Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak powiedział Grzegorz Schetyna o wyzwoleniu obozu Auschwitz, wywołując tym międzynarodową burzę. Słowami polskiego ministra oburzył się Siergiej Ławrow, tłumaczył go z kolei (w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”) prezydent Komorowski. Nie wchodząc z racji szczupłości miejsca w szczegóły, warto jednak zauważyć, że:
– po pierwsze, dominująca dziś w Moskwie narracja głosi, że wyzwolenie obozu było wyłącznie zasługą rosyjską, a Ukraińcy przed 70 laty byli po stronie III Rzeszy. W gruncie rzeczy jedyne więc, co zrobił szef polskiej dyplomacji, to próba naruszenia spójności propagandy Kremla, szkodzącej sprawie ukraińskiej także przez instrumentalizowanie historii (zresztą, tu na marginesie: skala rosyjskiej współpracy z Niemcami podczas II wojny była w istocie dużo większa od współpracy ukraińskiej);
– po drugie, z perspektywy więźniów Auschwitz i innych obozów było to oczywiście wyzwolenie, koniec piekła. Choć równocześnie Armia Czerwona nie przyniosła Polsce wolności. A jak widać w opowieściach, które publikujemy w dodatku historycznym do najnowszego numeru, po 1945 r. komuniści represjonowali także wielu więźniów Auschwitz (za ich działalność w AK czy powojennym podziemiu; choćby przypadek Witolda Pileckiego). W styczniu 1945 r. na terenie „Polski lubelskiej” niedawne kacety (np. Majdanek) działały nadal jako obozy NKWD/UB. I także część Auschwitz była tak wykorzystywana po 1945 r.
– po trzecie wreszcie fakt, że na terenie obozu Armia Czerwona zastała zaledwie garstkę ocalonych, wiąże się również z tym, iż jej ofensywa miała inne priorytety (27 stycznia 1945 r. sowieckie czołgi zbliżały się do Odry); wcześniej zaś sowieckie lotnictwo nie bombardowało otoczenia obozu, choć miało takie techniczne możliwości.
W istocie: Auschwitz nie ma sensu upolityczniać. Gubią się w tym zarówno ludzkie dramaty, jak historyczna prawda. ©℗