Biskup z olejem w głowie

Abp Fouad Twal 25 czerwca objął zwierzchnictwo nad Patriarchatem Łacińskim w Jerozolimie. Dotychczasowy patriarcha abp Michel Sabbah ustąpił ze stanowiska po 24. latach osiągnąwszy wiek emerytalny.

02.07.2008

Czyta się kilka minut

Abp Fouad Twal /fot. KNA-Bild /
Abp Fouad Twal /fot. KNA-Bild /

Patriarchat Łaciński obejmuje tereny Izraela, Autonomii Palestyńskiej, Jordanii i Cypru. Powstał w 1099 r., kiedy krzyżowcy przejęli Jerozolimę z rąk muzułmanów. W niespełna wiek później miasto na powrót podbili wyznawcy islamu. Faktyczne odrodzenie Patriarchatu nastąpiło w połowie XIX w., kiedy państwa zachodnie zajęły tereny Bliskiego Wschodu i Ziemi Świętej. W 1847 r. Pius IX przywrócił urząd patriarchy łacińskiego.

Ze stanowiska w związku z osiągnięciem wieku emerytalnego ustąpił abp Michel Sabbah. Nowym patriarchą został oficjalnie dotychczasowy koadiutor Patriarchatu, wcześniejszy biskup Tunisu, watykański dyplomata, abp Found Twal, którego ingres odbył się 25 czerwca.

Found Twal urodził się w 1940 r. jako piąte z dziewięciorga dzieci w arabskiej rodzine w Jordanie. Mając 19. lat wstąpił do seminarium. Po przyjęciu święceń kapłańskich w 1966 r. przez pięć lat pracował jako proboszcz w trzech palestyńskich miastach. Następnie studiował na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim oraz Papieskiej Akademii Kościelnej, która ma formować przyszłych watykańskich dyplomatów. To z tym okresem biografii Twala komentatorzy wiążą największe nadzieje: koniec z potknięciami słownymi, które zdarzały się poprzednikowi, a od których nieraz wrzało na Bliskim Wschodzie.

Twal wspomina, że w latach 1975-1977 był w Papieskiej Akademii Kościelnej jedynym Arabem. Zapamiętał przenikliwe spojrzenia innych studentów. I ironiczne pytanie kolegów: "Jakim sposobem się tu dostałeś?". Przyszły dyplomata odpowiedział wtedy krótko: "Może po prostu uznano, że mam olej w głowie?"

Po zakończeniu edukacji Watykan posłał go na dwa lata jako chargé d’affaires do Hondurasu. Ale Twal nie znał ani słowa po hiszpańsku. Zaczął się intensywnie uczyć języka. Swoją pierwszą Mszę św. odprawioną po hiszpańsku uznaje za katastrofę. Jednak właśnie praca duszpasterska w bezpośrednim kontakcie z ludźmi daje mu najwięcej satysfakcji.

Po powrocie do Rzymu aż do 1992 r. pracował w dyplomacji Stolicy Apostolskiej. Zajmował się m.in. sprawami związanymi z 19. francuskojęzycznymi krajami Afryki. Mówi, że dopiero wtedy zdał sobie sprawę z uniwersalizmu Kościoła. Zobaczył przesłanie Ewangelii w szerszym kontekście. I metodę działania Rady ds. Publicznych Sekretariatu Stanu, której został członkiem: "Nic nie jest pilne. Nic. Akta mogą dotrzeć ze stemplem PILNE, ale studiowane są spokojnie i dogłębnie".

Później objął nuncjaturę w Niemczech i Peru. Pobyt w Limie na powrót wprowadził go w świat społeczności arabskiej. Podjął nie tylko intensywną działalność dyplomatyczną, ale też - swoim zwyczajem - duszpasterską. Nawiązał liczne przyjaźnie. Po pewnym czasie biskup Limy zapytał go, co będzie z tą wspólnotą, kiedy Twal opuści kraj?

