Ankieta „Tygodnika”: niemieckie wybory a sprawa polska

Czy po wyborach w Niemczech i powstaniu nowego rządu należy spodziewać się zmiany w relacjach polsko-niemieckich? Takie pytania zadaliśmy publicystom młodszego pokolenia, specjalizującym się w problematyce polsko-niemieckiej.

PIOTR BURAS: Konsens i kontynuacja

Wynik wyborów w Niemczech ma z punktu widzenia Polski marginalne znaczenie. Na przejęcie władzy przez lewicę w 1998 r. patrzono u nas sceptycznie, mając w pamięci dystans SPD do Solidarności w latach 80. i kierując się sentymentem do kanclerza Kohla. W 2002 i w szczególności w 2005 r. to znowu chadecja mogła uchodzić za lepszego sojusznika Polski. Kanclerz Gerhard Schröder (SPD) zrażał dystansem do USA, egoistyczną polityką w UE i zbliżeniem z Rosją Putina.

Dziś, po czterech lat rządów Wielkiej Koalicji, konsens w polityce zagranicznej Niemiec (wyłączając populistyczną Partię Lewicy) jest głębszy niż kiedykolwiek. Krytyczne tony wobec Rosji, słyszalne w CDU jeszcze rok temu po wojnie z Gruzją, ucichły. Kanclerz Merkel osobiście zaangażowała się na rzecz sprzedaży Opla koncernowi Magna, za którym stoją pieniądze rosyjskiego państwowego Sberbanku. W kwestii interesującego nas rozszerzenia NATO i UE na Wschód poglądy obu największych partii są zbieżnie sceptyczne. Także w kwestii udziału w operacji w Afganistanie i CDU, i SPD oscylują między odpowiedzialnością za podjęte zobowiązania a poczuciem, że trzeba myśleć o uporządkowanym odwrocie. Opozycyjna FDP z konsensu w tych sprawach się nie wyłamuje. Jej koalicja z CDU/CSU może być dla nas mniej wygodna niż koalicja dotychczasowa tylko z drugorzędnych powodów. Udział Eriki Steinbach we władzach osławionego Widocznego Znaku przeciw Wypędzeniom jest wtedy bardziej prawdopodobny. Ale większe znaczenie niż dla meritum sprawy ma to dla polskiej polityki wewnętrznej, w której - można się spodziewać - znów będzie eksploatowany temat niemiecki. Liberałowie nie mają poza tym rozbudowanych kontaktów z Polską i przejście do opozycji doświadczonych w tych relacjach polityków SPD może przynajmniej na czas jakiś okazać się stratą.

Ale znacznie ważniejsze będzie co innego: jak szybko Niemcy podniosą się z kryzysu i czy nowy rząd będzie stabilny? Wiele wskazuje, że skutki kryzysu Niemcy odczują dopiero późną jesienią i w 2010 r. Z kolei silna pozycja Partii Lewicy spowoduje, że nacisk populistów na rząd będzie większy niż dotąd. Niezależnie więc od składu koalicji, Niemcy będą po wyborach partnerem trudniejszym, bo silniej niż dotąd skupionym na rozwiązywaniu własnych problemów (w latach 2005-2008 przeżywały wyjątkową koniunkturę) i dbającym o każdy grosz. Szczególnie w perspektywie negocjacji nad nowym budżetem UE to ważna informacja. Dziś nie sposób przewidzieć, który rząd - CDU/CSU-FDP czy CDU/CSU--SPD - lepiej poradzi sobie z czekającymi Niemcy wyzwaniami. A to ma dla Polski i Europy kluczowe znaczenie.

PIOTR BURAS (ur. 1974) jest publicystą "Gazety Wyborczej", mieszka w Berlinie. Opublikował m.in. antologię "Pamięć wypędzonych" (współredaktor), "Dokąd prowadzi niemiecka droga? Polityka zagraniczna Niemiec 2001-2004".

GERHARD GNAUCK: Portret na biurku

Po czterech latach Wielkiej Koalicji chadeków i socjaldemokratów, która nie sprzyja formułowaniu klarownych alternatyw (bo "walczą" ze sobą dwie największe partie, do dnia wyborów pozostające partnerami), i po dość nudnej kampanii wyborczej - proszę i tym razem nie spodziewać się w Niemczech jakiejś rewolucji wrześniowo-październikowej.

Niemcy nie lubią rewolucji. Dziś dwie trzecie wyborców spodziewa się, że pani kanclerz pozostanie panią kanclerz. Przy czym sondaże dają największe szanse na utworzenie nowej koalicji: chadecko-liberalnej (ostatni sondaż: CDU/CSU - 35 proc., a FDP - 13 proc. głosów). To wróży, że ministrem spraw zagranicznych u boku Merkel zostanie nie obecny minister Steinmeier, demonstrujący na każdym kroku serdeczną przyjaźń z kolegą Sikorskim, lecz liberał Westerwelle. Czego się spodziewać?

