Wspólne Zwiastowanie

Nagy El-Khoury, promotor ekumenizmu z Libanu: Świętujemy w naszym kościele, który przypomina okrągły namiot, z witrażem otwartym na niebo. Najpierw intonujemy „Allah akbar”. Potem – „Ojcze nasz”.

28.02.2016

Czyta się kilka minut

Razem do jednego Boga: modlitwa chrześcijanek i muzułmanek w jednej z miejscowości w południowym Libanie, 17 czerwca 2010 r.  / Fot. Mahmoud Zayyat / AFP / EAST NEWS
Razem do jednego Boga: modlitwa chrześcijanek i muzułmanek w jednej z miejscowości w południowym Libanie, 17 czerwca 2010 r. / Fot. Mahmoud Zayyat / AFP / EAST NEWS

PIOTR SIKORA: Libańscy chrześcijanie i muzułmanie wspólnie celebrują Uroczystość Zwiastowania Maryi. Jak udało się Panu do tego doprowadzić?

NAGY EL-KHOURY: Urodziłem się w chrześcijańsko-muzułmańskiej dzielnicy Bejrutu. Moi rodzice pochodzą z wioski, w sąsiedztwie której mieszkają wyznawcy islamu. Życie między nimi jest dla mnie naturalne. Ale ważna jest też komunikacja. Kiedy w 1979 r. zostałem nauczycielem w jezuickiej szkole w Bejrucie, zacząłem organizować spotkania z uczniami muzułmańskimi, by dyskutować i wzajemnie się poznawać.
Na początku lat dwutysięcznych spotkałem szejcha Muhammada Nokkariego, przywódcę największej wspólnoty sunnickiej w Libanie. Razem uczestniczyliśmy w wielu konferencjach, zapraszałem go do swojej szkoły. W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że w tych spotkaniach biorą udział wciąż te same osoby, mówią o tych samych rzeczach. Poczułem się klaustrofobicznie. Byliśmy właśnie na jakimś spotkaniu, dałem mu kuksańca w ramię i zapytałem: „Może byśmy się razem pomodlili?”. Odparł: „Tylko Maria może nas zjednoczyć”.

Gdzie tu boskie natchnienie?

To był lipiec 2006 r. Kilka lat wcześniej śniłem wciąż ten sam sen: wielki, okrągły namiot, a w nim schody, na których stoi mnóstwo ludzi z wszystkich religii. Modlą się wspólnie, choć każdy po swojemu, patrząc w otwór na środku sklepienia namiotu, przez który widać niebo. I ja się modliłem, choć nie pamiętam, co mówiłem.

Na kilka lat sen znikł, by powrócić właśnie wtedy. Uznałem to za znak Ducha Świętego albo Marii. Zacząłem myśleć, że nie tylko chrześcijanie różnych wyznań, lecz także chrześcijanie i muzułmanie mogą się razem modlić. Nie mogłem jednak znaleźć pretekstu. Szejch Muhammad podsunął mi pomysł: Maria.

Dlaczego akurat ona?

Jej imię można znaleźć i w Biblii, i w Koranie, który wymienia ją 37 razy. Nie pojawiają się żona Proroka ani jego siostra czy córka – a Maria tak. W każdym meczecie na świecie można o niej usłyszeć. Wszędzie uznają ją za największą Panią, matkę Issy, czyli Jezusa. A trzeba wiedzieć, że muzułmanie oczekują powrotu Issy, mesjasza, na końcu czasów – gdy zjednoczy on wszystkich ludzi. Zdecydowaliśmy się więc zorganizować wspólne obchody święta Marii.

Dlaczego Zwiastowanie?

Ewangelia i Koran w podobny sposób opisują historię Zwiastowania. 25 marca, który wyznaczyliśmy jako datę święta, okazał się odpowiednim dniem dla obu wspólnot.

Jak wygląda wspólne świętowanie?

Celebrujemy je w naszym kościele, który przypomina okrągły namiot, z witrażem otwartym na niebo. Bijemy w dzwony. Szejch intonuje: „Allah akbar”, całą pierwszą część szahady, wspólną nam i muzułmanom: „Nie ma Boga oprócz Allaha”, bez części drugiej: „A Mahomet jest Jego Prorokiem”. Wszyscy mogą się więc włączyć w tę modlitwę. Następnie odmawiamy „Ojcze nas” – gdyż i tę modlitwę mogą wspólnie odmawiać chrześcijanie i muzułmanie – nie zawiera nic niezgodnego z islamem. Następnie odmawiamy surę otwierającą Koran, Al-Fatiha, w której nie ma nic niezgodnego z chrześcijaństwem. Potem odczytujemy opisy zwiastowania z Ewangelii i z Koranu. W trakcie nabożeństwa, które trwa około półtorej godziny, jest też miejsce na krótkie świadectwa, pieśni chrześcijańskie i sufickie, taniec derwiszów.

Jak odbierane jest to wydarzenie?

Pierwszego roku chrześcijańska telewizja transmitowała je na żywo – i okazało się ono ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem dla społeczeństwa Libanu. Na drugi dzień byliśmy na czołówkach gazet, w radiu i w telewizji, przychodziły setki listów ze wsparciem, zainteresowali się nami politycy. Zachęcano nas, byśmy kontynuowali obchody. Więc rok później powtórzyliśmy wydarzenie, a w kolejnym roku – wpadliśmy na pomysł, że skoro cieszy się ono tak wielką popularnością, czemu nie miałoby być wspólnym chrześcijańsko-muzułmańskim świętem narodowym? W 2009 r. rząd zgodził się wyznaczyć takie święto, a w następnym roku 25 marca był już dniem wolnym.

