Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Protestowali przeciwko temu, że działalność Gazpromu stwarza zagrożenie dla unikatowego środowiska naturalnego Arktyki; ekolodzy nieodmiennie domagają się, by pozostawić Arktykę (podobnie jak Antarktydę) strefą wolną od niebezpiecznych praktyk wydobywczych.
W tym roku, w trakcie analogicznego protestu – który wszelako nie przerwał pracy platformy ani na minutę – trzydziestu aktywistów Greenpeace rosyjska straż graniczna sprawnie zatrzymała. Osadzono ich w areszcie śledczym na dwa miesiące. Wszczęto dochodzenie z paragrafu „piractwo”, mimo że w postępowaniu pokojowo protestujących członków Greenpeace trudno się doszukać zamiaru grabieży czy pozbawienia Gazpromu mienia. Potem jeszcze próbowano „doszyć” ekologom paragraf o nielegalnym posiadaniu narkotyków, jakie podobno znaleziono na należącym do Greenpeace statku „Arctic Sunrise”.
Skąd taka stanowczość? Co się zmieniło przez ten rok? Rosja coraz wyraźniej artykułuje swoje ambicje odzyskania pozycji światowego mocarstwa. Władanie Arktyką, gdzie znajdują się bogate, acz trudno dostępne zasoby węglowodorów, ma ten status potwierdzić. Kilka lat temu Rosja ogłosiła zagospodarowanie Arktyki jednym ze swych priorytetów. Aresztowanie ekologów z Greenpeace, pochodzących z 18 krajów, to kolejny wysłany przez Rosję w świat sygnał, by reszta trzymała się od Arktyki z daleka i nie patrzyła Rosji na ręce. Prezydent Putin niedawno nazwał „głupotą” propozycję naukowca, by oddać Arktykę pod międzynarodowy nadzór. Zaznaczył przy tym, że „Arktyka od wieków była i jest nasza” (w istocie status prawny Arktyki nie jest uregulowany). A komentatorzy wojskowi zwracają uwagę, że wdrażany jest też program mający na celu wznowienie stałej militarnej obecności Rosji w tym regionie.