Afganistan: głód zajrzy w oczy

W sierpniu jednego dolara można było kupić za około 80 afgani – dziś trzeba wydać ponad 100. W szpitalach brakuje leków, w bankach gotówki. Za rok prawie wszyscy mieszkańcy będą potrzebować pomocy żywnościowej. Upadek 40-milionowego państwa to wina Zachodu i talibów. Cenę zapłacą Afgańczycy.
w cyklu STRONA ŚWIATA

21.12.2021

Czyta się kilka minut

Mężczyzna sprzedaje chleb w kolejce do biura paszportowego w Kabulu, 19 grudnia 2021 / fot. MOHD RASFAN/AFP/East News /
Mężczyzna sprzedaje chleb w kolejce do biura paszportowego w Kabulu, 19 grudnia 2021 / fot. MOHD RASFAN/AFP/East News /

Nigdzie, zdaniem ONZ, nie doszło do tak spektakularnego upadku gospodarki i struktur państwa jak w Afganistanie. Ani tak gwałtownego, ani błyskawicznego. Państwo, które Amerykanie mozolnie konstruowali przez dwadzieścia lat wojny, zawaliło się, gdy tylko wyjechał z niego ostatni amerykański żołnierz.

Talibowie wkroczyli do Kabulu w połowie sierpnia. Cztery miesiące później afgańska gospodarka przestała praktycznie istnieć. Państwo odcięte od zagranicznej pomocy i pożyczek (stanowiły do tej pory trzy czwarte afgańskiego budżetu) wyzionęło ducha, zwłaszcza gdy do wojny i polityki doszła trwająca od lat susza i pandemia COVID-19.

W niewiele ponad sto dni afgańska gospodarka zanotowała nawet 40-procentowy spadek. Zamarły banki, a urzędy i przedsiębiorstwa przestały wypłacać ludziom zarobki. Większość pracowników sfery publicznej od lata otrzymała tylko jedną wypłatę. Ci, którzy pracowali u cudzoziemców, z dnia na dzień stracili pracę. Nieczynne banki przestały wypłacać pieniądze z rachunków oszczędnościowych, więc ich właściciele musieli zacząć wyprzedawać dobytek, żeby przeżyć. Niedobór gotówki sprawił, że nawet i ta sprzedaż szybko przerodziła się w wymianę towarów.

W sierpniu jednego dolara można było kupić za około 80 afgani – dziś trzeba wydać ponad sto. Szaleje drożyzna i bezrobocie, ludzie toną w długach, nie płacą czynszów ani rachunków. Przedstawiciele ONZ obliczyli, że prawie wszystkie pieniądze wydają na żywność. W szpitalach brakuje leków.

ONZ przewiduje, że za rok prawie cała 40-milionowa ludność Afganistanu znajdzie się poniżej poziomu biedy i będzie potrzebowała pomocy żywnościowej. Dziś, na początku zimy, potrzebuje jej już połowa, a ONZ ostrzega, że zanim nadejdzie wiosna, milionom Afgańczyków zajrzy w oczy głód.

„Tak straszliwego upadku jeszcze nie widziano – powiedział dziennikarzom Abdallah al-Dardari, odpowiedzialny w ONZ za programy rozwojowe dotyczące Afganistanu. – Syria, Jemen, Liban czy Wenezuela nie mogą się nawet z tym równać”. „To, co Syrii zajęło ponad pięć lat, w Afganistanie zdarzyło się w mniej niż pięć miesięcy” – dodaje inna pracowniczka ONZ, Kanni Wignaraja.

Czekając na paszport

Talibowie twierdzą, że winę za dzisiejsze problemy Afganistanu ponoszą Amerykanie i wojna, którą zaczęli jesienią 2001 r. w odwecie za zamachy z 11 września. Amerykańska inwazja – przekonują talibowie –zrujnowała Afganistan, a dodatkowo, żeby powetować sobie przegraną na polu bitwy, Amerykanie przywłaszczyli sobie 10 miliardów dolarów, należących do protegowanego przez USA kabulskiego rządu i przetrzymywanych w amerykańskich bankach. Talibowie tłumaczą, że gdyby Amerykanie oddali im pieniądze, potrafiliby zaradzić najpilniejszym problemom. Domagają się też pół miliarda dolarów obiecanego latem Afganistanowi przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Po objęciu władzy przez talibów kontrolowany przez Amerykanów Fundusz wstrzymał wypłatę pieniędzy.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ


