ABW operuje

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (cztery uzbrojone ekipy) zatrzymała Jacka Kalasa (przeszukano też jego miejsce pracy, dom rodziny oraz mieszkanie teściów), według sądu - pracownika ABW, według szefa Agencji Andrzeja Bracikowskiego - nie.

31.08.2003

Czyta się kilka minut

Zatrzymano też dwu funkcjonariuszy ABW. Kalas - człowiek o dużym doświadczeniu i wiedzy, wielokrotnie nagradzany za swą pracę - został wyrzucony z Urzędu Ochrony Państwa zaraz po przejęciu władzy przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. Gdy odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ten uznał zwolnienie za bezzasadne. Gdy UOP przekształcono w ABW, Barcikowski znów Kalasa zwolnił, ale i tym razem NSA stwierdził, że bezpodstawnie. Do NSA odwołała się ponad setka z ogólnej liczby 390 wyrzuconych z pracy funkcjonariuszy - niektórych, tych z niewielkim stażem, Barcikowski przyjął z powrotem do Agencji.

Tak się składa, że Kalas, który tymczasem znalazł zatrudnienie w Najwyższej Izbie Kontroli, należał do grupy pracowników NIK, którzy badali sprawę nieprawidłowości przy powstawaniu “Raportu otwarcia" rządu Leszka Millera.

Andrzej Barcikowski zarzeka się, że zatrzymanie Kalasa nie ma z tym nic wspólnego, a powodem było “systematyczne i zorganizowane przekazywanie informacji niejawnych osobom nieuprawnionym". O zagrożeniu, jakie Kalas stanowił dla państwa, nie był przekonany sąd, który nakazał zwolnienie urzędnika z aresztu. Z kolei minister spraw wewnętrznych Krzysztof Janik wyraził wątpliwość, czy siły zastosowane do zatrzymania Kalasa nie były za duże.

Poza oględnymi wyjaśnieniami swego szefa na temat przyczyn akcji przeciwko Kalasowi, ABW zasłania się tajemnicą państwową. Nie jest za to tajemnicą, że służby specjalne w Polsce od lat są polem politycznych rozgrywek. Zwolnień na początku rządów SLD nie można tłumaczyć innymi niż polityczne powodami. Operacja mogła mieć dwa cele: zastraszenie odwołujących się do NSA urzędników oraz walkę z NIK, który wykrył sprawę “Raportu" i jest jedną z nielicznych nieopanowanych przez ludzi Leszka Millera instytucji w Polsce. Instytucją w dodatku wścibską i niewygodną.

Z drugiej strony musi też zastanawiać fakt, że zwolnieni pracownicy ABW - ludzie o specyficznej wiedzy i kontaktach - szybko znajdują zatrudnienie w innej “firmie" i tam mogą te kontakty wykorzystywać. Tym razem okazało się to dla państwa korzystne. Ale przecież nie będzie tak za każdym razem. Tego rodzaju broń bywa zawsze obosieczna.

Co najgorsze: okazuje się, że funkcjonariusze specsłużb mają zazwyczaj silne ambicje polityczne. Wtedy gdy są w służbie, jak i gdy są już poza nią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2003