Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po kilku, może kilkunastu miesiącach odwiedziłem chorego biskupa. Z trudem otworzył drzwi do swego mieszkania naprzeciw katedry na Wawelu i powiedział: "Panie Marku, słyszał pan najnowszy kawał o mnie?".
Zasiadł w fotelu, osłabiony i blady, i zaczął, wziąwszy pod uwagę okoliczności spotkania, dość zawadiacko: "No więc umarłem i poszedłem do nieba. W bramie do raju staje św. Piotr i opryskliwie pyta: »Kto tam?«. »Jestem biskup Tadeusz Pieronek i przyszedłem do nieba«. »Biskupów tu nie przyjmujemy«. Trudno, obracam się na pięcie i odchodzę. Ale za chwilę brama lekko się uchyla, św. Piotr wystawia głowę i mówi: »Zaraz, zaraz - jak?«. »Biskup Tadeusz Pieronek«. »A, Pieronek... Właź! Jaki tam z ciebie biskup«".
Złośliwcy od razu ogłoszą jedynie słuszną interpretację. Wiadomo: kapłan polskojęzyczny, zaprzedany zdrajcom ojczyzny, nawet nie ma diecezji. Ale jest i inna interpretacja, której bronić trzeba jak niepodległości: były sekretarz generalny Episkopatu nigdy nie przesiąkł dworską etykietą niektórych pałaców biskupich. Nie obawia się wypowiadać jednoznacznych sądów. Problem nazwie problemem, zamiast oświadczyć, że "nad tą złożoną sytuacją pochylimy się z troską, aby koniec końców ubogaciła nas w sposób szczególny". Powtarza: "Po co wyznaczono mnie na biskupa? Żebym się bał?".
Inne kawały o biskupie Pieronku zostawiam na następne jubileusze. Zdradzę tylko, że wszystkie, nawet te mocno podlane zawiścią, opierają się na identycznym schemacie. Biskup Pieronek przychodzi do nieba.
MAREK ZAJĄC do maja tego roku był szefem działu religijnego "TP". Obecnie kieruje działem zagranicznym ogólnopolskiego dziennika, który wydawać będzie koncern Polskapresse.