Albion

01.06.2003

Czyta się kilka minut

Angielska wyobraźnia wymyka się jednoznacznym opisom. Porównywano ją do strumienia czy rzeki, tak samo jak angielską poezję. Może jest krynicą wiecznie świeżej i wiecznie nowej wody, jak w hymnie mariańskim z początków XVI wieku: „Zdrowaś! świeża krynico, co tryskasz wciąż nowa...” Można się również dopatrywać jej bliskiego pokrewieństwa z plyn-nym rytmem angielskiej poezji:

W heksametrze bije do góry srebrny słup
                              fontanny,

W pentametrze opada nieprzerwaną melodią.

Można ją porównać do harfy eolskiej, której

... długie nuty wznoszą się i opadają
Rozkoszną falą.

Te slowa Coleridge'a sugerują z kolei potoczyste melodie i szerokie harmonie chromatyczne angielskiej tradycji muzycznej. Gdyby ktoś jednak upierał się przy metaforze literackiej, to najcelniejsza pochodzi od Henry'ego Vaughana (XVII w.): „Niby wielki Pierścień czystego i bezkresnego światła”. Angielska wyobraźnia przybiera postać pierścienia czy kola. Jest bezkresna, bo nie ma początku ani końca; bieży zarówno do przodu, jak i do tylu.

Albion to stare słowo oznaczające Anglię, po celtycku Albio, po gaelicku Alba; w swojej łacińskiej postaci występuje u Pliniusza, w postaci greckiej u Ptolemeusza. Być może oznacza „białą ziemię”, co odnosi się do białości nadmorskich skał, które witały podróżników, i sugeruje nieskazitelną czystość bądź ascetyczność. Skały są jednak również strażnikami - Albion to było imię przedwiecznego olbrzyma, który zadomowił się na wyspie Brytania. Ten „urobiony z żywiołów i emblematyczny olbrzym - pisze Chesterton w swoim studium o Chaucerze - ma kości z naszych ojczystych wzgórz i brodę z naszych ojczystych lasów [...] samotna sylwetka na tle morza i wielka twarz wpatrzona w niebo”. Jego ślady można dostrzec w ogromnych białych koniach, które zaludniały pierwotny krajobraz, wrośniętych w kredę wzgórz. Dzisiaj, tak jak te wietrzejące pomniki, Albion jest nie tyle imieniem, ile echem imienia.

Są niezbite dowody na to, że pojęcie angielskości - „angielskości” Anglosasów, przeciwstawionej „brytyjskości” Celtów - krążyło po świecie anglosaskim. Czcigodny Beda napisał „Historia Ecclesiastica Gentis Anglorum” („Historia kościelna narodu angielskiego”), gdzie uznał „Gens Anglorum” za odrębny naród wyrosły z saskich i staroangielskich korzeni. W kronice Bedy „Anglicy byli nowym narodem »wybranym«, który miał zastąpić skażonego grzechem Brytona w ziemi obiecanej Brytanii”. (Ta wiara w opatrznościowy wybór Boga, najsprawniej wyłożona w XVII wieku przez Miltona, przetrwała aż do drugiej połowy XIX stulecia). Pojęcie angielskości nabrało charakteru religijnego z chwilą, gdy papież Grzegorz I Wielki posłał do Anglii św. Augustyna, z misją ustanowienia Kościoła Anglików, apokryficznie wygłaszając przy okazji słynną uwagę: „non Angli sed Angeli” („Nie Anglowie, lecz anieli”). W biografii z końca VII wieku czytamy, że Grzegorz zaprowadzi „gentem Anglorum” przed oblicze Pańskie na Sądzie Ostatecznym. Ten narodowy zelotyzm należał do powodów, które legły u podstaw sukcesu Reformacji i powołania Church of England.

Król Alfred w traktacie z końca IX wieku kojarzony jest z „rządcami całego narodu angielskiego”, sam siebie zaś określił jako „rex Anglorum et Saxonum”. W przedmowie do przekładu „Cura Pastor alis” Grzegorza mówi o „Angelcynn”, rodzie angielskim, i o „Englisc”. Teksty „D” i „E” „Anglo-Saxon Chronicle” tchną duchem angielskiego nacjonalizmu, roi się w nich bowiem od takich zwrotów jak „ten naród”, „cały lud Anglii” czy „cały kwiat narodu angielskiego”.

Nacjonalizm okresu anglosaskiego aż do dzisiaj karmi się faktem, że żadne inne państwo europejskie nie zdołało przez tak wiele stuleci utrzymać swoich granic. Również literatura angielska należy do najstarszych w Europie. Zwrócono uwagę, że angielska poezja heroiczna po 900 roku pobrzmiewa szczególnie patriotyczną nutą i należy uznać tę datę za znaczącą.

W „Kazaniu Wilka do Anglików” z 1014 roku arcybiskup Wulfstan raz po raz ukazuje theodscipe bądź naród, który obcuje ze sobą w surowej przyjaźni. Jeden z historyków stwierdził: „Angielskość była tworem Anglosasów i to oni powołali Anglię do życia”. W tym kontekście podstawowego znaczenia nabiera fakt, że wiele edyktów i nadań królewskich było pisanych w języku staroangielskim. Język staje się symbolem jedności i tożsamości. W najważniejszym poemacie staroangielskim „Beowulf” głosy charakteryzuje „elokwencja i powściągliwość”, „melancholia” i „stanowczość” - cechy przekazane w spadku późniejszej literaturze angielskiej. W sztuce IX i X wieku angielskość znajduje swój nieomylny wyraz w sposobie użycia światła i delikatności konturu. W architekturze tego samego okresu za typowo angielskie z ducha uznano nieregularność i pragmatyczne zestawianie elementów.

