Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niespodziewanie dla samej siebie odkrywam, że znajduję się w grupie studentów biegających za księdzem Tischnerem. To właśnie on utwierdzał mnie w wyborze studiowania na Akademii. Cały czas czytam i słucham mojego Mistrza. Wiadomość o jego chorobie przyjmuję z niedowierzaniem, trudno wyobrazić sobie kogoś bardziej witalnego. 7 lipca 2000 roku uczestniczę w niezwykłym pogrzebie księdza Tischnera w Łopusznej. W drodze powrotnej grupa przyjaciół zatrzymuje się w moim domu. Siedzimy na tarasie, zapada zmrok, wspominamy. W końcu ktoś mówi na głos: „Dzisiaj ostatecznie pogrzebana została nasza młodość”. W 2010 roku, leżąc na szóstym piętrze szpitala onkologicznego, przypomniałam sobie słynne: „Nie uszlachetnia”. Żałuję, że nie odważyłam się odwiedzić księdza w szpitalu. To pomaga mi jednak zrozumieć zakłopotanie wielu znajomych w mojej nowej sytuacji. W przededniu kolejnej operacji odkrywam nagrany w telefonie wykład księdza profesora. Tischner mówi: „Kiedy ufasz Bogu, to tak jakbyś zyskiwał nad Nim władzę. Kiedy człowiek powierzy Bogu swoją nadzieję, wtedy Bóg zatonie w ludzkim sercu, zniknie w przebóstwionym człowieku”. Tego wieczoru nie czuję lęku.