Angielski i Szekspir

Wielka Brytania - kraj piłki nożnej, Szekspira i piwa. Oto stereotyp kulturowy. Są jednak Polacy, którzy starają się go zmienić i obecnych w Polsce raczej „turystycznie” Brytyjczyków zastępować. Niektórzy z nich pracują w British Council.

01.06.2003

Czyta się kilka minut

Losy Polski i Wielkiej Brytanii splatały się często i niespokojnie. Od sojuszniczej współpracy do złości na Churchilla za porozumienia jałtańskie. Wielu Polaków na Wyspach pracuje (znaczna część oczywiście nielegalnie). Należymy razem do NATO i wspólnie prowadzimy wojnę. Ale gdy ostatnio w parlamencie Wielkiej Brytanii premier Tony Blair powiedział, że również Polska uczestniczy w wojennej koalicji, na sali rozległ się śmiech.

Czym jest British Council? Instytucję założono w późnych latach 30., jako agendę rządową (obecnie jest organizacją apolityczną, o charakterze non-profit) dla wspierania kulturalnych i edukacyjnych stosunków z innymi krajami, ze szczególnym uwzględnieniem nauki języka angielskiego.

Instytut powstał w wyniku działań grupy wpływowych obywateli, przekonanych że brytyjskie ideały demokracji należy przeciwstawić rosnącemu w siłę faszyzmowi. Powołano wtedy Komitet do spraw Kontaktów z Innymi Państwami (British Commitee for Relations with Other Countries), który przerodził się w British Council. Miano nauczać angielskiego - innym, nie mniej ważnym zadaniem była jednak walka propagandowa. Początkowo zakładano filie głównie na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Łacińskiej. „Oczywiście lekcje angielskiego i nauka Szekspira niemogły wstrzymać II wojny światowej, ale w trakcie samej wojny British Council odgrywał ważną rolę w świecie neutralnym, próbując zdobywać sympatię dla sprawy brytyjskiej” - pisze na stronie internetowej organizacji Nicolas J. Cull, profesor studiów amerykańskich Uniwersytetu Leicester.

W polskich liceach standardem stają się klasy dwujęzyczne, w których licealiści, oprócz nauki wielu przedmiotów tylko w obcym języku, żeby otrzymać potwierdzenie matury muszą zdać oficjalny egzamin językowy. Wielu z nich korzysta z oferty profesjonalnych ośrodków językowych (takich jak British Council) w przekonaniu, że sama szkoła nie jest w stanie ich do tego przygotować. Można nawet powiedzieć o snobistycznej modzie na naukę języków. Powszechnie wiadomo, że przy poszukiwaniu pracy posługiwanie się angielskim oznacza już prawie tyle, co dobre posługiwanie się polskim. Stało się standardem.

- Na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza pojawiła się specjalna możliwość wyjazdu dla studentów filozofii na stypendium do Londynu - opowiada jeden ze studentów. Momentalnie wszystkie cztery miejsca zostały „przechwycone”. Moda na Wielką Brytanię istnieje. Remigiusz Walewski, student politologii z Uniwersytetu Szczecińskiego, który miał możliwość (w ramach unijnego programu Socrates - Erasmus) studiować na Uniwersytecie Exeter, o pobycie mówi w sposób entuzjastyczny. - To jest zupełnie inne, lepsze studiowanie - opowiada.

Z drugiej strony, każdy Polak słyszał już chyba o problemach z przekraczaniem Kanału La Manche i z brytyjskimi „immigration officers”. Polacy wyjeżdżający na naukę języka do Wielkiej Brytanii nie mają dziś szansy na legalną pracę. Zmienić to ma jednak umowa, w sprawie której deklarację sygnowali we wrześniu 2002 r. ministerpracy Jerzy Hausner oraz przedstawiciele brytyjskiego rządu.

W Polsce pierwsze biuro British Council powstało już w 1938 r. Zamknięte na czas wojny, ponownie otwarto w roku 1946. Obecnie działają ośrodki w Warszawie i Krakowie. Czym się zajmują?

Instytut utworzył 18 specjalnych ośrodków egzaminacyjnych, zajmujących się przeprowadzaniem sprawdzianów językowych (British Council administruje przeprowadzaniem egzaminów). Każdy, kto ma ochotę (a są to m.in. polscy policjanci i wojskowi korzystający ze specjalnego programu BC) może uczyć się języka (1200 zł za semestr nauki w Krakowie, 2000 zł w Warszawie), uzyskać poradę w zakresie wyjazdu do Wielkiej Brytanii, wreszcie ubiegać się o jedno ze stypendiów oferowanych przez British Council wspólnie z ambasadą brytyjską, m.in. o stypendium Josepha Condrada dla absolwentów szkół wyższych. Studenci mogą również skorzystać ze specjalnych bibliotek angielskich (dotychczas powstało 10 takich placówek), powołanych przy polskich uniwersytetach przy współpracy BC.

British Council stara się także popularyzować Wielką Brytanię na inne sposoby. - W brytyjskiej ambasadzie nie ma attache kulturalnego i British Council taką funkcję bardzo dobrze spełnia - tłumaczy Jerzy Jarniewicz, współpracujący z BC krytyk, tłumacz, wykładowca literatury angielskiej na Uniwersytecie w Łodzi i Warszawie. - Organizuje np. pokazy filmów poświęconych problemowi globalizacji języka angielskiego, seminaria na temat edukacji, a także spotkania z pisarzami, wystawy plastyczne, pokazy mody... - Po prostu promujemy osiągnięcia Wielkiej Brytanii - dodaje dyrektor BC w Krakowie, Alicja Dudziak. Czy to się uda?

- To jest nie tylko możliwe, ale właśnie się dzieje - odpowiada z przekonaniem Jerzy Jarniewicz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielka Brytania (22/2003)