Błogosławieństwo i klątwa

Simon Sebag Montefiore, brytyjski historyk: Przez wieki Jerozolima była lustrem odbijającym historię całego świata. Jak w soczewce skupiają się w niej wszystkie minione i aktualne problemy naszej rzeczywistości.

20.06.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. Jasjeet Plaha / HINDUSTAN TIMES / GETTY IMAGES
/ Fot. Jasjeet Plaha / HINDUSTAN TIMES / GETTY IMAGES

MICHAŁ SOWIŃSKI: Dlaczego zdecydował się Pan napisać książkę o Jerozolimie?

SIMON SEBAG MONTEFIORE: Nie ma na świecie drugiego takiego miejsca jak Jerozolima – miasta tak uniwersalnego i jednocześnie wyjątkowego. Mimo że książka opowiada przede wszystkim o samym mieście, to jest to również historia Bliskiego Wschodu. Zawsze chciałem spisać dzieje Jerozolimy, które są splecione z dziejami mojej rodziny. Jerozolima od dekad była dla Montefiorich kluczowym punktem odniesienia.

Od historii rodzinnej do historii uniwersalnej?

Odwiedzałem Jerozolimę jeszcze jako dziecko. Moi przodkowie odegrali znaczącą rolę w kształtowaniu nowoczesnej historii tego miasta. Niedawno miałem zaszczyt, wraz z premierem Izraela, uczestniczyć w uroczystości ponownego otwarcia Wiatraka Montefiorich, który jest jednym z bardziej charakterystycznych budynków dzielnicy Mishkenot Sha’ananim. Byłem wychowywany w przeświadczeniu, że istnieje szczególny związek między moim życiem a dziejami tego miasta. To z pewnością jeden z głównych powodów, dla których zdecydowałem się napisać tę książkę.

O Jerozolimie powstały setki publikacji. Czy ta świadomość nie była przytłaczająca?

Pomysł stworzenia tej książki od samego początku onieśmielał mnie – ale nie dlatego, że istnieje tyle podobnych publikacji. Większość z nich dotyczy bardzo wąskich zagadnień lub pełni funkcję naukowych czy akademickich polemik. Do tego niektóre z nich – powiedzmy to sobie szczerze – są zwyczajnie bardzo słabe. Choć tak naprawdę nikt wcześniej nie napisał i nie wydał całościowej historii Jerozolimy. To pokazuje skalę trudności tego zadania. Objęcie całości dziejów Jerozolimy jest zadaniem karkołomnym – to było przede wszystkim dla mnie przytłaczające.

Mówił Pan, że w pisaniu książek historycznych najważniejsze jest dotarcie do możliwie szerokiego grona odbiorców – nawet tych bez przygotowania historycznego. Jak to zrobić?

Podstawą są zawsze gruntowne badania i analiza źródeł. Przez lata bardzo intensywnie myślałem o Jerozolimie – zarówno o jej historii, jak i świętości. Sam tekst kilkukrotnie przepisywałem – robię tak przy każdej książce. Staram się używać języka bardzo literackiego, do tego przykładam olbrzymią wagę do brzmienia poszczególnych słów i zdań – chcę, aby moja książka była dopracowana w każdym najdrobniejszym szczególe. Ale przede wszystkim zależy mi, aby historia, którą opisuję, była zrozumiała i czytelna dla jak najszerszego odbiorcy. To zawsze cel nadrzędny.

Nad „Jerozolimą” pracował Pan trzy lata. Biorąc pod uwagę monumentalność tego dzieła, ale również materiał, który musiał Pan w niej uwzględnić, to i tak imponujące tempo.

Nominalnie trzy lata, ale tak naprawdę to całe życie. Nad „Jerozolimą” pracowałem bardzo intensywnie, ale był to wyjątkowy rodzaj wysiłku, charakterystyczny bardziej dla stanu zakochania niż działalności naukowej. Rzeczywistość jerozolimska pochłonęła mnie bez reszty – myślałem tylko o Jerozolimie, czytałem książki tylko jej poświęcone. Wejście w taki stan to dla mnie jedyny sposób, aby o czymś pisać.

Historia Jerozolimy jest oczywiście wyjątkowa, ale abstrahując od niej na moment – czy możliwe jest napisanie historii świata właśnie z perspektywy miast?

Nigdy nie planowałem kolejnych tomów o innych miastach, ale stworzyłem dla telewizji BBC kilka odcinków programu poświęconego takim miejscom jak Rzym, Istambuł czy Wiedeń. Miasta rzeczywiście dają nam wspaniały wgląd w dzieje ludzkości, ale też w codzienne doświadczenia zwykłych ludzi. Dzięki niemu miesza się to, co wielkie i wzniosłe, z tym, co zwyczajne i banalne. W przypadku Jerozolimy interesowały mnie zarówno wielkie bitwy (które często przeradzały się w masakry na niespotykaną wówczas skalę), jak i codzienne życie, które toczy się tam nieprzerwanie od stuleci. Chciałem wiedzieć, co się kiedyś jadło, jakie pieśni śpiewano na ulicach w drodze do pracy – informacje o takich rzeczach najlepiej zachowały się w rodzinnych opowieściach. Dlatego też jest ich tak dużo w mojej książce.

Jerozolima wielokrotnie była – także przez Pana – nazywana centralnym punktem świata i jego historii. Czy tak jest do dziś?

Pod wieloma względami Jerozolima przez wieki była lustrem, w którym odbija się historia. Wydaje mi się, że w tej kwestii niewiele się zmieniło. Dlatego też każda próba opisania tego miasta to wielkie wyzwanie, bo skupia ono w sobie, jak w soczewce, całe spektrum minionych i aktualnych problemów.

