Będzie jeszcze cieplej

Francja przeżywa szok. Niespotykana fala upałów zebrała śmiertelne żniwo: ponad 10 tys. osób. Załamaniu uległ scentralizowany system opieki medycznej, a brak odpowiedniej reakcji rządu odsłonił słabość premiera Jean-Pierre Raffarina. Być może będzie on ostatnią ofiarą kanikuły.

31.08.2003

Czyta się kilka minut

W pierwszej połowie sierpnia termometr dzień w dzień wskazywał około 40 stopni Celsjusza w cieniu, choć nie został pobity rekord 44 stopni z roku 1923. Upał męczył Francuzów nawet nocą. W Paryżu 11 i 12 sierpnia najniższa nocna temperatura wynosiła 25,5oC - absolutny rekord. Już od 4 sierpnia przedsiębiorstwa pogrzebowe notowały 37-procentowy wzrost śmiertelności we Francji i aż 49-procentowy w regionie paryskim. Końcowy bilans może zamknąć się sumą 13-14 tysięcy ofiar (20 sierpnia PFG - największe przedsiębiorstwo pogrzebowe Francji - podało cyfrę 13 632 ponadplanowych zgonów). Większość ofiar kanikuły to osoby w podeszłym wieku, które - pozostawione same sobie - doznały szoku cieplnego, odwodnienia i nie dotarły na czas do lekarzy. Również w domach starców odnotowano wzrost zgonów w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.

Co więc sądzić o kompetencjach odpowiednich instytucji? Że system opieki społecznej załamuje się, alarmował samotnie w dzienniku telewizyjnym TF1 10 sierpnia paryski lekarz pogotowia, dr Patrick Pelloux, gdy fala upałów trwała już ponad tydzień. Dopiero dzień później przebywający na wakacjach minister zdrowia uruchomił bezpłatną linię telefoniczną z poradami, jak strzec się upałów. Infolinia zresztą od razu się zablokowała.

Decyzję ministra można uznać bez zbytniej złośliwości za szukanie alibi - ratowanie ludzi przez telefon nie mogło zapobiec katastrofie. 11 sierpnia było zresztą za późno. Tej nocy odnotowano bowiem szczyt zgonów - około 120. Szpitale na północy Francji, z reguły bez klimatyzacji, przyjmowały wycieńczonych upałem na korytarzach, gdzie temperatura sięgała 36oC. Do pomocy zgłaszali się lekarze-emeryci, bo połowa lekarzy była na urlopach. Dla opanowania sytuacji należało skierować do szpitali miejskich lekarzy wojskowych. Ten tzw. biały plan uruchomiono dopiero 13 sierpnia. Wezwano też do powrotu z wakacji lekarzy i pielęgniarki, nie wprowadzając jednak przymusu. Jednym słowem działania rządu były spóźnione, niepełne i opieszałe, a przepływ informacji zupełnie nieefektywny.

W tych warunkach załamał się scentralizowany system opieki medycznej. Demograf i epidemiolog Jean-Marie Robine nie może zrozumieć tego stanu rzeczy: “Od czasów króla Franciszka I (1515-1547, przyp. JK) każda gmina we Francji prowadzi rejestr zgonów. Dziś dane te przesyłane są drogą elektroniczną do centrali ds. sanitarnych i społecznych - DDASS. Wzrost śmiertelności jest zauważalny w ciągu 24 godzin! Ktoś, i to w skali kraju, zaniedbał swoich obowiązków".

Choć upały ustały, ofiar wciąż przybywa. Wracający z wakacji znajdują samotnych rodziców, dziadków, sąsiadów zmarłych w ich mieszkaniach. O niektóre ofiary nie upomina się nikt; do niedzieli 24 sierpnia w Paryżu czekała na bliskich ponad setka ciał. W Orleanie (100 km od Paryża) 20 sierpnia znaleziono zwłoki samotnego 72-latka, który zmarł w swym mieszkaniu na początku fali upałów. Jak stwierdzić, czy śmierć ta też była spowodowana kanikułą?

