Ziemia (nie)obiecana

W 2014 r. Niemcy przyjęły 200 tys. uchodźców, w tym roku może to być 300 tys. Dyskusja o tym, ilu ludzi kraj może jeszcze przygarnąć, staje się coraz burzliwsza.

26.04.2015

Czyta się kilka minut

Za naszą zachodnią granicą coraz częściej podpalane są domy uchodźców. Na zdjęciu: po pożarze w Tröglitz, 4 kwietnia 2015 r. / Fot. Hendrik Schmidt / DPA / CORBIS
Za naszą zachodnią granicą coraz częściej podpalane są domy uchodźców. Na zdjęciu: po pożarze w Tröglitz, 4 kwietnia 2015 r. / Fot. Hendrik Schmidt / DPA / CORBIS

Wiadomości są alarmujące: tysiące ludzi toną w Morzu Śródziemnym. To uchodźcy – w drodze do europejskiej ziemi obiecanej. Coraz więcej ich ryzykuje życiem, by na łodziach nienadających się do żeglugi płynąć z Afryki do Europy. Profesjonalni przemytnicy pozbawią ich wcześniej pieniędzy. Jeśli będą mieć szczęście, dotrą do brzegu Włoch. Ostatnio w ciągu sześciu dni przybyło tam 11 tys. ludzi. Większość ucieka przed biedą i beznadzieją.

Ale Morze Śródziemne to tylko jedno z miejsc, gdzie rozgrywa się tragedia uchodźców. Od roku 2013 na całym świecie w drodze jest 50 mln ludzi. W samym Iraku od początku 2014 r. wygnano z domów 2,7 mln ludzi, z Syrii od początku wojny domowej – prawie 12 mln. To najgorsza katastrofa uchodźcza od II wojny światowej.

Nie wszyscy wygnańcy i uciekinierzy chcą opuszczać ziemię rodzinną, np. większość Syryjczyków koczuje w obozach w Libanie, Jordanii i Turcji. Ale i tak do „europejskiego raju” usiłują dotrzeć setki tysięcy. A jeśli już dotrą i poproszą o azyl, np. w Niemczech, co ich wtedy czeka? Nie zawsze są witani z otwartymi ramionami – czasem czeka na nich „Tröglitz”.

Na przykład Tröglitz

Tröglitz, zaspane miasteczko 50 km od Lipska, w ciągu jednej nocy stało się synonimem nienawiści do uchodźców. W Wielkanoc wybuchł tu pożar. Nie wypadek, lecz podpalenie. Sprawca lub sprawcy podłożyli ogień pod świeżo odnowiony budynek, do którego w maju miało wprowadzić się 40 uchodźców. Spłonęło poddasze, schronisko nie nadaje się do zamieszkania. Odtąd Tröglitz, liczące 2700 mieszkańców, uchodzi za symbol budzący emocje w całym kraju.

Kim byli podpalacze? Przybyłymi z zewnątrz członkami jakiejś skrajnie prawicowej organizacji, czy miejscowymi, „zwyczajnymi” obywatelami? Nie wiadomo. Nad sprawą pracuje specjalna grupa 17 policjantów, land Saksonia-Anhalt wyznaczył 20 tys. euro nagrody za pomoc w wyjaśnieniu przestępstwa. A w Tröglitz jest niespokojnie – zresztą nie od Wielkanocy. Niespokojnie było tu także wcześniej: już wiele tygodni temu miasteczko trafiło do mediów, gdy burmistrz Markus Nierth ogłosił, że składa dymisję, gdyż boi się o swe życie. Nierth otrzymywał pogróżki ze środowisk skrajnej prawicy, gdyż opowiedział się za przyjęciem uchodźców.

Tröglitz nie jest w Niemczech pojedynczym przypadkiem. W ostatnich miesiącach ogień podkładano w wielu miejscach: w Vorra we Frankonii, Escheburgu w Szlezwiku-Holsztynie, Sanitz w Meklemburgii. Liczba przestępstw wymierzonych w schroniska dla azylantów drastycznie wzrosła. Federalny Urząd Kryminalny (BKA; odpowiednik FBI) doliczył się w minionym roku 162 przestępstw, w tym 22 ze szczególnym użyciem przemocy. W samym 2014 r. popełniono więcej takich czynów niż w latach poprzednich. Wiele z nich wzbudziło zainteresowanie tylko w danym regionie. Za to Tröglitz stało się znane w całym kraju – i może znaleźć naśladowców.

Przykład: Kittlitz w Brandenburgii, blisko granicy z Polską. Przed miesiącem wieś dowiedziała się, że miejscowa szkoła ma zostać przebudowana na schronisko dla uchodźców. Kittlitz ma stu mieszkańców, władze chcą umieścić tu 130 azylantów, głównie z Syrii. Odtąd we wsi panuje wzburzenie. Czy powtórzy się scenariusz z Tröglitz? Burmistrz dostał już pogróżki, we wsi podobno mówi się, że ktoś może zechcieć coś podpalić.