Mówił Pan też o Jerozolimie jako o wielkiej scenie, na której od lat trwa spektakl dla kamer i dziennikarzy.

Współczesna Jerozolima faktycznie zamieniła się w scenę. Nie ma drugiego miasta na świecie, które byłoby poddawane tak intensywnej kontroli – w tym także medialnej. Cały świat nieustannie patrzy na to miasto, co prowadzi do ciągłego konkurowania i prężenia muskułów. To nie tylko scena – to także stadion, na którym politycy i przedstawiciele różnych religii siłują się ze sobą, starając się przejąć pełną kontrolę. W tym kontekście religia zamienia się w niebezpieczną i niezdrową rywalizację, którą łatwo można się zarazić.

Jeszcze w innym miejscu określił Pan Jerozolimę jako największy na świecie cmentarz. Czy możliwe jest zatem normalne, codzienne życie w tym mieście? Da się zignorować ten symboliczny ciężar, o który można potknąć się na każdym rogu?

Z powodów, o których przed chwilą rozmawialiśmy, Jerozolima potrafi być bardzo posępnym i mrocznym miejscem, przepełnionym goryczą i nienawiścią. Ale jednocześnie jest miastem wyjątkowym – przepięknym i wyruszającym, przesiąkniętym poezją i pasją. Nie da się rozdzielić tych dwóch rzeczy.

Pisząc o Jerozolimie, bardzo trudno oddzielić fakty historyczne od mitów i legend. Jak Pan sobie z tym poradził?

Mity są równie ważne, co fakty, dlatego w swojej książce uwzględniałem jedne i drugie. Kluczowe jest jednak, aby je wyraźnie od siebie oddzielać, nawet w przypadku Jerozolimy – na tym polega m.in. praca historyków i rola książek, które piszą. Prawda wciąż istnieje i jest bardzo potrzebna – zwłaszcza w świecie rządzonym przez przesądy i fanatyzm religijny, w epoce postprawdy i Donalda Trumpa.

Czy możliwe jest stworzenie książki o historii Jerozolimy, co do której nie mieliby zastrzeżeń ani żydzi, ani muzułmanie, ani chrześcijanie?

Wygląda na to, że się da. Co ciekawe, przedstawiciele wszystkich tych religii zgodzili się, że moja książka jest uczciwa i możliwie najbardziej obiektywna. Nacjonaliści po obu stronach konfliktu izraelsko-palestyńskiego skrytykowali moje stanowisko, ale to akurat bardzo mnie cieszy. Prezentowałem swój tekst rozmaitym osobom – często zaangażowanym po jednej czy po drugiej stronie, ale nigdy z nikim nie negocjowałem jego treści. Fakty pozostają faktami, nawet jeśli są niewygodne.

W przeszłości istniała tożsamość jerozolimska, która przekraczała podziały religijne czy narodowe. To dziś nie do pomyślenia.

Historia nigdy się nie cofa i nie powtarza. Przez wieki tożsamość obywateli Jerozolimy zmieniła się bardzo. Niemniej historia jest zawsze pewną interpretacją przeszłości. Jeśli tylko stajemy się dzięki temu lepsi, to powinniśmy czerpać z niej do woli.

Podtytuł Pana książki brzmi „Biografia”. Dlaczego pisze Pan o Jerozolimie jako o osobie?

Każde miasto ma swój charakter, a Jerozolima już szczególnie. W Biblii określa się ją w wielu miejscach jako piękną kobietę – czasem ubraną w zdobne szaty, czasem w łachmany. Ten sposób patrzenia na miasto przypadł mi szczególnie do gustu i wykorzystałem go w książce.

Czy faktycznie Jerozolima to „królestwo emocji”? Nie ma szans, żeby zmieniło się, jak choćby Tel Awiw, w zachodnie miasto rządzone przez rozsądek?

Emocje to bardzo samolubna i niszczycielska siła. Wszystko byłoby o niebo prostsze, gdyby faktycznie Jerozolima przypominała bardziej Tel Awiw. Gdy pisałem książkę, mieszkałem w Jerozolimie – to był bardzo nerwowy i stresujący okres w moim życiu. Dlatego też wciąż nie miałem okazji zaznać uroków imprezowania w Tel Awiwie – tym przyjemnym, kalifornijskim mieście, pełnym pięknych ludzi i wspaniałych restauracji. Ale nie tracę nadziei – kiedyś mi się uda!

Jerozolima jest największą przyczyną napięć na Bliskim Wschodzie. Myśli Pan, że coś się w tej kwestii zmieni?

Jerozolima jest jednocześnie błogosławieństwem i klątwą dla swojego regionu. Tutaj niestety nie ma dobrych rozwiązań... No chyba, że przenieślibyśmy całe miasto do Szwajcarii. ©

SIMON SEBAG MONTEFIORE (ur. 1965) – brytyjski historyk, pisarz i dziennikarz. Ukończył Gonville & Caius College na uniwersytecie w Cambridge, gdzie otrzymał dyplom z historii i obronił doktorat z filozofii. Na początku lat 90. XX wieku pracował jako korespondent wojenny i zagraniczny – opisywał m.in. sytuację w postsowieckich republikach zaraz po upadku ZSRR. Jest autorem 4 powieści i 6 książek historycznych, z których w Polsce ukazały się m.in. „Stalin. Dwór czerwonego cara” (2004), „Potiomkin. Książę książąt” czy „Potwory. Historia zbrodni i okrucieństwa” (2010). W 2011 r. wyszła w Polsce w przekładzie Macieja Antosiewicza jego monumentalna monografia ­„Jerozolima. Biografia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2017