Zanim nadejdzie nowy dzień

Elity rządzące od 25 lat Kazachstanem nie mają recepty na kryzys. Nadchodzące wybory nie przyniosą rewolucji, lecz dalszą stagnację.

12.03.2016

Czyta się kilka minut

Plakat z wizerunkiem prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, Ałmaty, 2015 r.  / Fot. Shamil Zhumatov / REUTERS / FORUM
Plakat z wizerunkiem prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, Ałmaty, 2015 r. / Fot. Shamil Zhumatov / REUTERS / FORUM

Podróżowanie ze ściśle określonym (czytaj: niskim) budżetem ma plusy i minusy. Można zaoszczędzić. Ale czasem przytrafia się wpadka. Gdy nocuje się w miejscu, gdzie pokój graniczy z dwoma klubami – od dołu z dyskotekowym, od góry z fitness – zatyczki do uszu stają się przyjacielem człowieka. Kazachstan ma jednak znacznie więcej do zaoferowania. Zwłaszcza przed zaplanowanymi na najbliższą niedzielę, 20 marca, wyborami parlamentarnymi.

W geopolitycznym rozkroku

W Kazachstanie bezkresne połacie ziemi przeplatane są wąskimi drogami. Na tym obszarze, prawie dziewięć razy większym od Polski, wsie i miasteczka otulone są ciszą i pustką. Za to duże miasta kipią od ludzi, dźwięków, barw. W nich kobiety o kruczoczarnych włosach poganiają do szkoły małe krasnoludki – bo tak wyglądają dzieci okutane w jaskrawe czapki i kurtki. Krasnoludki patrzą na świat okrągłymi jak spodki oczami.

Azja Centralna, można rzec, stoi Kazachstanem. Państwem, które zawłaszcza wszystkie „naj”. Największe, najzamożniejsze, najbardziej rozwinięte. Ulokowany między Azją i Europą, Kazachstan jest także najbardziej „europejskim” ze wszystkich państw tego regionu. Kultura zachodnia spotyka się tu z tradycjami wielkich azjatyckich stepów.

Po upadku Związku Sowieckiego ta dychotomia posłużyła do stworzenia podwalin pod politykę zagraniczną Kazachstanu, która nazywana jest „wielowektorową”. Już w 1994 r. prezydent Nursułtan Nazarbajew – pełniący tę funkcję od 1991 r., czyli od początku państwowości i zbliżający się właśnie do 76. roku życia – jako pierwszy przedstawił ideę „unii euroazjatyckiej”, mającej łączyć Zachód ze Wschodem. Ze wszystkich krajów regionu to liderzy Kazachstanu najczęściej odwiedzają Brukselę. Unia Europejska odpowiada za jedną trzecią wymiany handlowej Astany i za połowę zewnętrznych inwestycji. Do ważnych partnerów ekonomicznych należy zaliczyć też Rosję, ale przede wszystkim Chiny, oferujące miliardy dolarów na projekty infrastrukturalne.

Długi cień Rosji

Powołując się na swoją pozycję, Kazachstan umiejętnie manewruje między wielkimi graczami również w sferze bezpieczeństwa. Niedawno Astana zdecydowała się gościć w jednym roku na swoim terytorium ćwiczenia militarne zarówno NATO, jak i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym – sojuszu wojskowego zrzeszającego pod przewodnictwem Moskwy sześć krajów należących kiedyś do ZSRR, współtworzonego także przez Kazachstan.

Astana, wykorzystując swoje położenie, chciałaby też odgrywać rolę pośrednika wewnątrz byłego bloku sowieckiego. Nazarbajew marzył o tym, aby zostać mediatorem w konflikcie rosyjsko-ukraińskim. Jednak laur zwycięstwa w tej kategorii i związane z tym polityczne frukty odebrał mu białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka.

Przybysz czuje się w Kazachstanie swojsko. Jedynym problemem, podobnie jak w Rosji, są odległości. Dłuższy spacer po ulicach miast skutkuje obolałymi nogami. Po drodze mija się niezliczoną ilość aptek i świecących szyldów, namawiających klientki do skorzystania z salonów urody. Niemal na każdym rogu da się suto podjeść. Stragany z jedzeniem, oprócz nieśmiertelnych kebabów, serwują szaszłyki, placki z baraniną czy tatarskie pierogi, zwane tu mantami.