Odwołanie przyszło w 1992 r. Ale nie takie, jakiego Twal się spodziewał. W zakulisowych dyskusjach obstawiano, że trafi jako nuncjusz do Kuwejtu. "Ojciec Święty wyznaczył mnie na biskupa Tunisu. Wyznaczył i zapytał o moją opinię w tym samym czasie" - Twal wspomina swoją konsternację w związku z papieską propozycją-decyzją. Nie mając szczególnej możliwości ruchu, przyjął nowe obowiązki. Dopiero po czasie zrozumiał intencje Jana Pawła II. Po pierwsze, w stolicy Tunezji nie było aktualnie biskupa, po drugie, wakat dawał możliwość zerwania z dotychczasową linią obsadzania tamtejszego urzędu, który zajmowali biskupi francuscy. Papież chciał wprowadzić w społeczność Tunisu Araba wyrastającego z tej samej, co Tunezyjczycy tradycji kulturowej.

Biskupstwo Tunezji wiązało się z dużą odpowiedzialnością polityczną. Arabskie pochodzenie stanowiło konieczny warunek dla lokalnego reżimu, żeby w ogóle podejmować dyskusje, czy słuchać argumentów z ust chrześcijańskiego duchownego. Wspólne dziedzictwo i znajomość zwyczajów pozwalała Twalowi sprawnie poruszać się na poziomie komunikacji politycznej. W efekcie doszło do tego, że kiedy ostatecznie opuszczał Tunezję, na pół godziny przed odprawą paszportową zadzwonił do niego telefon: "Prezydent Ben Ali pragnie się spotkać z arcybiskupem jeszcze przed jego wyjazdem z kraju". "No i musiałem wymienić bilet" - śmieje się Twal.

Jednak doświadczenie tunezyjskie było kolejnym, które poszerzyło jego horyzont. To wtedy zobaczył, że wiele społeczeństw arabskich jest przeciwko terroryzmowi. A z drugiej strony, jak dużą presję na ludzi wywierają reżimy państwowe i ugrupowania ekstremistów. Zaczął udzielać wsparcia i inicjować przedsięwzięcia zwalczające fanatyzm w społeczeństwie. Tym bardziej pozycja, na jaką sobie zapracował w wymiarze politycznym, była sukcesem.

We wrześniu 2005 r. Benedykt XVI powołał go na koadiutora Patriarchatu Łacińskiego Jerozolimy. Kolejny raz Twal został zaskoczony przez głowę Kościoła: "Czemu tak wcześnie?" - było pierwszym pytaniem, jakie sobie postawił: - "Przecież abp Sabbah ma jeszcze przed sobą ponad dwa i pół roku sprawowania urzędu". Jednak ten czas Twal wykorzystał na swoją ulubioną pracę duszpasterską, poznanie lokalnego Kościoła i ludzi. Tak, poznanie - bo to, co Twal zapamiętał z młodości, stanowiło już zamierzchłą przeszłością. "Nie było mnie tu, kiedy trwały intifady" - mówi. "Mur podziału, który właśnie stawiano, zaszokował mnie".

Abp Twal, nowy patriarcha łaciński Jerozolimy, deklaruje, że nie zamierza zabierać głosu w kwestiach politycznych. Chętnie - i to już teraz - korzysta ze swojego doświadczenia tunezyjskiego. Na dwa tygodnie przed objęciem urzędu skierował do polityków specjalny apel. Jego głównym przesłaniem była zachęta do budowania i wspierania ugrupowań umiarkowanych, co tym samym osłabia ekstremistów, a obywatelom stwarza warunki realnego wyboru opcji politycznej. Dopytywany przez dziennikarzy o jednoznaczne stanowisko wobec konfliktu bliskowschodniego odpowiedział, że w Tunezji również przychodzono do niego z pytaniami o islam, czyli z pytaniami chybionymi: "Pytajcie mnie o Chrystusa i o Kościół".

Metoda, jaką chce się posłużyć pozornie nie jest spektakularna: ten konflikt, uważa Twal, trzeba przezwyciężyć najpierw w wymiarze duchowym. W zeszłym roku, kiedy zwrócił się do krajów europejskich o pomoc dla wspólnot chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie, ubolewał nad wewnętrznymi podziałami. "Być razem albo nie być wcale" - to, jak stwierdził, jedyna alternatywa dla chrześcijan. Szczególnie wziąwszy pod uwagę jego diagnozę społecznej sytuacji chrześcijan na terenach Patriarchatu Łacińskiego: trud zdobycia pracy, niskie wynagrodzenia, często brak akceptacji przez lokalną społeczność.

Jaki plan względem Patriarchatu ma abp Twal? "Cudu nie dokonam"  -ocenia. "Ale chcę rzucić ziarno".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]