Od początku pojawiają się wszakże niejednoznaczności i paradoksy. Na przykład w malarstwie styl anglosaski w znacznym stopniu inspirował się wzorcami kontynentalnymi, zanim osiągnął dojrzałość. Wyspiarska metoda osiągała swój najpełniejszy i najbardziej rozwinięty wyraz właśnie w relacji do sztuki śródziemnomorskiej tego samego okresu. Nie mogła istnieć bez swej kontynentalnej odpowiedniczki. Siła kultury anglosaskiej po części bierze się z absorpcji i asymilacji, co prowadzi nas do ogólniejszej tezy o „podatności artysty angielskiego na obce wpływy [...] i gotowości do tolerowania, a nawet adaptowania dla własnych celów wszelkich możliwych do przyjęcia nowych wzorów”. Ze zjawiskiem tym mamy do czynienia od wieków i można wręcz dowodzić, że angielska sztuka i angielska literatura opierają się na twórczej adaptacji. Podobnie jak język i sami mieszkańcy kraju, stanowią apoteozę stylu mieszanego.

Możemy tu zatem dostrzec poczucie przynależności, które ma więcej wspólnego z miejscem i terytorium niż z jakimiś atawistycznymi wrodzonymi impulsami. Teoria miejsca, w której odgrywa ono znacznie większą rolę niż względy językowe i rasowe, była przedmiotem licznych rozważań. W opublikowanej w 1912 roku książce „The Spirit of the People: An Analysis of the English Mind” Ford Madox Ford utrzymywał, że „posługiwanie się przestarzałym słowem »rasa« jest absurdalne”. Zwrócił uwagę przede wszystkim na pochodzenie Anglików „od Rzymian, od Brytonów, od Anglosasów, od Piktów, od Szkotów...”, co jest może najlepszym lekarstwem na niedorzeczną wiarę w „czysty” lud anglosaski. Ford Madox Ford wolał odwołać się do ducha terytorium, wyrażając przekonanie, że „anglosaskość nie jest kwestią rasy, lecz miejsca - miejsca i ducha, duch jest bowiem wytworem otoczenia”. W wersji autora „Dobrego żołnierza” tradycja anglosaskości jest w jakimś sensie przechowywana i przekazywana przez terytorium. Teoria miejsca naświetli również pewne tezy postawione w tej książce.

A zatem przystąpiliśmy do dzieła. Niniejsze studium będzie dotyczyło korzeni, a nie dziejów angielskiej wyobraźni. Nie każdy okres, autor czy artysta otrzyma więc tyle miejsca, ile się mu historycznie należy. Początkom przyznana zostanie wyższa ranga niż zakończeniom. O literaturze innych krajów wspomnę tylko mimochodem i nie mam zamiaru tłumaczyć się z tego. Z góry biorę na siebie odpowiedzialność za wszelkie błędy i pominięcia. Mam pełną świadomość, że pewne cechy określone tutaj jako swoiście angielskie nie są wyłączną domeną Anglików. Weźmy choćby rosyjską melancholię czy perską miniaturę. Jednakże w kontekście angielskim cechy te rozkwitają w sposób szczególny i gdzie indziej niespotykany. Próbowałem jedynie prześledzićproces ich kształtowania się. Narody mają też swoje wady. Jeśli ta książka jest zróżnicowanym, niejednorodnym, eklektycznym, przyczynkarskim miszmaszem upstrzonym anegdotami i tanimi sensacjami, to bystry czytelnik uprzytomni sobie, że być może autor nie ponosi za to wyłącznej winy.

Przełożył Tomasz Bieroń

PETER ACKROYD (1949) - angielski prozaik, poeta i biograf. Autor szeregu powieści, z których w języku polskim ukazały się m.in. „Dom doktora Dee”, „Golem z Limehouse” i „Rękopis Platona”.

Dużą popularność przyniosły mu niekonwencjonalne, łączące dokument z fikcją artystyczną, nieraz „odbrązawiające” książki biograficzne: „Ezra Pound” (1981), „T. S. Eliot” (1984, wyd. polskie - 1996), „Dickens” (1990), „Blake” (1995, wyd. polskie - 2001), „The Life of Thomas Moore” (1999). W latach ostatnich ukazały się: obszerna „biografia” stolicy Wielkiej Brytanii („London. The Biography”, 2001), edycja zebranych artykułów, prac krytycznych i dziennikarskich („The Collection”, 2001) oraz omawiany tu „Albion”. Obszerną prezentację twórczości Ackroyda znaleźć można w „Literaturze na Świecie” (1999, nr 7-8).

Tekst powyższy jest wstępem do książki Petera Ackroyda „Albion. The Origins of the Englih Imagination”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Chatto & Windus w 2002 r. W języku polskim ukazuje się po raz pierwszy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielka Brytania (22/2003)