W porównaniu do innych krajów Azji Centralnej w Kazachstanie spotkać można więcej twarzy o europejskich rysach. Mowa głównie o Rosjanach. Do dzisiaj widać skutki prawie 300-letniego pozostawania w sferze wpływów rosyjskich – oraz faktu, że po 1991 r. mniejszość rosyjska nie miała tylu powodów, by opuszczać Kazachstan, co w innych krajach regionu.

Język Tołstoja jest bardziej powszechny niż kazachski. Według niedawnych badań biegle posługuje się nim 95 proc. ludności. Ćwierć wieku po rozpadzie Sowietów w niektórych obwodach na północy wciąż ponad połowę ludności stanowią Rosjanie.

Od wyborów do wyborów

Zbliżające się wybory parlamentarne nie przyniosą przełomu. Nie ma co wstrzymywać oddechu, czekając na ich spektakularny wynik. Region Azji Centralnej znany jest ze swojego przywiązania do rządzących klanów (choć trafniejsze może byłoby określenie: uzależnienia od nich). O zmiany w tutejszej nomenklaturze niezmiernie trudno. Kirgistan, sąsiad od południa i niegdyś największa nadzieja na demokratyzację regionu, doświadczył w ostatnich latach dwóch rewolucji. Żadna nie przyniosła pożądanych rezultatów, pomimo społecznego poparcia.

20 marca Kazachowie wybiorą nie tylko deputowanych izby niższej madżalisu (parlamentu), ale też członków rad lokalnych. W szranki staje sześć partii. Rządząca krajem od kilkunastu lat partia prezydenta Nazarbajewa – Nur Otan (Światło Ojczyzny) idzie do wyborów pod hasłem: jedność, stabilność, budowa przyszłości. Innego wyniku niż jej wysokie zwycięstwo nikt nie przewiduje.

Jedyną w tej chwili pozaparlamentarną alternatywą dla tej „formacji władzy” wydaje się Narodowa Partia Socjaldemokratyczna, która powstała dekadę temu, lecz w dwóch ostatnich wyborach nie zdobyła mandatów. Jej politycy oskarżają prezydenta o szykanowanie opozycji i nieuczciwą konkurencję polityczną. Według nich wybory zarządzono przedterminowo tylko po to, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów ekonomicznych i wynikających z tego utrudnień z wypłatą świadczeń socjalnych. Intencją rządzących było, po raz kolejny w krótkiej historii kraju, uniemożliwienie opozycji zwarcia szyków.

Ucieczka do przodu

W czasie kampanii wyborczej, która jest raczej bezpłciowa, obecni-przyszli deputowani stawiają na kiełbasę wyborczą. Tylko że tu nikt wyrobów masarskich nie rozdaje. Nieoficjalnie stawia się na twardą walutę.

W prostych słowach, aczkolwiek dobitnie, przedstawił swój pogląd na sprawę konduktor w autobusie linii numer 12, który za równowartość 90 groszy wozi pasażerów kilkunastokilometrową trasą do sportowego kompleksu Medeo pod Ałmaty. Wydłubując brud spod paznokci, wygłosił tyradę na temat braku zaufania do polityków. I o tym, jak za każdym razem rwie kartę do głosowania na drobne kawałki. Pasażerowie przysłuchiwali się z posępnymi minami. Część kiwała głowami, reszta wolała nie reagować.

Kolejni Kazachowie, pytani o 20 marca, mrużą ze zdziwieniem oczy. I wzruszają ramionami. Nie chcą rozmawiać o kandydatach, nawet ich nie znają. Podobnie jak posłów, którzy właśnie kończą kadencję. To powszechne zjawisko: blisko 90 proc. badanych w 2013 r. nie znało swojego reprezentanta w parlamencie i nie wiedziało nic o jego działalności na rzecz okręgu. Kazachowie przyznają się, że gazet nie czytają. Żyją. Po prostu żyją.

