Reklama

Ładowanie...

Zbuntowana rzeczywistość

Zbuntowana rzeczywistość

26.10.2020
Czyta się kilka minut
Aborcyjna zmiana dokonała się bez szacunku i słuchania kobiet. Poprzez wymuszenie i polityczne oszustwo.
Protest przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego, Katowice, 25 października 2020 r. ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC / FORUM
W

Wielu katolików – od Kai Godek, przez Tomasza Terlikowskiego, aż po abp. Stanisława Gądeckiego – ogarnął dziwny festiwal triumfu wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego o kłopotliwie politycznym składzie i wbrew woli społecznej. Z drugiej strony jest rozpacz i gniew. A ty, zawodowa niby-katoliczka, uświadamiasz sobie, że stajesz po stronie niby-niekatolickiej, choć wypełnionej równie zagniewanymi i przerażonymi katoliczkami.

Myślę, że ich odruch lęku o siebie i siostrzeńskiego lęku o inne kobiety wygrywa dziś z głosem biskupów, dziedzictwem polskiego papieża i triumfem braci i sióstr katolików, którzy są przekonani, że wygrali walkę o godność i życie. A przecież stworzenie systemu, który byłby faktycznie „za życiem” we wszystkich aspektach, a nie tylko w tym jednym i kontrolującym je w łonie kobiet, to żmudna praca. Nie lubią jej publicyści i krzykacze. Nie starcza na nią cierpliwości, uwagi oraz pieniędzy politykom.

Napięcie między zasadą świętości każdego życia ludzkiego, prawem do życia kobiet oraz poszanowaniem ich wolności i decyzji sumienia jest rzeczywiste i nie zniesie go żadna ustawa ani wyrok. Człowiek nie rozmnaża się składając jajka, a zatem kobieta i jej wola donoszenia ciąży do końca są niezbędne. Może to właśnie jest w ciążach i temacie aborcji tak frustrujące: że mimo restrykcyjnych przepisów właśnie kobiety mają ostatnie słowo? Powie wam to każdy ginekolog, który przyjmował pacjentkę z poronieniem. Czy wywołanym pigułkami z internetu? Tego przecież nie dociekał.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Do czego jeszcze wykorzystać pandemię


Państwo i Kościół łudzą się, że mogą zadecydować za kobiety. Jedno i drugie nawykło do rozwiązywania naszych spraw ponad naszymi głowami, niesłuchania potrzeb, niezastanawiania się, jak nas realnie wesprzeć ani co czujemy i czy nie jest nam zbyt trudno. Jedno i drugie nakłada na nas normy oraz wyobrażenia, jakie mamy być. A także ciężary nad miarę, zakładając, że jakoś to sobie ogarniemy.

Nie wiem, jak Kościół i państwo to robią, że nie dostrzegają kobiet i młodych dziewcząt stających w obliczu sytuacji, z których nie ma dobrego wyjścia. O tym, że aborcja nie jest prostym etycznie tematem, wiele kobiet wie i czuje, zanim stanie się ich udziałem. Ten brak możliwości zero-jedynkowej oceny sytuacji musi być dla władz duchownych i świeckich kolejną przykrą ambiwalencją związaną z tym, co dzieje się w naszych macicach. Cała ta kobiecość to śluz, krew i nic prostego, więc witajcie w naszym świecie. Albo wybieracie rzeczywistość, albo ­ideologię.

Do 2016 r. robiłam wszystko, by nie zabierać na ten temat publicznie głosu, uspokajając sumienie tzw. kompromisem jako najlepszym rozwiązaniem. Ale po każdym filmie czy reportażu o podziemiu aborcyjnym śniłam koszmary o niechcianej ciąży oraz budziłam się z pytaniem, co bym zrobiła? Jednak koszmar, w którym likwiduje się to nasze polskie „aborcyjne minimum”, stanie się rzeczywistością z chwilą rychłej publikacji wyroku TK. Dokona się to bez szacunku i słuchania kobiet, wbrew opinii publicznej, poprzez wymuszenie i polityczne oszustwo. Wiele z nas już nie zaryzykuje próby zajścia w chcianą ciążę – ze względu na ryzyko związane z wiekiem czy genetycznymi obciążeniami, od których nie będzie ucieczki. Zamiast poważnej rozmowy i budowania społeczeństwa, w którym można takie narodziny zaryzykować, będzie terror, przymus i rzekomy triumf ­katolickiego nauczania. ©

Artykuł jest skróconą wersją tekstu "Ciężary ponad miarę", który ukazał się pierwotnie w serwisie internetowym "Tygodnika Powszechnego"

Autor artykułu

Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]