Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kawiarnie jakby w całości przeniesione z Wiednia, krakowskie w stylu puby, na obrzeżach miasta – niby-praskie piwiarnie.
Ale w obrazie Koszyc, we wspomnieniach z pobytu w tym, być może najbardziej czarującym mieście Słowacji (a nawet całej Europy Środkowej) – decydujące są detale. Na przykład: pamięć o tym „pierwszym razie”, kiedy po przybyciu do miasta usiedliśmy przy fontannie obok teatru; i o tym, jak ta, nagle, zagrała muzykę Bartóka i Beatlesów.
Albo oczarowanie ulicą Moyzesovą, szerokim bulwarem przywodzącym na myśl aleje Budapesztu, ale bardziej od nich przyjaznym, bo nie tak monumentalnym. Jeśli pójdziemy nią na północ, wyprowadzi nas wkrótce w okolice politechniki i wygodnych osiedli, na które od kilku lat sprowadzają się nowi koszyczanie: informatycy, specjaliści IT, studenci.
I jeszcze jedno: to uczucie, gdy po wielu godzinach spacerowania zaczniemy już poznawać mieszkańców Koszyc; migną nam te same twarze, nasz wieczorny tramwaj będzie prowadzić ten sam motorniczy. „Oto miasto – powie nam znajoma koszyczanka – o dużym znaczeniu dla Słowacji. Równocześnie, jest ono na tyle małe, że trudno owo znaczenie ubrać w ramy typowej dla ważnych metropoli powagi”.
W tym „małym wielkim kraju” – jak od lat reklamuje się Słowacja – jest „małe wielkie miasto”, które w tym roku dla swoich mieszkańców i gości organizuje setki wydarzeń pod szyldem „Europejskiej Stolicy Kultury”.
Spróbujmy czegoś nowego. Poznajmy miasto, gdzie Wschód spotyka Zachód, a historia – świat współczesny. W dodatku takie, którego mieszkańcy mówią językiem bliskim naszemu i w którym możemy porozumieć się bez wyjątku ze wszystkimi. Przez wielu z nas jeszcze nie odkryte miejsce, które łatwo pokochać i szybko uznać za swoje. Zapraszamy do Koszyc, do Europejskiej Stolicy Kultury 2013. Zapraszamy – nie tylko w tym roku!