Szczyt pogrzebów nastąpił w ubiegłym tygodniu. W regionie paryskim trzeba było czekać na pochówek 10-15 dni, choć przewidziany prawem termin to tydzień. Wojsko uruchomiło chłodzone namioty do przechowywania ciał. Księża niektórych podparyskich parafii prowadzili po 12-16 pogrzebów dziennie. Dla Francuzów wyznania mojżeszowego i dla muzułmanów takie opóźnienie jest sprzeczne z ich religią. Koran wymaga pochowku w ciągu 3 dni, a Żydzi powinni być pochowani w ciągu doby. Gminy żydowskie chowają więc zmarłych w prowizorycznych grobach, by później przenieść ich do ostatecznych miejsc wiecznego spoczynku.

Katastrofa była do przewidzenia, bo meteorolodzy przestrzegali, że upały będą długotrwałe. Rząd zbiera za opieszałość cięgi od opozycji i od przerażonych Francuzów. Premier Jean-Pierre Raffarin po powrocie z wakacji powołał dla zbadania przyczyny wzrostu śmiertelności komisję epidemiologów. Wyniki jej prac mają być znane do końca miesiąca. Prezydent Jacques Chirac po urlopie w Kanadzie oświadczył, że sprawa zostanie dogłębnie zbadana, a do października opracowany projekt reformy służby zdrowia. Niestety nazbyt opalony prezydent nie przekonał wielu Francuzów, że jego rząd jest bez winy. Na razie kozłem ofiarnym został dyrektor generalny służby zdrowia - DGS, Lucie Abenhaim, który podał się do dymisji.

Problem upałów nie dotyczy tylko śmiertelności wśród starców. Ucierpiały rolnictwo, lasy, elektrownie, pogorszył się stan środowiska. Masowo padały drób, trzoda chlewna, króliki. W ponad 50 departamentach brakuje siana dla bydła. Drastycznie obniżył się poziom wód gruntowych. Ministerstwo ochrony środowiska, aby zapewnić stałą produkcję prądu, zezwoliło elektrowniom jądrowym na spuszczanie do i tak przegrzanych rzek ogrzanej ponad normę wody po chłodzeniu reaktorów. W dużych miastach i na południu Francji zwiększył się wielokrotnie poziom ozonu w powietrzu, co pogłębiło skutki katastrofy sanitarnej. Tylko producenci win zacierają ręce, bo w wielu regionach millesime 2003 będzie wyjątkowy.

Chmury nad rządem zbierają się niezależnie od pogody. W sierpniu znów odnotowano ujemny wzrost gospodarczy, a liczne grupy społeczne (nauczyciele, rolnicy, antyglobaliści, pracownicy transportu, kultury i właśnie służby zdrowia) już od miesięcy grożą, że we wrześniu wyjdą na ulice. Związki zawodowe obiecują rządowi po upalnym sierpniu upiornie gorący wrzesień. Pewne jest, że słowa dotrzymają. Rząd ma kilka dni na przygotowanie się do fali społecznego niepokoju. Czy tym razem system wczesnego ostrzegania zadziała? W przeciwnym razie Chirac może uznać, że rząd Raffarina już się zużył. A minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy aż się pali, by przejąć urząd premiera i sprawować rządy pewną ręką.

W Hiszpanii, gdzie upały były jeszcze gorsze, odnotowano tylko około 1000 dodatkowych zgonów, we Włoszech śmiertelność wzrosła o 20 proc. A więc zła organizacja służby zdrowia i systemu alarmowego, nie ograniczająca się do wyjątkowych dwóch letnich tygodni, to problem typowo francuski. Starzejące się społeczeństwa Europy muszą wypracować skuteczny system opieki dla coraz liczniejszych osób starszych. Francja liczy 10-12 tys. ponadstulatków, a liczba 80-latków do 2013 r. podwoi się mimo sierpniowej hekatomby.

Francuzi uświadamiają sobie, że przyczyną katastrofy były również specyficzne stosunki społeczne - umierały zwykle samotne osoby w miastach. Na prowincji, w małych miejscowościach, gdzie zachowały się dawne stosunki społeczne, częściej ktoś zajął się samotnym starcem, podał szklankę wody, zawiadomił pogotowie lub zawiózł do lekarza. Sąsiedzkiej pomocy zabrakło szczególnie w Paryżu, gdzie anonimowość to norma.

Do tej pory mówiono we Francji wiele o porzucanych na okres wakacji psach i kotach. Teraz ważniejszy okazuje się problem porzucanych starców.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2003