Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest 1:0 dla Izraela. Większość obywateli ma powód do radości: długa lista międzynarodowych osiągnięć – politycznych, sportowych, muzycznych i militarnych - w ciągu tygodnia poprzedzającego święto Jerozolimy i 70. rocznicę ogłoszenia niepodległości Izraela (według kalendarza gregoriańskiego) wydaje się darem z nieba.
Zaczęło się od kolarskiego wyścigu Giro d’Italia, którego początkowy odcinek przebiegał po raz pierwszy w historii przez Ziemię Świętą. Obrazy Jerozolimy, definiowanej jako izraelska stolica, oglądały w telewizorach setki milionów ludzi na całym świecie, wraz z poruszonymi do głębi mieszkańcami, którzy po raz pierwszy zobaczyli swój kraj z takiej perspektywy. Benjamin Netanjahu nie mógł liczyć na lepszą promocję swojego ulubionego hasła: że „Izrael to wyspa stabilności”, normalny i bezpieczny kraj, tylko otoczony szaleńcami życzącymi mu porażki.
Dobra passa premiera utrzymywała się wraz z ogłoszeniem przez Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu się z porozumienia nuklearnego z Iranem i nałożenia nań sankcji. W świat poszła wiadomość, że Izrael – kraj mały i niepozorny – może dyktować światowemu mocarstwu listę swoich życzeń i zażaleń.
Nie minęła, gdy Izrael ogłosił zwycięstwo w nieoficjalnej wojnie, którą prowadził na terytorium Syrii z Irańczykami. Izraelskie siły powietrzne, jedne z najsilniejszych na świecie, błyskawicznie pozbyły się irańskich rakiet, a niektóre z nich przechwyciły w powietrzu dzięki systemowi Żelaznej Kopuły. O eskalacji konfliktu większość Izraelczyków dowiedziała się więc dopiero z porannych wiadomości.
Ale to nie wszystko. Sobotni finał konkursu Eurowizji zakończył się wielkim zwycięstwem reprezentantki Izraela, Netty Barzilay. Dziękując za wygraną, krzyknęła słowa powtarzane w pesachowej modlitwie: „w przyszłym roku w Jerozolimie!”. Uwadze izraelskich widzów nie umknęło wprawdzie, że łącząc się z jury prowadząca imprezę Portugalka powiedziała „szalom, Izrael”, nie wymieniając miasta z nazwy, jak to jest zwyczajowo przyjęte. Ale kropla dziegciu nie wpłynęła na szaloną radość po zwycięstwie. Fakt, że w przyszłym roku Eurowizja odbędzie się w Jerozolimie, pokazuje, kto ostatecznie w tej grze wygrywa.
Jeśli lista sukcesów wciąż wydaje nam się za krótka, oto wisienka na torcie: dziś po południu amerykańska delegacja z udziałem Ivanki Trump i Jareda Kushnera otworzy w Jerozolimie siedzibę ambasady, przeniesioną decyzją prezydenta Trumpa z Tel Awiwu na znak uznania Jerozolimy za prawowitą stolicę Izraela. To wszystko na oczach niezadowolonej Europy, która naciska, by przyszłość Jerozolimy była zdeterminowana na podstawie negocjacji z Palestyńczykami, którzy również chcieliby w tym mieście zobaczyć swoją stolicę.
Na drugim planie radosnego, biało-niebieskiego świętowania, rozgrywa się dramat: Palestyńczycy upamiętniają w tych dniach kolejną rocznicę Nakby – katastrofy, którą było dla nich wygnanie z domów po ogłoszeniu izraelskiej niepodległości w 1948 r. Do wczesnego popołudnia w starciach z izraelskim wojskiem na granicy z Gazą zginęło dziś 16 Palestyńczyków. Dopiero kolejne dni pokażą, jak region zapamięta maj 2018 roku.
I pytanie, czy wciąż będzie to 1:0 dla Izraela.
Artykuł ukończono w poniedziałek 14 maja o 13.00
Aktualizacja: 14 maja, 21:45
CZYTAJ TAKŻE:
Atlantyckie wyobcowanie: Polityka Donalda Trumpa, który ignoruje sojuszników, może doprowadzić
do pęknięcia wewnątrz Zachodu. Na początek – psychologicznego.