byłby Bogiem, w którego wierzę.
Jadwiga Bester
Autorzy opublikowanych listów dostaną od nas notes TUROWICZ na 75-lecie.