Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Argumentacja ojca Meissnera, że rodzice stosujący antykoncepcję nie kochają swoich dzieci, ponieważ boją się zaistnienia ich rodzeństwa, nie bardzo do mnie przemawia. Tak, jak nie przekonuje mnie, że wszystkie dzieci w rodzinie kochają się i marzą o kolejnym braciszku lub siostrzyczce. Posiadanie rodzeństwa to dzielenie się przywilejami i rzadko dziecko jest tak altruistyczne, że nie sprawia mu to kłopotu. Większość rodziców, posiadających więcej niż jedno dziecko, wie, jak silna jest między nimi zazdrość. Kain i Abel byli braćmi, Jakub i Ezaw również, ale ci ostatni walczyli o pierwszeństwo już w łonie matki!
Moja córka chciała mieć rodzeństwo, ale teraz ma brata i uważa, że starczy. Natomiast 5-letni synek pytany, czy chciałby mieć młodsze rodzeństwo odpowiada stanowczo: „Nie, ewentualnie wolałbym psa”. Koleżanka, która ma czworo dzieci i nie stosuje sztucznych metod regulacji poczęć, zawsze, gdy obawiała się, że jest w kolejnej ciąży mówiła: „Najbardziej przeraża mnie, że znów będę musiała patrzeć na męki zazdrości u mojego dziecka, które pozbawiam statusu najmłodszego”. Kiedy była w ciąży z najmłodszym, wszyscy o tym wiedzieli poza jej dziećmi, bo rodzice bali się ich reakcji na tę nowinę. Dzieci są przeważnie egoistyczne i żądają całej uwagi rodziców dla siebie, jak też własnego pokoju i wszystkich zabawek. Część rodziców nie decyduje się na powiększenie rodziny z własnych, egoistycznych powodów, także dlatego, że tak bardzo kochają te dzieci, które już są, że nie chcą im odbierać nawet części posiadanej uwagi i przywilejów (także materialnych).
Czy osoby stosujące naturalne metody są lepsze od osób stosujących np. prezerwatywy? Bywa różnie. Znam dwie kobiety. Jedna zgadza się, by mąż-nerwicowiec używał prezerwatyw, bo inaczej przestałby współżyć. Mają dwoje dzieci, ona poważne przeciwwskazania lekarskie do kolejnej ciąży. Opiekuje się też ojcem z chorobą Parkinsona. Pracuje, a cała rodzina (wraz z chorym ojcem) mieszka w małym mieszkaniu. Druga kobieta nie pracuje, mąż zarabia bardzo dużo, mają dom, zawsze stosowali naturalne metody. Urodzenie dziecka świadomie odkładali przez 10 lat, gdyż chcieli podróżować i „korzystać z życia”. Poczęli dziecko, gdy zachorował ojciec kobiety. Z powodu odkładanego z różnych powodów macierzyństwa, będąc w ciąży, a potem opiekując się dzieckiem, nie mogła mu pomóc. Nie uważam, aby zbawienie pierwszej osoby, postępującej niezgodnie z nauką Kościoła, było mniej pewne od zbawienia drugiej.
DOROTA WALENCIK (Warszawa)