W październiku szef dyplomacji talibów mułła Amir Chan Muttaki prosił Kongres, by ten przekonał prezydenta Joego Bidena do odmrożenia afgańskich pieniędzy i przelania ich do Kabulu. Muttaki przekonywał, że pod rządami talibów w Afganistanie może i jest biednie, ale zapanował porządek i bezpieczeństwo, a organizacje dobroczynne, gdyby wróciły, mogłyby pracować swobodnie.

W grudniu jego zastępca, mułła Szer Mohammad Abbas Stanakzaj, oznajmił, że dolary, które zawłaszczyli Amerykanie, należą do Afgańczyków, a nie talibów, a Amerykanie po 20 latach prowadzenia tu wojny mają obowiązek odbudować Afganistan. Oskarżył USA o złamanie obietnic, jakie złożyli, podpisując z talibami w lutym 2020 r. umowę w sprawie wycofania wojsk. Według Stanakzaja ówczesny prezydent Donald Trump obiecał, że jeśli obejmą władzę, uzna ich rząd i utrzyma ambasadę w Kabulu.

Wicepremier mułła Abdul „Baradar” Ghani wprost zarzucił Amerykanom sabotaż. „Nie mogą pogodzić się z przegraną i próbują uprzykrzyć nam życie – powiedział w grudniu. – Dlaczego świat nie oburza się, że nie chcą nam oddać naszych pieniędzy? To są pieniądze Afganistanu, a nie ich faworyta Aszrafa Ghaniego”. Ghani, były prezydent Afganistanu, uciekł z Kabulu, gdy talibowie zaczęli zbliżać się do stolicy.

„Jeśli dalej nic się nie zmieni, ludzie zaczną uciekać z kraju” – straszą emirowie talibów, którzy w grudniu znów zaczęli wystawiać paszporty – wstrzymali ich wydawanie zaraz po przejęciu władzy, żeby uniemożliwić exodus uchodźców. Kilometrowe kolejki przed biurami paszportowymi stoją dzień i noc.

Zamrożone miliardy

Amerykanie odpowiadają, że ani myślą wydawać talibom dziesięć miliardów dolarów. Po pierwsze – twierdzą – zostały one zamrożone decyzją nowojorskiego sądu, który w 2012 r. przyznał rodzinom ofiar zamachów z 11 września prawo dochodzenia odszkodowań od Al-Kaidy i talibów. Póki w Kabulu władzę sprawowały proamerykańskie rządy Hamida Karzaja (2002-2014) i Aszrafa Ghaniego (2014-2021), afgańskie pieniądze w amerykańskich bankach były bezpieczne. Kiedy jednak władzę przejęli talibowie, adwokaci rodzin ofiar z 11 września uznali, że mają prawo zgłosić do afgańskich dolarów roszczenia. Rozprawa sądowa planowana w tej sprawie początkiem grudnia została przesunięta na koniec stycznia na prośbę Departamentu Sprawiedliwości.

Drugi argument USA brzmi: talibowie i ich przywódcy wciąż znajdują się na międzynarodowych listach terrorystów ściganych listami gończymi i obłożonych sankcjami. Do czasu aż ONZ czy Kongres ich z tych list nie wykreśli, prawo zabrania utrzymywania z nimi jakichkolwiek kontaktów i prowadzenia interesów. Ponadto: wydając miliardy talibom, Ameryka uznałaby ich za prawowitych przywódców Afganistanu.

USA się przed tym wzbraniają, bo pieniądze na amerykańskich kontach są ostatnią możliwością, by wymusić na talibach jakiekolwiek ustępstwa. Amerykańscy dyplomaci przyznają, że pod rządami talibów w Afganistanie zapanował pokój, ale po staremu gwałcą oni swobody obywatelskie, prawa mniejszości i kobiet.

