Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziwność dnia owego dotknęła w szczególniejszy sposób mężów polityką się zajmujących, którzy też od wczesnego popołudnia aż do późnego wieczora dzielili się z narodem swymi pomyśleniami. Które zaś z nich były słuszne, które niesłuszne, tego jako człek prosty zgoła nie wiem.
Główną dnia owego personą był Kamiński Mariusz, który do odejścia ze służby swej się gotując, w twarz rzucił Tuskowi Donaldowi, iż nie premierem Państwa naszego jest, a tylko wodzem Partyi. I rzekł on jeszcze, że Prawda zwycięży, które to proroctwo spełni się niechybnie.
Bardzo nad losem owego Kamińskiego płakali jego towarzysze, podnosząc krzywdę straszną, która go spotkała. Pośród innych odezwał się sam towarzysz główny, Kaczyński Jarosław, który wezwał Tuska, by przestał wojnę przeciw Polszcze prowadzić (wezwanie to niejasnym mi się, wyznam, wydało, bo nie kto inny jak ów Jarosław, pamięć walk dawnych we krwi swojej przechowujący, do walki o nową Rzeczpospolitą towarzyszy swych od dawien dawna zagrzewał). Rzekł był on jeszcze, iż nie wie, co Pan Prezydent o zawierusze przez Tuska wywołanej powie. Co (jeśli to nie był żart) w księdze jakowejś warto byłoby umieścić.
Niczym jednak słowa Kaczyńskiego towarzysza wobec tego, co był wieczorem dnia owego rzekł Rokita Jan, który posłem był niegdyś i premiera często oglądał. Otóż oznajmił on, że jego słowa niegdysiejsze o Tuska do osobistej władzy dążeniu to najtrafniejsza diagnoza dzisiejszych premiera postępków. Co usłyszawszy, uradowałem się, iż mąż tak roztropny, co wszystko wyjaśnić potrafi, pośród nas przebywa - i uspokojony do snu się ułożyłem.