Basia

12 stycznia w Warszawie tragicznie zginęła Barbara N. Łopieńska. Basia. Pisać, że była znakomitym dziennikarzem, wytrawną reporterką, najlepszą, moim zdaniem, autorką wywiadów, można w nieskończoność. Jej miejsce w historii polskiego dziennikarstwa już od dawna było mocne i zagwarantowane. Tu jej śmierć niczego nie zmienia, poza jedną rzeczą, że już nigdy nie przeprowadzi nas przez tajemnice niczyjej duszy, nie pokaże żadnego kawałka Polski, że to już koniec tego rozdziału.

25.01.2004

Czyta się kilka minut

---ramka 321460|prawo|1---Basia była wspaniałą osobą, cudowną kobietą, elegancką, szlachetną, uczciwą i skromną. W swoich tekstach nigdy nie zostawiała żadnych własnych śladów. Pisała tak, by każde słowo służyło sprawie, którą się zajmowała, człowiekowi, którego opisywała. Nie była gwiazdą mediów. Konsekwentnie i stanowczo odmawiała występów w telewizji czy radiu. Mówiła, że tego nienawidzi, że jej żywiołem jest słowo pisane, a nie twarz czy głos. Każda inna forma niż dziennikarstwo pisane była chyba dla niej zbyt natrętną próbą narzucania się odbiorcy.

Basię poznałem na początku lat 80., kiedy redakcja “Res Publiki" zapraszała studentów kierunków humanistycznych na spotkania z wybitnymi autorami. W czasie tych spotkań, jedyny raz w życiu, miałem okazję spotkać Konstantego Puzynę. Basia, bodaj razem z Tomaszem Jastrunem, miała opowiedzieć o reportażu. To nie było łatwe spotkanie. Basia nie miała przecież łatwego charakteru, nie uznawała sytuacji układnych. Pamiętam, że krzyczała na nas, nie wierzyła, że będziemy umieli pisać, nie wierzyła, że jeszcze cokolwiek czytamy. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie, trochę się nawet wściekłem. Potem, kiedy sam zacząłem pisać, kiedy pracowałem w “Res Publice", starałem się jej udowodnić, że może choć trochę się myliła. Śledziła zawsze zresztą uważnie teksty młodszych kolegów, czasem się nimi zachwycała, często narzekała na manieryczność, brak słuchu, nieumiejętność pisania.

Otóż to, Basia była pisarką. Zawsze mówiła, że wywiadu się nie robi, że wywiad się pisze. Nagranie, do którego perfekcyjnie się przygotowywała, było dopiero punktem wyjścia do napisania wywiadu. Nie można spisywać taśmy, trzeba pisać tekst. Jej cudowna umiejętność polegała na tym, że oddawała cały charakter rozmówcy i rozmowy, a zarazem tworzyła odrębny literacki świat. Zadawała z pozoru głupie pytania, często naiwne, takie, których na ogół dziennikarze nie mają odwagi zadać swym wybitnym rozmówcom. Kiedy tworzyła portrety intelektualistów poprzez opis ich bibliotek i stosunku do książek, dobierała się do najskrytszych tajników duszy, nie chodziło o odkrywanie intymności na użytek mediów, o plotkę i sensację. Chodziło o odkrycie prawdy o człowieku. Wywiad z profesor Marią Janion zaczynał się od najdziwniejszego pytania w dziejach dziennikarstwa. “O Jezus Maria!" - zaczynała Basia swoją rozmowę przytłoczona biblioteką Pani Profesor pochłaniającą całe jej mieszkanie i ją samą. Miała swoje pisarskie obsesje, na przykład, gdzie postawić akapit. Mówiła, że prawie nikt w Polsce nie potrafi tego robić. I pewnie miała rację. Pośród dzisiejszej bylejakości była jakby przedwojenna ze swoimi niezłomnymi pisarskimi zasadami, genialnym uchem i potęgą smaku.

Basia to był cały świat. Kochała rośliny. Jej warszawskie mieszkanie i wiejską chałupę otaczały kwiaty. Miała bezbłędny gust, co było widać nie tylko w tekstach, także w jej stroju, w urządzeniu obu domów. Tymi rzeczami zajmowała się sama i pewnie miała rację, bo nikt nie zrobiłby tego lepiej od niej. Umiała też wspaniale gotować, to ją tak bardzo cieszyło. W sałatach zawsze znajdowało się zerwane w ogrodzie kwiaty. Nie była dziennikarką działającą bez znieczulenia, była osobą czułą i namiętną. Człowiekiem, który wszystko robił z pasją i perfekcją, przynajmniej na pozór przychodzącą z łatwością.

Od kilku lat jej nową namiętnością stały się podróże. Jeździła ze swoim mężem, Wiesławem Władyką, samochodem po Europie. Późno, ale z tym większym apetytem odkryła Paryż. I nie pisała o tym - myślę, że nie chciała sentymentalizować własnych wspomnień. To pewnie byłoby babskie, a nie kobiece. Miała fioła na punkcie swojej córki, Marysi Snopkiewicz, która odziedziczyła po rodzicach dziennikarską skłonność, a po matce urodę. Gdy pojawiła się wnuczka Franciszka, Basia oszalała. Basia jako wzorowa babcia? Pewnie, przecież to jedyne, kim można zostać, gdy się kocha.

Bardzo się z Basią lubiliśmy, zawsze była dla mnie dobrym duchem, przejmowała się moim pisaniem, nawet tym o teatrze, choć teatru chyba raczej nie odwiedzała. Uwielbiałem jej teksty i szalone pomysły, które potem okazywały się najmądrzejszymi wyborami. Czemu nie napisałem tego, kiedy żyła? Teraz wobec jej śmierci czuję się bezradny i zdruzgotany.

Basiu, pokłoń się swoim przyjaciołom po tamtej stronie. Pozdrów państwa Turowiczów. Pamiętasz finał najpiękniejszego wywiadu z nimi, ten o walizkach, które służą do podróżowania? Nie spakowałaś swoich bagaży odchodząc nagle i tragicznie. Ale to nie byłoby w twoim guście.

Są straty, z którymi się nie można pogodzić. Płaczemy po Tobie bardzo. Kto teraz powie, jak stawiać akapit?

Basiu!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2004