Upadek gorszy od wojny

Coraz wyraźniej rysuje się scenariusz masowych migracji z Afganistanu, a dodatkowo także zalewu afgańskich narkotyków. Talibowie, którzy rządząc krajem pod koniec lat 90. ukrócili narkotykowe interesy, teraz zapowiadają, że w obliczu klęski głodu nie mogą zabronić afgańskim chłopom makowych upraw i wyrzec się dochodów z haraczy pobieranych od przemytniczych karawan. Zachód i jego azjatyccy sojusznicy zaczynają przekonywać Stany Zjednoczone, by wypracować strategię, jak pomóc Afgańczykom, nie pomagając talibom.

Premier Pakistanu Imran Khan podczas ostatniej konferencji szefów dyplomacji państw Organizacji Współpracy Muzułmańskiej w Islamabadzie przekonywał, że jeśli dziś nie pomożemy Afganistanowi, jutro ruszą z niego karawany uchodźców, a pojutrze zostanie on znowu zawłaszczony przez wywrotowców i banitów w rodzaju Al-Kaidy czy Państwa Islamskiego. „Rząd, który przestaje wypłacać pieniądze swoim urzędnikom, upadnie prędzej czy później” – ostrzegał Imran Khan.

W islamabadzkiej naradzie wzięli udział także przedstawiciele ONZ, Rosji i Chin, a także specjalny przedstawiciel USA ds. Afganistanu Tom West, który spotkał się w kuluarach z szefem dyplomacji talibów i przekazał, że Amerykanie nie będą utrudniać pomocy humanitarnej dla Afganistanu. Wprost przeciwnie: przekonają Bank Światowy, żeby w najbliższym czasie przeznaczył ponad miliard dolarów na pomoc dla Afgańczyków.

Do większej elastyczności w sprawach afgańskich przekonują prezydenta Joego Bidena także senatorowie, kongresmani, byli dyplomaci i dowódcy amerykańskich wojsk w Afganistanie. Przez obecne sankcje organizacje dobroczynne boją się, że współpracując ze stroną afgańską, narażą się na kary w Waszyngtonie.

Amerykanie zapowiadają też, że zwiększą liczbę indywidualnych zezwoleń, wystawianych przez rząd firmom dostarczającym do Afganistanu towary, a także umożliwiającym transakcje finansowe. Nie będą się też sprzeciwiać, by za pośrednictwem np. UNICEF przekazywać do Afganistanu pieniądze na wypłaty zarobków dla nauczycieli. Waszyngton nie zamierza jak na razie uznawać talibów za prawowity rząd i godzić się, by to oni byli odbiorcami pomocy.

Władimir Putin, który nie przepuszcza żadnej okazji, by dogryźć Amerykanom, oburza się, że Biały Dom nie chce zwrócić do Kabulu afgańskich dolarów, i szydzi, że talibowie z pewnością nie wydaliby ich na zakup broni. „Zostawiliście jej w Afganistanie tyle, że jeszcze długo nie będą musieli niczego kupować” – mówi.

Badacze afgańskiej polityki twierdzą jednak, że pusty państwowy skarbiec oznacza, iż talibowie nie mają pieniędzy na żołd dla swoich prawie stu tysięcy partyzantów. Ci w czasie walki z obcym amerykańskim okupantem godzili się na wyrzeczenia, ale jako żołnierze rządowego wojska oczekują przyzwoitych zarobków i warunków służby. Emirowie talibów boją się, że jeśli zabraknie im pieniędzy, żołnierze zaczną łupić na drogach kupców i podróżnych albo porzucą służbę i przystaną do wrogiej talibom chorasańskiej filii Państwa Islamskiego.

Badacze z International Crisis Group uważają, że winę za obecną sytuację ponosi Zachód, który przez 20 lat wojny stworzył kalekie państwo uzależnione od kroplówki zagranicznej pomocy, a dziś wykorzystuje jego słabość, by utrudnić życie talibom, zwycięzcom tej wojny. Równie winna jest nieudolność talibów, którzy nie mają pojęcia o zarządzaniu krajem, a dodatkowo odmawiają jakichkolwiek ustępstw i z nikim nie szukają porozumienia. Wnioski są jasne: „cenę za to zapłacą Afgańczycy” – ostrzega w raporcie International Crisis Group. „Upadek Afganistanu i groźba głodu mogą spowodować więcej ofiar niż dwadzieścia lat wojny”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej