Anna Csillag

Same pozory na tym zdjęciu. I prostota, wszystko jak od linijki wykreślone. Rygorowi nie poddają się tylko włosy ponad miarę, ręka z lusterkiem i smugi światła.

15.09.2009

Czyta się kilka minut

/fot. z kolekcji Wojciecha Nowickiego /
/fot. z kolekcji Wojciecha Nowickiego /

I Annie Csillag rosły, rosły włosy

Czesław Miłosz, "Traktat poetycki"

Z gładkiej, równomiernie sepiowej powierzchni zdjęcia w pierwszej chwili przebijają się jedynie plamy światła, u dołu. Widać, że dzień był słoneczny, plamy słońca do białego wypalają kartkę papieru. A to, co widać potem, sprowadza się do paru słów: we wnętrzu, którego wielkości trudno się domyślać, na tle mieszczańskiej szafy stoi młoda kobieta i przegląda się w lusterku.

Kompozycja najprostsza z możliwych, bo wszystko na tym zdjęciu jest pionowe: pionowy kadr, boki i płyciny szafy biegnące z góry do dołu, brzegi zdjęcia tworzące ciemne linie po bokach; a także ciemny kształt po lewej stronie, nieco pochylony, może futerał jakiegoś instrumentu? I nawet ona, kobieta, poddaje się kompozycji, bo ustawiona centralnie, stoi z głową lekko pochyloną, żeby lepiej widzieć odbicie własnej twarzy. Najważniejsze: długimi falami spływają z niej włosy, które nie wiadomo, gdzie się kończą - muszę się wpatrywać, żeby znaleźć to miejsce; dopiero poniżej bioder zlewają się w jedno z fałdami sukni, która chwilę dalej zapada się w ciemność. Poniżej sukni połyskuje wysoko sznurowany bucik (samotny, nie do pary. Widać, drugą nogę może podniosła, a może schowała z tyłu). Zwykła fotografia - ale "koniec końców czas stawia większość fotografii, nawet najbardziej amatorskich, w rzędzie dzieł sztuki" (Sontag). Przykuwa wzrok...

Kobieta pozuje fotografowi (skąd wiem, że to był mężczyzna? który obserwuje ją zafascynowany) - choć mam wrażenie, że bardziej pozuje sobie sama, tak mocno w siebie samą, odbitą w lusterku jest wpatrzona. Same pozory na tym zdjęciu, i prostota, wszystko jak od linijki wykreślone. Jedyne momenty w tej fotografii, które się nie poddają rygorowi: puszyste włosy, te włosy ponad miarę, ręka z lusterkiem i smugi światła.

Jak to często bywa w przypadku prywatnej fotografii, informacji jest niewiele, prawie zupełnie ich brak. Poza przybliżoną datą, bo na odwrocie zdjęcia ktoś zapisał ołówkiem, tym charakterem pisma, który już nie wróci: "rok 1917". A więc zapewne Polska, w roku rosyjskiej rewolucji - której echa całkiem są tu nieobecne, tak jak echa wszystkiego, co historyczne i znaczne. Pozostała intymność - fotograf i jego modelka w zamkniętym pomieszczeniu, i poza, o której nie wiadomo, czy ją wymyślił fotograf, czy modelka. W roku, po którym świat już nigdy nie powrócił do dawnej postaci, mężczyzna staje naprzeciw długowłosej dziewczyny i na swój sposób ją podgląda.

***

W czasie, kiedy wykonano to zdjęcie, szpalty gazet zaludniał wizerunek Anny Csillag, której Józef Wittlin włożył w usta te słowa: "Od lat trzydziestu - pomiędzy szpaltami / Stoję w gazetach twoich niby święta. / Jak lilję trzymam gałązkę z gwiazdami, / Czas mej anielskiej urody nie zmienia". Był to "wizerunek kobiety o kształtach raczej silnych i przysadkowatych, o twarzy pełnej energii i doświadczenia" (to z kolei Bruno Schulz). Urodziła się na Morawach, a włosy miała nieskończenie długie; to była już nie fryzura, a osobna istota, własnym życiem obdarzona, która pomagała sprzedać cudowną miksturę na porost owłosienia. To właśnie dzięki jej stosowaniu głowę Anny Csillag zarósł ten "nieprawdopodobny wybryk natury, płaszcz fałdzisty i obfity". Obok rysunku biegła historia opowiedziana w prostych słowach; historia, którą Schulz nazywa historią Hioba: najpierw dopust boży, czyli łysiejąca głowa, oznaczająca wykluczenie, zaprzeczenie kobiecości - a potem mikstura i cud, ciągnący się do ziemi, nadnaturalny, włosiane futro, zazdrość budzące i zdumienie (gwarantując przy tym handlowy sukces i obecność w każdej gazecie). Ciekawe, czy nasze gwiazdy reklamy znajdą swoich Schulzów i Miłoszów, którzy wyratują je od zapomnienia.

