Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Metoda, która (na nieszczęście Bronisława Komorowskiego) sprawdziła się w wyborach prezydenckich, dziś robi się nudna. A kampania wyborcza nudy nie znosi. Konkurenci jeżdżą więc i obiecują: górnikom, wielodzietnym, bezrobotnym, rolnikom oraz każdemu, kogo spotkają w pociągu lub na drodze. Dzięki obietnicom zyskują wdzięczność obywateli i poprawiają notowania. A Kukiz? Wiadomo: „dobre są JOW-y, a system zły”.
Według Kukiza źli są też ci, co wierzą w obietnice. „Powiedzcie, czy myśmy już rzeczywiście tak dali się ogłupić, tak stłamsić, tak zdurnieliśmy, że po raz kolejny w ciągu ćwierćwiecza jak barany trawę my idziemy żreć obietnice???” – pytał na Facebooku, będąc o krok od obrażania potencjalnych wyborców.
Kukiz od czasu do czasu strzeli gafę, np. wyznaczając polityczną imprezę w Warszawie na 1 sierpnia. A generalnie zamiast mówić zwolennikom, dokąd idą, skupia się raczej na towarzyszach tego marszu. Okazuje się, że ci, co niedawno szli w pierwszym szeregu, a potem odeszli, zostali zwyczajnie „zrzuceni z garba”. Widać szło im tylko o dopchanie się do koryta, a nie o to, że „JOW- y są dobre, a…”, wiadomo zresztą co. Nic dziwnego, że notowania spadają, i jeśli Paweł Kukiz czegoś nie zmieni – będą spadały dalej.
Za chwilę rozpocznie się polowanie na elektorat. A on jest tak eklektyczny, że każdy ma szansę urwać coś dla siebie. I PiS, i PO, i próbująca posklejać się lewica. PiS „zapoluje” na kukizowców konserwatywnych i niezadowolonych z rządu, PO na kukizowców bogatych, którzy głosowali na nią w zeszłych wyborach, SLD na libertynów, co są za opiekuńczym państwem.
Wszyscy zaś zechcą przytulić antysystemowców, bo dziś każdy w polityce jest antysystemowy, z Ewą Kopacz, Beatą Szydło, Leszkiem Millerem i brodatym Januszem Palikotem na czele.