Zagubieni w czasie święta

Najgorzej minąć się ze swoim czasem. Na przykład jedenastego listopada.

15.11.2011

Czyta się kilka minut

Mijali się Polacy, mijali również cudzoziemcy. Mijali się, chodząc tymi samymi znaczącymi ulicami stolicy i nie mogli się spotkać, choćby po to, aby się ze sobą pobić.

Najpierw trzęsienie ziemi, a później napięcie tylko rosło. Tak właśnie było w naszej stolicy w miniony piątek. Na dobry początek doszło do wydarzenia porównywalnego tylko ze sprowadzeniem do Polski Krzyżaków przez Konrada Mazowieckiego oraz wystrzałem z pancernika Schleswig-Holstein. Mianowicie na Nowym, nomen omen, Świecie plunięto na napoleoński mundur rekonstruktora. Najprawdopodobniej niemiecki anarchista przypuścił omyłkowo, że członkowie Obozu Narodowo-Radykalnego i Combat Adolf Hitler ubierają się w czaka z okresu Księstwa Warszawskiego. Omylił się, plunął, i - zanim zaczął germanić nam dzieci - został natychmiast prewencyjnie policyjnie zgarnięty wraz z kilkudziesięcioma kolegami zza Odry (którym wydawało się, że znajdują się w Dreźnie w rocznicę Kristallnacht, a znaleźli się na komisariacie kilkadziesiąt godzin później). I tak się skończyła ta leśna audycja...

Ale niezupełnie, gdyż przecież trwał Narodowo-Radykalny, iście wszechpolski koncert troglodytów w białych kominiarkach (Ku-Klux-Klan wersja zimowa?).

Duma-duma-narodowa-duma w liczbie kilku tysięcy postanowiła jednak mieć troszkę radości ze Święta Niepodległości, odpaliła kupę fajerwerków, zaatakowała siły porządku, czym tam popadnie, oraz zdemolowała obszerne połacie stolicy. Na placu, nomen omen, Konstytucji doszło do regularnej batalii z policją, batalii pod, dajmy na to, Psim Polem - z tym, że tamtej bitwy ponoć tak naprawdę nie było, a ta zdecydowanie była. Jedenastego listopada. Święto Polaków, a ponieważ, jak pamiętamy, klimat zawsze jest przeciw nam, przeto trzeba się nieco poruszać. Sama idea Marszu, rzucona przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską, jest ze wszech miar słuszna, ale samo maszerowanie to troszkę za mało, żeby się autentycznie rozgrzać. Zbawienny wpływ na krążenie ma już samo rzucanie kostką brukową, nie wspominając o działaniach wymagających bliższego kontaktu z rodakami w mundurach. Jak święto, to święto! Udany Dzień Niepodległości (Independence Day) na placu, nomen omen, Na Rozdrożu zwieńczyły sceny godne kamery Rolanda Emmericha. Duma-duma-narodowa-duma nie chciała się rozejść spod pomnika Romana D. i wciąż pałała żądzą dalszej celebracji białej-białej-całej-białej Niepodległej. Raz rozbudzony patriotyczny płomień nie daje się ot tak wygasić, więc zadyma trwała w najlepsze. Rannych policjantów wciąż odwożono do szpitali, gdy rozpoczynała się rekonstrukcja wydarzenia "Walka o ogień". Z braku stosownej synagogi lub choćby stodoły, spalono wóz transmisyjny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2011