Atlantyckie wyobcowanie

Polityka Donalda Trumpa, który ignoruje sojuszników, może doprowadzić do pęknięcia wewnątrz Zachodu. Na początek – psychologicznego.

14.05.2018

Czyta się kilka minut

Mural na ścianie byłej ambasady amerykańskiej w Teheranie, 8 maja 2018 r. / VAHID SALEMI / AP / EAST NEWS /
Mural na ścianie byłej ambasady amerykańskiej w Teheranie, 8 maja 2018 r. / VAHID SALEMI / AP / EAST NEWS /

Gdy za niespełna miesiąc prezydent USA i przywódca Korei Północnej spotkają się w Singapurze, powinni szybko znaleźć wspólny język. Może nawet znajdą w sobie rodzaj wspólnoty. Bo mimo lat świetlnych, jakie dzielą Stany i komunistyczny skansen, Donald Trump i Kim Dzong Un zdają się podobni. Obaj chcą znaczyć dużo więcej, niż pozwalają im na to ich możliwości. Obaj narcystycznie wielbią siebie i pozwalają się wielbić (choć za wyłamanie się ze schematu ich otoczeniu grożą skrajnie odmienne skutki: w USA można napisać książkę, jak były szef FBI, w państwie Kima stracić głowę).

Obaj są przy tym amoralni. Kim jako pan życia i śmierci swych poddanych. Trump jako ekstremalna odmiana polityka amoralnego systemowo, w życiu pu-blicznym i prywatnym. Systemowo w tym sensie, że choć łamanie norm nie jest w zachodniej demokracji rzadkie (również u prezydentów USA), to ujawnienie tego uważane jest (powinno być), także przez samych zainteresowanych, za coś złego. Tymczasem Trump ostentacyjnie niszczy granice tego, co dopuszczalne, a pogardę dla norm postrzega jako dowód siły, niezależności i wyjątkowości (wielu jego sympatyków chyba podziela ten punkt widzenia). Gdybyż jeszcze, w jego decyzjach dotyczących światowej polityki, w ślad za tym faktycznie szły mądrość i strategia, za sprawą których Ameryka i Zachód stawałyby się silniejsze...

Trudno przewidzieć, jakie skutki dla Bliskiego Wschodu będzie mieć decyzja, którą Trump podjął w minionym tygodniu – jednostronnie wypowiadając porozumienie nuklearne z Iranem. Negocjowana kilkanaście lat i podpisana w 2015 r. przez Iran i sześć krajów (stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ – USA, Wielką Brytanię, Francję, Rosję i Chiny – oraz Niemcy) umowa przewidywała zamrożenie irańskiego programu atomowego, a w zamian zniesienie sankcji. Wprawdzie premier Izraela Netanjahu, twierdzi, że Iran łamie ustale-nia, ale nie przedstawił na to dowodów.

Widać za to, że brak broni atomowej nie przeszkodził Iranowi w umacnianiu wpływów na Bliskim Wschodzie jako regionalnego mocarstwa, które „mebluje” swe otoczenie, wykorzystując do tego wojnę w Syrii. Przypadek (raczej) sprawił, że również w minionym tygodniu doszło do pierwszego otwartego starcia irań-sko-izraelskiego: Irańczycy ostrzelali wzgórza Golan, a ­Izrael – irańską infrastrukturę militarną w różnych miejscach Syrii. I może tu właśnie w irańskiej ekspansji, a nie w rzekomym łamaniu umowy atomowej, należy szukać przyczyn decyzji Trumpa.

Ale nawet jeżeli są powody, by twardo „powstrzymywać” Iran – ramię w ramię z Izraelem i Arabią Saudyjską – to jest też dość powo-dów, by nie załatwiać tego w taki sposób. W przekonaniu o swej mądrości i sile Trump nie tylko postawił Londyn, Paryż i Berlin (i inne stolice) przed faktem dokonanym, ale uczynił to w sposób upokarzający: firmy z tych państw mają „90 do 180 dni” na opuszczenie Iranu, pod groźbą sankcji. Nowy ambasador USA w Berlinie, ponoć gorliwy „trumpista”, zaczął pracę od tego, że wezwał niemieckie firmy (wzorem idola na Twitterze), by „niezwłocznie” zniknęły z Iranu. Można sobie wyobrazić, jak to odebrano.

Europejskie firmy nie zbiednieją – handel z Iranem to ułamek ich aktywności (niemiecki eksport do Iranu wynosił ostatnio 3 mld euro rocznie, zaś do USA 115 mld). Za to polityczne skutki decyzji (i stylu) Trumpa mogą być poważne. Histerią byłoby twierdzić (jak wpływowa niemiecka gazeta), że to „chwilowy koniec transatlantyckiego sojuszu”. Ale duży krok w tym kierunku został uczyniony – także na płaszczyźnie psychologicznej. ©℗

Tekst ukończono w niedzielę 13 maja


CZYTAJ TAKŻE:

Karolina Przewrocka-Aderet z Tel Awiwu: Na drugim planie świętowania 70. rocznicy ogłoszenia niepodległości Izraela rozgrywa się dramat: Palestyńczycy upamiętniają w tych dniach kolejną rocznicę Nakby – wygnania z domów po ogłoszeniu izraelskiej niepodległości w 1948 r. Do wczesnego popołudnia w starciach z izraelskim wojskiem na granicy z Gazą zginęło dziś 16 Palestyńczyków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2018