ABW szybsza od sądu

Opinia służb specjalnych wystarczyła, żeby ponad pół roku trzymać w areszcie irackiego doktoranta. Kiedy sąd nakazał go zwolnić, służby pozbyły się kłopotu, wydalając go z Polski.

14.04.2017

Czyta się kilka minut

Demonstracja w obronie Ameera Alkhawlany’ego, Długi Targ w Gdańsku, 9 kwietnia 2017 r.  / Fot. Karolina Misztal / REPORTER
Demonstracja w obronie Ameera Alkhawlany’ego, Długi Targ w Gdańsku, 9 kwietnia 2017 r. / Fot. Karolina Misztal / REPORTER

Sąd rozpatrywał skargę złożoną przez mecenasa Marka Śliza, który od chwili aresztowania Ameera Alkhawlany’ego zajmował się jego sprawą. Uznano zażalenie adwokata i postanowiono uchylić areszt. „Tygodnik Powszechny” otrzymał z sądu tekst postanowienia z uzasadnieniem tej decyzji.

Okazuje się, że w tym samym dniu, kiedy sąd miał podjąć decyzję o uwolnieniu irakijskiego doktoranta, o godzinie 5 rano do pokoju Ameera w areszcie w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Przemyślu wszedł strażnik i oznajmił mu, że ma 45 minut na to, by przygotować się do drogi. Około godziny 12.30 Ameer Alkhawlany dotarł w eskorcie funkcjonariuszy Straży Granicznej na warszawskie lotnisko Okęcie.

Komendant się nie zapoznał

Ameer rozpoczął studia w październiku 2014 r. w Instytucie Nauk o Środowisku UJ. Wcześniej, w Iraku, studiował inżynierię środowiskową oraz chemię. Kiedy zaczął studia w Polsce, musiał dużo nadrobić. Miał duże braki w posługiwaniu się językiem angielskim. Dodatkowym powodem było także to, że w Iraku ukończył jedynie studia licencjackie.

W Polsce obronił pracę magisterską dotyczącą dekompozycji ściółki w lasach. Studia doktoranckie rozpoczął w październiku 2016 r. pod opieką dr hab. Anny Rożen dzięki grantowi naukowemu rządu RP. Dwa miesiące wcześniej, w sierpniu 2016 r., wojewoda małopolski wydał pozytywną decyzję o przedłużeniu pobytu Ameera na terytorium RP.

Aresztowanie Ameera nastąpiło na wniosek „opinii szefa ABW” po analizie materiałów niejawnych. Krakowskie sądy pierwszej i drugiej instancji podjęły decyzję o areszcie dla Irakijczyka, choć żaden z nich nie zapoznał się z materiałami, które winny być im okazane. Sąd drugiej instancji zapoznał się tylko z „opinią szefa ABW”.

Jak wynika z informacji, do których dotarł „Tygodnik Powszechny”, z materiałami niejawnymi z postępowania ABW nie zapoznał się także komendant Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu, który wydał decyzję administracyjną o zobowiązaniu cudzoziemca do powrotu na wniosek szefa ABW (znowu tylko „opinia szefa ABW”!).

„A przecież – jak napisał przemyski sąd w uzasadnieniu wyroku nakazującego zwolnienie Irakijczyka – to organ państwowy winien wykazać w sposób niebudzący wątpliwości istnienie poważnego zagrożenia o charakterze politycznym bądź militarnym”.
Także samo tłumaczenie decyzji o aresztowaniu Ameer dostał po dwóch tygodniach (powinien – zgodnie z prawem – otrzymać je w dniu aresztowania).

Jak orzekł w zeszłym tygodniu przemyski Sąd Okręgowy, sąd pierwszej instancji akceptując wniosek Straży Granicznej „powołał się całkowicie bezkrytycznie na względy obronności i bezpieczeństwa państwa, nie dysponując żadną realną wiedzą, w jaki sposób cudzoziemiec mógłby godzić w te wartości (...). Ostatecznie sąd odwoławczy zdołał sprowadzić materiały niejawne, ale zarówno ich forma, jak i nader lakoniczna treść dyskwalifikują ich przydatność procesową”.

Sprawa aresztowania Ameera Alkhawlany’ego była rozpatrywana 15 listopada 2016 r. przez sejmową komisję służb specjalnych. I ponownie – zamiast materiałów – posłowie usłyszeli „opinię szefa ABW”.

Na 15 minut przed rozpoczęciem posiedzenia pojawił się „medialny przeciek” o tym, że „Irakijczyk zataił swoje kontakty z bliskimi, których nasze partnerskie służby uważają za islamskich radykałów”. Opinię miał wyrazić rozmówca, który „poznał już dowody zgromadzone przez ABW”. Prawdopodobnie informatorem dziennikarzy był „ktoś z ABW” znający materiały ze śledztwa, ponieważ wcześniej nikt poza ABW nie miał dostępu do tych materiałów. Ponadto przeciek ten nie pociągnął za sobą żadnej informacji o wszczęciu w tej sprawie śledztwa...

Po zakończeniu posiedzenia przewodniczący sejmowej komisji służb specjalnych poseł Marek Opioła (PiS) stwierdził w rozmowie z PAP, że informacje od szefa ABW potwierdzają zasadność decyzji o aresztowaniu Irakijczyka.

Nieudany werbunek?

Podczas aresztowania irakijskiego doktoranta UJ popełniono jednak szereg błędów. Nie przeszukano pokoju Ameera w akademiku, gdzie mieszkał od ponad dwu lat. Nie przesłuchano brata Ameera oraz jego profesorów i kolegów ze studiów. Nie zweryfikowano informacji podawanej przez opiekunów naukowych Irakijczyka, że przez ostatnie dwa lata nie wyjeżdżał on z Polski.