Mapa niechęci

Można by powiedzieć, że światowe wojny i kryzysy koniec końców dotarły także do Europy – i do Niemiec. W 2014 r. w kraju zarejestrowano 200 tys. osób ubiegających się o azyl, w tym roku może do nich dołączyć kolejnych 300 tys. lub więcej. Do tego dochodzi szacowane 60 tys. „nielegalnych”: uchodźców, którzy przebywają w Niemczech bez rejestracji. To, że przy takich liczbach wzrośnie też liczba przestępstw o podłożu rasistowskim, było do przewidzenia.

Debata o tym, ilu uchodźców mogą przyjąć Niemcy, staje się coraz bardziej burzliwa. Niektórzy ostrzegają, że może wymknąć się spod kontroli. Ostatnio listy z groźbami, ocenionymi jako poważne, dostał po raz pierwszy premier landu, Bodo Ramelow z Turyngii, rządzący z ramienia Partii Lewicy. Po tym, jak jego rząd postanowił stworzyć dwa nowe obozy dla uchodźców, w Gerze i Erfurcie. Pełnomocniczka rządu federalnego ds. migracji Aydan Özoguz (obywatelka RFN z rodziny tureckiej) dostaje regularnie listy pełne nienawiści, w których czyta, że powinno się ją „powiesić na pierwszej lepszej gałęzi”.

Rzecz jasna, większość polityków i społeczeństwa patrzy na ten trend z niepokojem. Organizacja Pro Asyl twierdzi, że w Niemczech panuje wręcz „powszechna solidarność” z uchodźcami – choć równocześnie odnotowuje też narastający rasizm: w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku miało już dojść do prawie 50 takich napaści. „Wszędzie tam, gdzie ze strony [skrajnej] prawicy mamy do czynienia z mobilizacją przeciw planowanym schroniskom, narasta niebezpieczeństwo, że faktycznie dojdzie do ataków. Obserwujemy swego rodzaju płynne przejście od postawy odrzucenia wobec uchodźców do rasistowsko motywowanych czynów z użyciem przemocy” – mówił szef Pro Asylu Günter Burkhardt magazynowi „Der Spiegel”.

Punkt ciężkości na „mapie” niechęci do uchodźców (i w ogóle do „obcych”) znajduje się we wschodnich Niemczech: aż 26 z 47 odnotowanych w tym roku ataków miało miejsce właśnie tam. Co nie znaczy, że zjawisko nie narasta w całym kraju.

Wołanie o politykę

Niemcy – podobnie jak inne kraje Unii – mają pewien dylemat. Z jednej strony zmiana demograficzna sprawia, że gospodarka pilnie potrzebuje przybyszów z innych krajów. Z drugiej strony w części społeczeństwa narasta niechęć do imigrantów. Napaści na schroniska dla uchodźców, rosnąca znów liczba uczestników manifestacji ruchu „Pegida” w Dreźnie czy agitacja przeciw imigrantom, prowadzona przez nową partię Alternatywa dla Niemiec i mająca sprawiać wrażenie poważnej dyskusji – to symptomy narastającego zjawiska.

A jak reaguje na to kraj? Kolejną próbą zakazania działalności skrajnie prawicowej NPD? To dobrze, ale wynik sądowy jest tu niepewny. Kontrdemonstracjami zatroskanych obywateli, ostentacyjnie okazywaną solidarnością z uchodźcami, potępieniem dla ekstremizmu ze strony czołowych polityków? To też dobrze, ale to nie wystarczy. Czego brakuje w Niemczech (i nie tylko tu), to jasnej polityki imigracyjnej, która mogłaby zakładać, np. w ślad za przykładem kanadyjskim, iż kraj przyjmuje zwłaszcza tych przybyszów, których potrzebuje.

Można się spodziewać, że światowe kryzysy nie znikną – i że siłą rzeczy coraz liczniejsze będą też rzesze uchodźców zmierzających z Syrii, Ukrainy, Afryki czy choćby Bałkanów do unijnej „ziemi obiecanej”. Zresztą nie tylko do Niemiec, także do innych krajów, również Polski.

Po tragediach na Morzu Śródziemnym Unia postanowiła stworzyć nową koncepcję działania. W miniony czwartek, podczas specjalnego szczytu w Brukseli, szefowie unijnych państw nie zdecydowali jednak – wbrew oczekiwaniom wielu – w jaki sposób rozdzielać masy uchodźców na wszystkie 28 krajów, w zależności od wielkości danego państwa i jego potencjału finansowego. Rozmawiano m.in. o tym, czy można coś zrobić z przyczynami imigracji – choć tu możliwości Unii zdają się być ograniczone.

Tak czy inaczej, Europa musi uczynić więcej niż do tej pory, by chronić życie uchodźców. Musi też, czy tego chce, czy nie, przyjmować ich więcej niż dotychczas – nawet jeśli towarzyszyć ma temu niechęć części społeczeństw. To nie tylko kwestia humanitarna, lecz także kwestia zasad, do których Europa tak chętnie się odwołuje. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2015