Żadnych marzeń, panowie

Jeszcze niedawno słyszeliśmy twierdzenia, że notesy polityków są pełne kontaktów z najwyższej klasy fachowcami. Zapewniano nas, że wreszcie będą brane pod uwagę kompetencje i opinie środowiska dziennikarskiego. Niestety, wszystko odbywa się według starych zasad.

04.07.2006

Czyta się kilka minut

Wiodący nas do IV Rzeczypospolitej lider Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (z 27 czerwca) powiedział bez ogródek, że nowy prezes TVP, Bronisław Wildstein, musi zdawać sobie sprawę z tego, jaki jest układ na scenie politycznej oraz w radzie nadzorczej i zarządzie firmy, którą kieruje. Słowa te wypowiadane są w chwili, gdy nowy prezes Telewizji Polskiej stara się powstrzymać lub chociaż ograniczyć polityczne rozszarpywanie ciała państwowej telewizji na strzępy, zgodnie z ustalonym odgórnie parytetem. Porządek szarpania jest prosty i realizowany z żelazną konsekwencją. Podzielono już politycznie powołaną do ochrony mediów elektronicznych przed politycznymi naciskami Krajową Radę Radiofonii i Telewizji; rozszarpano zarządy i rady nadzorcze Polskiego Radia i Telewizji; w polityczną szarpaninę wpadła nawet Polska Agencja Prasowa.

Polityczne sępy żerują zawsze według tego samego wzoru: najpierw szarpią najsilniejsze osobniki z głównego stada. Jest ich zawsze wystarczająco dużo, by odgonić przedstawicieli słabszych stad. Ci są dopuszczani do uczty jedynie z konieczności, bo tylko z nimi można powstrzymać drapieżniki z innego dużego stada.

Dzieje się tak mimo głośnych zapowiedzi z czasu kampanii wyborczej, że epoka sępów już się skończyła i że teraz nastąpi czas mądrych, rozumiejących pluralistyczne potrzeby społeczeństwa znawców mediów i przedstawicieli środowisk twórczych. Jeszcze niedawno słyszeliśmy twierdzenia, że notesy polityków są pełne kontaktów z najwyższej klasy fachowcami. Zapewniano nas, że wreszcie będą brane pod uwagę kompetencje i opinie środowiska dziennikarskiego oraz że noc politycznych manipulacji, jaką była lewicowa prezesura Roberta Kwiatkowskiego, wspieranego przez grupę przedstawicieli sojuszniczego Polskiego Stronnictwa Ludowego, kończy się z początkiem IV RP.

Niestety, wszystko odbywa się według tych samych zasad. Zmienili się tylko polityczni decydenci. Po odwołaniu zdominowanej przez lewicę KRRiT w nowej zasiada trzech przedstawicieli PiS i po jednym z Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony. Lewica i Platforma Obywatelska nie mają nikogo. Większość członków tego zapisanego w Konstytucji organu państwa polskiego nie spełnia ustawowego wymogu wywodzenia się spośród wybitnych znawców mediów. Swoją drogą ciekawe, dlaczego nikt jeszcze nie zaskarżył tego faktu do Trybunału Konstytucyjnego ani do Rzecznika Praw Obywatelskich, bo jako obywatele mamy prawo do tego, by w Krajowej Radzie zasiadali fachowcy.

Polityczna Krajowa Rada wybrała rady nadzorcze telewizji i radia publicznego. Do tych gremiów znowu wchodzą prawie wyłącznie politycy lub ich koledzy i klienci, według tego samego parytetu i tej samej zasady, tak że na ogół nie ma tam fachowców ani przedstawicieli opozycji. Doszło też do skandalu. Członkiem zarządu telewizji publicznej zostaje były publicysta prasy nacjonalistycznej, który w ramach tzw. błędów młodości (tak mówią jego obrońcy) nawoływał do rozprawy z niebędącymi członkami jego frondy obywatelami Polski. Do zarządu TVP delegował go, mimo braku w jego życiorysie jakichkolwiek doświadczeń i osiągnięć zawodowych w dziedzinie mediów elektronicznych, wicepremier i minister edukacji RP - lider koalicyjnej LPR - Roman Giertych. Po ujawnieniu jego skandalicznej przeszłości przez wiele dni nie dzieje się nic. PiS zostawia decyzję LPR, bo to jej kawałek zarządu TVP. Brak zdecydowanej reakcji rządzących w tej sprawie jest wielce wymowny.

Zastanawiające jest tylko, jak Bronisław Wildstein może chodzić po korytarzach na Woronicza i zasiadać w jednym zarządzie TVP z człowiekiem, który zaledwie kilka lat temu opowiadał się przeciwko demokracji, mniejszościom narodowym i publikował w pismach kwestionujących Holokaust. Może po prostu Bronisław Wildstein jest bardzo odważny? Oby... Odwaga może się teraz bardzo przydać.

Jarosław Gugała jest dziennikarzem. W latach 1990-99 pracował w TVP, od 2003 r. w telewizji Polsat. W latach 1999-2003 był ambasadorem w Urugwaju.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2006