Ponadto wkrótce po aresztowaniu do ośrodka w Przemyślu przyjechali funkcjonariusze ABW i Straży Granicznej, którzy przesłuchiwali Ameera „w charakterze świadka” w związku z otrzymaniem przez niego wizy dwa lata wcześniej. Funkcjonariusze ABW nie brali udziału w przesłuchaniu – tylko weszli na chwilę do pokoju, by przekazać Ameerowi krótką informację, że „się doigrał”. Przesłuchanie prowadzono w języku angielskim (powinno się odbyć w arabskim) i nie przeczytano Ameerowi przed podpisaniem protokołu z tegoż przesłuchania.

To właśnie z Krakowa w ostatnich latach wydalono kilku obcokrajowców, którzy odmówili współpracy z ABW: w 2010 r. Marokańczyka Chakiba Marakchiego (złożył on zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie), w styczniu 2015 r. obywatela Azerbejdżanu Azara Orujowa (który pracował dla ABW jako tłumacz) oraz Ameera Alkhawlany’ego. Zachowania funkcjonariuszy ABW, miejsca, gdzie dochodziło do spotkań operacyjnych, oraz okoliczności wydalenia obcokrajowców wskazują, że wszystkie te sprawy nieskutecznego werbunku prowadzili ci sami oficerowie.

Emerytowany oficer UOP/ABW powiedział w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”, że takie mściwe działanie oficerów operacyjnych powinno zakończyć się (w łagodnej formie) naganą i wpisem do akt. „Nagłośnienie medialne takiego braku profesjonalizmu dobrze Agencji nie służy” – dodał.

Ponadto Ameer jest irackim Kurdem. Kurdowie walczą z radykalnymi ekstremistami m.in. w Syrii. To podstawowa informacja dla kogoś, kto „pracuje” nad obcokrajowcem pod kątem jego powiązań z terrorystami – i może wskazywać na dyletanctwo oficerów operacyjnych. Poza tym trzeci brat Ameera studiuje w Niemczech – uzyskał tam azyl oraz tzw. ochronę międzynarodową.

Traktować jak psa

Już po dotarciu do Iraku Ameer Alkhawlany wysłał do mecenasa Marka Śliza e-mail z relacją opisującą jego deportację.

W środę 5 kwietnia 2017 r. po dotarciu na warszawskie Okęcie usłyszał od jednego z mężczyzn, którzy zaprowadzili go do „pomieszczenia wewnątrz budynku portu lotniczego”, że właśnie dziś dostali „decyzję sądu w Przemyślu (dzisiaj był proces), żeby deportować cię do Iraku. My nie jesteśmy Strażą Graniczną, lecz grupą, która przyszła specjalnie do ciebie, OK? I jeśli ty nie będziesz odpowiednio stosował się do naszych rozkazów, będziemy cię traktować jak psa. I jeden z nich uderzył mnie w lewą rękę i powiedział: tak pies, jak psa, jak czarnego psa”.

Ameer twierdzi, że został później pobity i skopany. Pisał w e-mailu do swojego adwokata: „Nie mówiłem nic, nie miałem siły, ponieważ ich było sześciu, mieli paralizator i pistolety, dlatego tak mówili. Potem nie mówiłem nic więcej, a oni kazali mi zdjąć ubranie, miałem straszną trudność ze zdejmowaniem ubrania – oni uderzali mnie w głowę i powiedzieli znowu: zdejmij ubranie”.
Ameer zapamiętał jeszcze, że do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna (nie był pewien, czy był to lekarz) i wstrzyknął mu „dwie dawki jakiejś substancji”.

Do Irbilu, gdzie mieszka jego siostra, Ameer Alkhawlany dotarł 6 kwietnia 2017 r. o godzinie drugiej nad ranem. O jego deportacji nie poinformowano ani Ambasady Republiki Iraku w RP, ani reprezentującego go adwokata, który czeka teraz na wyniki obdukcji Ameera. Wtedy też podejmie ewentualną decyzję o skierowaniu sprawy do prokuratury.

Rzecznik prasowy komendanta głównego Straży Granicznej ppor. Agnieszka Golias zaprzeczyła w rozmowie telefonicznej z „Tygodnikiem Powszechnym”, by funkcjonariusze tej formacji użyli „środków przymusu bezpośredniego” wobec Ameera Alkhawlany’ego. W e-mailu pani rzecznik napisała też m.in., że czynności związane z doprowadzeniem cudzoziemca do granicy „były zaplanowane i rozpoczęły się przed posiedzeniem sądu w tej sprawie”.

Co dalej?

Zatrzymanie i deportacja Ameera mogą spowodować nie tylko wycofanie z programów unijnego dofinansowania studentów z Iraku (taki plan ma ambasada tego kraju w RP), ale też obawę ze strony zagranicznych współpracowników polskich uczelni, którzy nie będą chcieli przyjeżdżać do Polski w obawie przed próbą werbunku przez tajne służby, aresztowaniem i deportacją.
To może spowodować, że Polska nie będzie w stanie wywiązywać się z umów międzynarodowych, takich jak chociażby program COFUND, które zakładają rekrutację na polskie uczelnie zagranicznych doktorantów. Może to przynieść cofnięcie wielomilionowych dotacji z Unii Europejskiej, a w efekcie zatrzymanie wielu projektów, grantów, stypendiów i badań naukowych, które są już w trakcie realizacji. Najprawdopodobniej też stypendyści rządu irakijskiego – ze względu na „sprawę Ameera” – nie będą studiować w Polsce. To około 70 osób. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2017