Od tego czasu świętujecie co roku?

Tak, a do tego jest coraz więcej ceremonii w całym kraju, niektóre zaczynają się na kilka dni przed 25 marca, kończą kilka dni po – pielgrzymki, śpiewy, tańce i różne inne formy ekspresji. Nasza modlitwa stworzyła nową chrześcijańsko-muzułmańską kulturę dialogu, zogniskowaną wokół Marii. Dawniej była Ona w księgach. Teraz jest w sercach ludzi.

Spotkaliście się z lękami o zachowanie religijnej tożsamości?

Ze strachem – nie. Choć pewne środowiska nie akceptują naszej inicjatywy. Niektórzy chrześcijanie twierdzą, że nigdy nie będziemy mogli się modlić, a nawet normalnie żyć z muzułmanami. „Popatrzcie na Arabię Saudyjską – mówią – tam nawet nie można zrobić znaku krzyża”. Rozumiem ich obawy, choć tych głosów jest niewiele.

A ze strony muzułmanów?

Są muzułmanie, którzy uważają Muhammada Nokkariego za niewiernego. Ale zdecydowanych przeciwników jest niewielu. Częściej otrzymywaliśmy listy z ostrzeżeniami: „Uważajcie, nie idźcie za daleko”. Ale to normalne. Silniejszy sprzeciw istnieje w środowiskach politycznych, którym pokój nie jest na rękę.

Czy wspólne świętowanie wzbudziło teologiczną refleksję, dyskusję z tymi, którzy są mu przeciwni?

Były wyłącznie reakcje: „Przestańcie i już”. Nie da się też prowadzić teologicznej dyskusji z prawosławnymi – są zbyt dogmatyczni. Podobnie – nie da się z muzułmanami, zbyt duże są różnice w tym, w co wierzymy. Mój projekt nie zakłada zmian tożsamości. Niech chrześcijanie będą chrześcijanami, a muzułmanie – muzułmanami. Różnorodność jest przyczyną piękna tego świata.

Tak, ale jeśli projekt wspólnego świętowania Zwiastowania ma przyczyniać się do jedności, to byłoby dobrze, gdyby inspirował rozmowę także wewnątrz wspólnot. Jest to też problem w Polsce, gdzie podziały tworzą się nie tyle między chrześcijanami a muzułmanami, co między chrześcijanami, katolikami, z powodu „nadchodzących” muzułmanów. Co się da zrobić na tym polu?

Polacy nie muszą się bać nadejścia muzułmanów. Macie wciąż silną tożsamość chrześcijańską. Przyjmijcie ich, dając im jednocześnie jasny sygnał: chcemy wam pomóc, ale musicie respektować nasze, chrześcijańskie reguły. Problemy z muzułmanami w Europie Zachodniej wynikają z tamtejszego kryzysu tożsamości. Gdyby przyjeżdżający do Europy muzułmanin, który uznaje się za wiernego, spotkał chrześcijan świadomych swej tożsamości, z żywą wiarą – nie byłoby problemu. Ale gdy muzułmanin przybywa do zlaicyzowanej Europy, gdzie bogiem ludzi jest pieniądz, zaczyna myśleć, że Europejczycy są przeciw swemu Stwórcy, a więc, że trzeba ich nawrócić, albo – to oczywiście skrajne przypadki – zabić, jako wrogów Boga. Tym bardziej że Europejczycy nie stawiają jasnych reguł imigrantom. Większość muzułmanów nie akceptuje ISIS. Ale oni nie zabierają głosu. Warto ich przekonać, że ich zdanie się liczy.

A co z muzułmanami, którzy sądzą, że autentyczny islam reprezentuje ISIS?

Dziś mamy do czynienia z walką nie między chrześcijanami a muzułmanami, lecz między dobrymi i złymi, normalnymi ludźmi i kryminalistami. Nie mogę zaakceptować ISIS, ponieważ oni nie akceptują nikogo innego poza sobą, nie szanują żadnych ogólnoludzkich reguł. Członków ISIS uznaję za, by tak rzec, będących „poza regułami gry”. Owszem, jestem otwarty na ich powrót, nawrócenie, widzę tu nawet naszą chrześcijańską odpowiedzialność. A gdy ktoś pyta, dlaczego to chrześcijanie muszą zawsze robić pierwszy krok ku pojednaniu, odpowiadam: bo taka jest nasza wiara, nasza misja – zrobić wszystko dla pojednania, pokoju, miłości między ludźmi; nawet jeśli inni czynią w tym kierunku niewiele, ja mam próbować ich przekonać. To moja chrześcijańska misja. ©℗

NAGY EL-KHOURY jest prawnikiem, dyrektorem ds. stosunków międzynarodowych w Collège Notre-Dame de Jamhour. Wyróżniony m.in. Nagrodą im. Sergio Viera de Mello, którą w 2010 r. odebrał w Krakowie za zaangażowanie na rzecz dialogu kultur. Ostatnio gościł w Polsce na zaproszenie Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2016