Wyznaniowe kapliczki

Wydarzenia na polu ekumenizmu w 2007 r. nie nastrajają optymistycznie. Rozmowy katolików z protestantami i prawosławnymi utknęły w martwym punkcie.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

W listopadzie 2007 r. kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Popierania Jedności Chrześcijan, kreśląc przed kolegium kardynałów sytuację ekumenizmu, powiedział: "Najbardziej znaczącymi owocami ostatnich dekad nie są dokumenty [uzgodnienia ekumeniczne - red.], ale odkryte ponownie braterstwo, to, że na nowo widzimy w sobie braci i siostry w Chrystusie". Czytając te słowa, łatwiej zrozumieć smutną konstatację prawosławnego teologa Oliviera Clémenta z 2001 r.: "nie oczekuję niczego od oficjalnego ekumenizmu". Bo jaki jest sens stwierdzenia niemieckiego kardynała? Że wyznawcy Chrystusa potrzebowali dwóch tysięcy lat, by dostrzec w sobie braci i siostry. Ile czasu musi upłynąć, by osiągnęli jedność?

A uzgodnienia ekumeniczne? Są ich setki, ale kto je zna? Zalegają na półkach bibliotek. Nie mają praktycznie żadnego przełożenia na życie kościelne, choćby dlatego, że tylko znikomy ich procent został oficjalnie przyjęty przez władze Kościołów. W tym miejscu zadrżała mi ręka, wszak - jak przypomniała Kongregacja Nauki Wiary w lipcu ub.r. w deklaracji "Odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów nauki o Kościele" - z katolickiego punktu widzenia pojęcie "Kościół" nie przysługuje Wspólnotom wywodzącym się z reformacji. Nie zachowują bowiem sukcesji apostolskiej (urzędu biskupa) i nie sprawuje się w nich autentycznej Eucharystii (co zatem się tam sprawuje?). Nie ma Kościołów luterańskiego czy anglikańskiego, ale tylko Wspólnoty z takimi przydawkami. Jan Paweł II, owszem, nazywał je Kościołami, ale - okazuje się - miało to sens jedynie dekoracyjny.

Deklaracja KNW to wydarzenie najważniejsze dla ekumenizmu w 2007 r. Jej treść ostro skrytykowali protestanci, a gorzkie słowa padły też po stronie katolickiej (m.in. ze strony kard. Karla Lehmanna). Kard. Kasper w listopadowym przemówieniu do kolegium kardynalskiego powiedział: "Byłoby pożądane, by na nowo przemyśleć formę, język i prezentację podobnych deklaracji na forum publicznym". Dla protestantów był to głos wskrzeszający ekumeniczną nadzieję.

Kongregacja zarysowała mapę ekumenii z katolickiego punktu widzenia. Podobne rozumienie Kościoła łączy nas tylko z ortodoksyjnymi Kościołami wschodnimi i z Kościołami prawosławnymi (zachowują sukcesję apostolską, choć "podlegają brakom": brak im komunii z papieżem). Zatem priorytetem katolickiego zaangażowania w ekumenizm jest dialog z tymi Kościołami. Z nimi łączą nas nie tylko dogmaty, ale i rozumienie kwestii etycznych: obrony życia, małżeństwa, seksualności.

Niewątpliwie deklaracja KNW położyła się cieniem na przebiegu wrześniowego III Europejskiego Zgromadzenia Ekumenicznego w Sibiu (Rumunia), w którym wzięło udział 2,5 tys. katolików, prawosławnych i protestantów. Ks. Jean-Arnold de Clermont, przewodniczący Konferencji Kościołów Europy, powiedział, że dajemy zbyt wiele znaków podziału, zamykając Chrystusa w naszych kapliczkach wyznaniowych; trudno nam wyzwolić się z kościelnych egoizmów.

W październiku w Rawennie odbyło się spotkanie Międzynarodowej Komisji Mieszanej ds. Dialogu Teologicznego katolicko-prawosławnego. Debatowano m.in. na temat papieskiego prymatu. Opublikowano uzgodnienie: "Eklezjologiczne i kanoniczne konsekwencje sakramentalnej struktury Kościoła". Zgodzono się, że w pierwszym tysiącleciu Rzym zajmował pierwsze miejsce wśród kościelnych stolic, "przewodząc w miłości". Pozostawiono na razie bez odpowiedzi pytania o jego funkcje w drugim tysiącleciu, głównie w kontekście Soboru Watykańskiego I (dogmat o nieomylności papieża i jego władzy nad całym Kościołem). Do historii przejdą słowa honorowego zwierzchnika prawosławia Bartłomieja I: "jeśli obie strony zgodzą się na prymat miłości, a nie jurysdykcji, to Patriarsze Ekumenicznemu nie pozostanie nic innego, jak uznać pierwszeństwo stolicy Rzymu i zająć drugie miejsce, jak to było przed schizmą".

Ekumeniczną euforię komentatorów z powodu "raweńskiego uzgodnienia" tonował kard. Kasper, twierdząc, że to "skromny pierwszy krok, który daje nadzieję, ale nie można przeceniać jego wagi". Przede wszystkim jednak ostudził ją Patriarchat Moskiewski. Jego przedstawiciele po prostu opuścili obrady w Rawennie. Stało się tak w wyniku... sporu wewnętrznego między patriarchatami moskiewskim i konstantynopolitańskim; Moskwa od pewnego czasu walczy o przewodnictwo w świecie prawosławnym. W rezultacie pod dokumentem brak podpisu Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, a to radykalnie osłabia jego znaczenie. Grudniowe rozpoczęcie prac przez Moskwę nad własnym dokumentem o prymacie w Kościele zdaje się być ekumeniczną prowokacją.

Relacje Kościoła katolickiego z Patriarchatem Moskiewskim są dziś newralgiczne dla dialogu katolicko-prawosławnego, priorytetowego dla Watykanu. To jedna z przyczyn, dla których Watykan odchodzi od "polskiej" polityki wschodniej poprzedniego pontyfikatu na rzecz "włoskiej". Tak należy widzieć wrześniowe zastąpienie w Moskwie abp. Tadeusza Kondrusiewicza abp. Paolo Pezzim. Patriarchat Moskwy z radością przywitał tę roszadę. I już w grudniu oświadczył, że nigdy nie uzna katolickich diecezji w Rosji (utworzonych w 2002 r. przez Jana Pawła II). Zabrzmiało to niczym ultimatum: albo diecezje, albo dialog.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2008