Dziewczyna ze zdjęcia to nieznany sobowtór Anny Csillag, jakaś jej inna, zapoznana wersja. Mogę wpatrywać się w jej twarz, jej włosy, próbuję wyczytać cokolwiek z umeblowania tego jej (a może i nie jej) pokoju - ale nic tu nie ma, same niedopowiedzenia, domyślniki. Poza jednym pewnikiem: stoi przede mną kobieta.

***

Natychmiast powyżej przegubu ręka ginie w ciemnym rękawie sukni, i to już koniec ciała; zaś twarz jest obudowana tym rozrośniętym, choć przecież zadbanym futrem, tym "płaszczem fałdzistym"; to twarz ukryta i ubrana.

W twarzy Anny Csillag bis nawet wzrok się chowa - i to jest właśnie miejsce brakujące w tej fotografii, które jednak magnetycznie przyciąga spojrzenie patrzącego, moje spojrzenie. Jej wzrok ucieka przed moim, bo wplątał się na zawsze w grę luster. Dziewczyna o długich włosach nie patrzy na fotografa, tylko na siebie w lusterku odbitą: w lusterku odbijają się oczy, w których odbija się lusterko, a w nim oczy, i tak bez końca. Zwykły portret en pied, we wnętrzu, ubranie od stóp do głów, całkowita obojętność dla zewnętrznego świata, i oczy zamknięte w pułapce; tylko te włosy rozpuszczone, rozczesane wydała na widok, gestem pogardliwym: a patrz sobie do woli, daję ci przyzwolenie.

Na tym zdjęciu nie ma miejsca na pożądanie, tęskne spojrzenia ani ludzkie tarło. Jeśli jest w tej fotografii jakieś oddanie, fizyczne, psychiczne, jeśli jest jakakolwiek uległość - to właśnie w tym, że Anna Csillag (nie potrafię już nazwać jej inaczej) daje się obserwować, sfotografować w chwili najbardziej intymnej z możliwych: kiedy kontempluje siebie, siebie podziwia, oddaje się miłości własnej. Wszystko zostało przygotowane dla innej fotografii, dla słodkiego portretu; jest scena, czyli tło i dzień świetlisty; jest ona, w długą suknię odziana, zakryta, uczesana, ukoronowana koroną z włosów. A jednak nie piękno z niej emanuje (choć wystawia na pokaz jego atrybuty), lecz potężny chłód i oddalenie.

Ta Anna Csillag jest jak pani Bovary, która oddaje się zmyśleniu.

Bo, jak pisze Ewing, "zdjęcia nie zawsze są tym, za co chcą uchodzić".

***

Zdjęcie długowłosej, w siebie wpatrzonej kobiety jest fragmentem wybrakowanej układanki, elementem, który trudno wpasować w całość; być może całości wcale nie ma. Mogę tylko stwierdzić, że mnie to zdjęcie wciąga, zatrzymuje wzrok i uwagę (choć to nie przyjemność patrzenia, lecz cicha podnieta podglądania); resztę mogę tylko domniemywać: biedę pokojów z dzbankiem i miednicą, uczucia ich mieszkańców. Jeśli odrzucić domysły, pozostaje to, co widoczne: kobieta, lusterko, wpatrzenie w siebie.

Ale może być i tak, że ta fotografia kłamie. Może to wcale nie ona, Anna Csillag jest zimna, może to wcale nie ona wybrała tę pozę, lecz on, fotograf kazał jej tak stanąć i tak się w lusterku przeglądać, jakby była nieobecna i na wszystko obojętna. Może było jeszcze inaczej, nie wiem jak. Pokrętna prawda fotografii jest wyłącznie w tym, co jest nam dane do zobaczenia; fotografia nie tłumaczy świata, ale pokazuje wyrwane obrazy, jak kartki z książki, gdzie tekst się zaczyna w pół słowa i kończy równie gwałtownie. Fotografia daje do zobaczenia, że było właśnie tak, ale nie wyjaśnia dlaczego. Nie tłumaczy cierpliwie. Pozwala podglądnąć przez dziurkę od klucza, ale skąpi komentarza. Fotografia na śmieszność naraża każdego, kto za jej pomocą chciałby wyjaśniać świat (a autor zdjęcia zawsze przekonany, że przemawia prawdziwie; komentator zaś, krytyk, który już w prawdę zdjęć nie wierzy, wokół obrazów zmyśla prawdę własną).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, publicysta, krytyk kulinarny i kurator wystaw fotograficznych. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Jego teksty z lat 2008-2010 publikowane w „Tygodniku Powszechnym” zostały wydane w zbiorze „Dno oka” (2010, finał nagrody Nike). Opublikował… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2009