Decyzja o wcześniejszych wyborach faktycznie może być ucieczką do przodu. Kryzys ekonomiczny uderzył w Kazachstan z wielką mocą. Jest on odczuwalny zwłaszcza przez zwykłych obywateli, którzy nie mogą poszczycić się koneksjami. Rząd zmienił niedawno prognozy dotyczące gospodarki. Tempo wzrostu PKB obniżono aż czterokrotnie – do 0,5 proc. w tym roku. Jako że eksport składa się w trzech czwartych z ropy, budżet uzależniony jest od jej ceny na światowych rynkach. A ta, ku uciesze kierowców i panice państw bogatych w ten surowiec, utrzymuje się od miesięcy na niskim poziomie.

Dodatkowo kazachska waluta – tenge – płata rządzącym figle. Silnie powiązana z kondycją rosyjskiej gospodarki, gwałtownie straciła na wartości w odniesieniu do dolara – od sierpnia 2015 r. tenge podrożał o 100 proc. Tymczasem inflacja rośnie. Rząd zakłada tegoroczny wzrost cen na poziomie 8 proc., ekonomiści uważają ten scenariusz za zbyt optymistyczny.

Rysy na monolicie

Wyraźnie widać, że prezydent Nazarbajew i jego otoczenie odczuwają trudy stania u steru władzy przez ostatnie 25 lat. A licząc precyzyjniej, od ponad trzech dekad: zanim na początku lat 90. Nazarbajew został prezydentem niepodległego Kazachstanu, był od 1984 r. premierem Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Jeszcze wcześniej piastował szereg kierowniczych stanowisk w miejscowej partii komunistycznej. Układ partyjno-państwowy, w którym sowiecką fasadę zamieniono na lokalną kazachską, trwa do dziś.

Ostatnio w gazetach pojawiają się artykuły krytyczne wobec władz. I jeśli główny wódz nie jest w nich atakowany bezpośrednio, to zaznacza się, że jego polecenia wykonywane są coraz bardziej opieszale. Choćby te dotyczące nowego budownictwa w Ałmaty.

Powietrze w tej byłej (do 1997 r.) stolicy i zarazem najludniejszym, półtoramilionowym mieście jest gęste od spalin i smogu. Jak w innych wielkich azjatyckich metropoliach, ludzie noszą tu maski na twarzy. Z wierzchołka Kok-Tobe, wznoszącej się nad miastem góry, Ałmaty jest niemal niewidoczna zza ciężkiej zasłony zanieczyszczeń.

Nazarbajew osobiście zabronił stawiać nowe budynki od strony gór, gdyż blokują cyrkulację powietrza w mieście. Ale zakaz nie jest stosowany. Kilkunastopiętrowe „nowostrojki” wyrastają na przedmieściach, pieniądz rządzi wszystkim.

Niedawne aresztowanie znanego dziennikarza Sejtkazego Matajewa może świadczyć o przepychankach w kręgach władzy. Trwają spekulacje, czemu zdecydowano się na to przed wyborami. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w kraju i do pewnego stopnia także w zagranicznych mediach.

Czy panowanie pierwszego i jedynego jak dotąd prezydenta zbliża się ku końcowi? Czy walka między siłowikami, oligarchami i technokratami rozpęta się na dobre? Każda z tych grup chciałaby wykroić dla siebie jak największy kawałek państwowego tortu. Próba sił dopiero się zaczyna.

Nowy dzień

Wiosna na południu Kazachstanu przyjęła taktykę blitzkriegu. Szybko kruszy kolejne śniegowe punkty oporu, a promienie słońca służą jej za laser. Mieszkańcy pozbywają się kolejnych warstw odzieży i jak zwykle przoduje w tym młodzież. W powietrzu czuć energię. Jest ciepło.

Wybory parlamentarne dziwnym trafem zbiegają się z jednym z największych świąt w kraju. Nowruz, celebrowany dzień po głosowaniu, to święto równonocy wiosennej i odnawiania się natury. Po persku nowruz oznacza nowy dzień.
Przyroda, podobnie jak polityka, to zjawisko cykliczne. Jednak o ile wiosna przynosi ze sobą zmianę pogody, tak wybory parlamentarne w Kazachstanie nie są zwiastunem politycznej metamorfozy. ©

MICHAŁ ROMANOWSKI pracuje w warszawskim biurze German Marshall Fund.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2016