Amerykańskie nostalgie

Wystawa "American Dream" dowodzi, że nawet Disney ma znaczenie polityczne. Wie o tym każdy, kto w PRL-u kupował gumę do żucia.

21.07.2009

Czyta się kilka minut

Kiedy zaczął się polski sen o Ameryce? W czasach, gdy Polska traciła państwowość, a Kościuszko walczył o wolność Stanów Zjednoczonych? Gdy w styczniu 1918 r. Wilson postulował powstanie niepodległego państwa polskiego z dostępem do morza, a Hoover organizował transporty humanitarne przez Gdańsk? Pomysłowa, bardzo scenograficzna wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym - otwarta w 90-lecie nawiązania kontaktów państwowych między RP a USA - pokazuje apogeum tego marzenia, przypadające na okres PRL-u. Stany Zjednoczone wydawały się nam wtedy czymś więcej niż ziemią obiecaną - były symbolem i nadzieją wolności. Manifestowało się to bez patosu: częściej przez fascynację kulturą popularną i kiczem, rzadziej przez to, co wysokie bądź alternatywne.

Najpierw wchodzimy więc na słynną Route 66, nazywaną przez Amerykanów "Drogą Matką". W czasie Wielkiego Kryzysu wędrowali nią, w poszukiwaniu pracy, ze Wschodniego Wybrzeża do Kalifornii. Stała się bohaterką zarówno "Gron gniewu" Steinbecka, jak i "Urodzonych morderców" Stone’a... Jest ciemno, mamy wrażenie pustki i przestrzeni. Ale po chwili tracimy orientację: gdzie jesteśmy, jeszcze na pustyni, czy już w Las Vegas?

Z boku atakują nas bowiem szybko zmieniające się obrazy i dźwięki: Flinstonowie obok Charliego Chaplina, Clint Eastwood obok Niny Simon, reklama hot doga obok wszechobecnej (a raczej wszechobecnego, bo to przecież chłopiec) Mickey Mouse, Barbie i Superman obok Charliego Parkera, Nixon obok Kennedych... Natychmiastowe, podświadome skojarzenia z Ameryką. Można by je mnożyć w nieskończoność - tak jak można by dodawać kolejne hasła do towarzyszącego wystawie dowcipnego, dwujęzycznego leksykonu, który pokazuje nie tylko amerykańskie symbole, ale i polskie do nich nawiązania.

Po chwili zauważamy, że zza mocnego, traperskiego głosu Bruce’a Springsteena, śpiewającego "Born in the U.S.A.", przebijają jakieś szmery. Staną się głośniejsze, gdy podejdziemy do niewielkich monitorów. Oglądamy na nich sztywne, czarno-białe edycje Polskiej Kroniki Filmowej: w kolejnej relacji dzielni proletariusze gimnastykują się w proteście przeciw bikiniarzom...

Możemy przed tym uciec, chowając się za ścianę, gdzie prezentowany jest zupełnie inny film - reportaż z festiwalu Woodstock, dobrze oddający psychodeliczność tamtego wydarzenia, które na farmie koło Nowego Jorku zebrało równo przed czterdziestu laty 500 tysięcy osób (co ciekawe; tylko jedna zmarła podczas koncertów z przedawkowania heroiny).

Podstawowe pytanie brzmi, czy fenomen USA nie polega aby na tym, że kicz potrafi tu przejść płynnie w kulturę wysoką. Tezę tę zdaje się potwierdzać fakt, że trzon wystawy stanowią obrazy amerykańskich fotorealistów, pochodzące z kolekcji Susan i Louisa Meiselów. Malarstwo to prezentowane jest w Polsce po raz pierwszy. Malarstwo bardzo dziwne - powstałe w połowie lat 60. i kontynuowane do końca lat 70., stawiające sobie za punkt odniesienia realistyczną, banalną fotografię. I tak Robert Bechtle przedstawia w ten sposób forda mustanga z 1969 r. Charles Bell - dystrybutor gumy do żucia albo flippery. Robert Cottingham - neony. Ralph Goings - przydrożne bary albo naczynia stołowe. Nie chodzi jednak o pustą wirtuozerię, o udowodnienie, że malarstwo może dorównać realizmem fotografii. Te obrazy - pozornie beznamiętne - pełne są nostalgii.

***

Ostatnia kwestia: czy dwadzieścia lat po upadku komunizmu nadal śnimy w Polsce nasz "amerykański sen"? Krakowska prezentacja nie zajmuje się tym tematem. Byłam przekonana, że się obudziliśmy. A jednak... Idąc do Muzeum Narodowego, natknęłam się na reklamy coca-coli. Minął mnie człowiek w "ramonesce", chyba na harleyu-davidsonie. Z radia dowiedziałam się, że wybitni politycy z Europy Środkowej wysłali list do prezydenta Obamy z petycją, by o nas nie zapominał.

Amerykański sen

Muzeum Narodowe w Krakowie, Gmach Główny, 2 lipca - 4 października 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2009