W wywiadzie dla naszej gazety "Die Welt" na pytanie, gdzie widzi na świecie "strefy nadziei", Westerwelle wymienił jedną: stosunki Niemiec ze swoimi wschodnimi sąsiadami. Poza tym chwalił politykę Berlina po wojnie w Gruzji jako realistyczną i stanowczą zarazem. Pewnie będzie chciał ją kontynuować. Byłem jednak świadkiem, jak ów polityk w 2000 r. był oprowadzany po polskim stoisku na Targach Książki we Frankfurcie i odniosłem wrażenie, że porusza się on trochę po omacku, jak na obcej planecie. Urlop spędza najchętniej w Hiszpanii i we Włoszech. Jednym słowem, jest on uosobieniem Niemca z Zachodu: prawie całe życie spędził w idyllicznym miasteczku Bonn (ongiś stolicy) i w jego okolicy.

A co z panią Steinbach? Czy po wyjściu lewicy z rządu zwiększy swoje wpływy? Jeśli do tego dojdzie, to raczej w niewielkim wymiarze. Prawdopodobne więc jest, że Tusk i Merkel, na której życiu i myśleniu wydarzenia lat 1980-89 w Polsce zostawiły bardzo osobiste piętno, dalej będą nadawać ton stosunkom polsko-niemieckim. Ale... na biurku pani kanclerz wciąż stoi portret pewnej carycy. Widać to było ostatnio w przedwyborczym filmie dokumentalnym o Merkel, wyświetlonym przez niemiecką telewizję. Nie ma to jak więzi sąsiedztwa - Angela spędziła młodość na zachód od Szczecina, skąd pochodziła wielka Katarzyna...

GERHARD GNAUCK (ur. 1964) jest korespondentem konserwatywnego dziennika "Die Welt" na Polskę, Ukrainę, Białoruś i kraje bałtyckie. Mieszka w Warszawie. Ostatnio wydał książkę "Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata".

PIOTR SEMKA: Aksamitny paternalizm

Angela Merkel ma za sobą ostatni chyba płotek w biegu do ponownego objęcia funkcji kanclerza. Umiejętnie rozbroiła kryzys wywołany zbombardowaniem cywilów w Afganistanie, za co odpowiedzialna była Bundeswehra. Jeśli więc sondaże dobrze oddają nastroje, chadecja z liberałami zdobędzie ponad połowę głosów. Może dla większej pewności Merkel doprosi do koalicji Zielonych i tak powstanie "Jamajka": koalicja czarno-żółto-zielona.

Pytanie dla Polski istotne brzmi: kto zostanie ministrem spraw zagranicznych? Do tej funkcji tradycyjnie aspirują liberałowie, ich lider Guido Westerwelle oczekuje tej teki dla siebie. Ale rzecz nie jest przesądzona. Na dodatek ostatnie cztery lata pokazały, że polityką zagraniczną faktycznie kieruje kanclerz Merkel. Dla Polski oznacza to ciąg dalszy polityki, którą nazwałbym "aksamitnym paternalizmem". To mieszanina drobiazgowej wręcz dbałości o historyczne gesty wobec Polski i gesty podkreślające partnerstwo polsko-niemieckie oraz, z drugiej strony, pryncypialnej dbałości o te niemieckie interesy, które pani kanclerz uważa za strategiczne, jak kooperacja z Rosją, rurociąg bałtycki czy kluczowa pozycja Niemiec w Unii. To polityka stawiająca na Donalda Tuska jako na jedyną akceptowalną ekipę po stronie polskiej. W ostatnich latach niemiecka dyplomacja machnęła ręką na utrzymywanie choćby symbolicznych kontaktów z opozycją - nie tylko z PiS-em, mającym w Niemczech opinię "czarnego luda", ale też z SLD.

Warto też pamiętać, że jednym z partnerów w koalicji Angeli Merkel będzie bawarska CSU. Ma to znaczenie dla stosunków polsko-niemieckich, bo CSU gromko deklaruje, że nie spocznie, dopóki Erika Steinbach nie wejdzie do rady Widocznego Znaku, a odejście od władzy SPD na pewno odbije się na kształcie tej placówki. Jej szef, historyk Markus Kittel, utożsamiany jest z CSU. Podczas głosowania nad jego kandydaturą członkini rady fundacji Angelica Schwall-Düren z SPD wstrzymała się od głosu, demonstrując, jak bardzo poglądy Kittela odbiegają od tych, które wiążemy z etosem socjaldemokratów.

Jeśli po 27 września powstanie mocny rząd chadecko-liberalny, to siłą rzeczy kwestie historyczne będą powracać. Widać już, że kanclerz Merkel buduje następującą logikę: Niemcy nie uchylają się od odpowiedzialności za II wojnę, nie kwestionują związku przyczynowo-skutkowego między wysiedleniami a rozpętaną przez Hitlera wojną, ale - tu pojawia się zawsze ciąg dalszy zdania - wysiedlenia były niesprawiedliwością i bezprawiem. Ten paradygmat chyba na dobre zagości w niemieckiej polityce historycznej.

PIOTR SEMKA (ur. 1965) jest publicystą dziennika "Rzeczpospolita". Historyk, w 2008 r. wydał książkę "Obrazki z wystawy", poświęconą zmianom w niemieckiej pamięci historycznej.

Opracował WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2009