Współczynnik humanistyczny

Zbyt często zapominamy albo nie chcemy zrozumieć, że gospodarowanie to działalność specyficznie ludzka, a zatem badająca i opisująca ją ekonomia to nauka humanistyczna. Bywamy przekonywani lub ulegamy złudzeniu, że to dziedzina praktyczna i techniczna oraz wiedza ścisła, w której wszystko jest mierzalne, a dla osiągnięcia optymalnych rezultatów wystarczy dobrać właściwe parametry, wyliczone rachunkowo. Zarówno dla zupełnego laika, jak i dla teoretyka zafascynowanego konstruowaniem wyrafinowanych modeli wygląda to często jak bezduszny mechanizm, który działa bez udziału ludzkiej woli i jest nieczuły na ludzkie emocje. Odpowiednie stymulatory, zwłaszcza finansowe, mają dawać w rezultacie odpowiednie wyniki, przede wszystkim finansowe.

Tymczasem w centrum sprawnej i efektywnej gospodarki znajdują się wytwórcy, czyli pracujący ludzie, produkujący społecznie pożądane dobra. Ludzie zaś mogą się kierować różnymi motywacjami i celami, wśród których zysk jest tylko jednym z wielu. Praca bywa dla nich nie tylko przekleństwem lub życiową koniecznością, ale także życiowym spełnieniem, a nawet formą terapii, bez względu na materialne profity, jakie przynosi. Sprawianie radości sobie lub innym jest niekiedy motywacją silniejszą niż odniesiona korzyść własna. Obok działalności nastawionej na bezpośredni zysk, ludzka wytwórczość i kreatywność zawsze przejawiała się też w bezinteresownym wspieraniu innych form aktywności,

z myślą o dobru społecznym. Wielkie pod tym względem tradycje i zasługi są dziełem zakonów, szerzących kulturę materialną i techniczną oraz umiejętności wytwórcze w średniowiecznej Europie, w tym także w zacofanej Polsce.

To mnisi (np. szczególnie zasłużeni cystersi) uczyli uprawy roli, budowy i eksploatacji młynów czy kaszarni (a i browarów, skąd tyle tradycyjnych lokalnych marek piwa), gospodarowania ziemią i jej płodami, rzemiosła i produkcji użytecznych wyrobów. Towarzyszyła tej misji cywilizacyjnej rozległa działalność społeczno-charytatywna.

W czasach nowożytnych powstały i wielką rolę odegrały rozliczne inicjatywy społeczne, towarzyszące w epoce uprzemysłowienia przedsięwzięciom produkcyjno-komercyjnym. Ruch spółdzielczy, kasy samopomocowe, fundacje, organizacje nonprofit, wolontariat - to zjawiska, które trwale i pożytecznie wpłynęły oraz stale wpływają na kształt życia społeczno-gospodarczego współczesnego świata.

To one w istotnym stopniu tworzą dobrobyt wielu społeczeństw, który (wbrew znaczeniu tego słowa, bliskiemu "dobrostanowi"), sprowadzamy do poziomu materialnego. Nawet jednak w tych kategoriach ekonomia społeczna, jak się ją niekiedy nazywa, dosłownie wzbogaca społeczeństwa, są bowiem wśród nich takie, w których daje ona pracę kilkunastu procentom zatrudnionych i ma znaczący wkład w pomnażanie produktu narodowego. W wielu dziedzinach - takich jak rehabilitacja i zawodowa aktywizacja osób niepełnosprawnych, zwalczanie społecznego wykluczenia i reintegracja dotkniętych nim środowisk - instytucje takie są niezastąpione.

Z drugiej jednak strony, realizacja wielu celów społecznych wymaga posiadania środków, które trzeba i można wypracować w działalności gospodarczej, opartej na kalkulacji finansowej i zyskownej. Ekonomia społeczna nie może więc polegać ani na wyręczaniu, ani na zastępowaniu, a tym bardziej eliminowaniu przedsiębiorczości i ekonomicznej efektywności. Nie powinna też oznaczać tworzenia nieuczciwej konkurencji w oparciu o przydzielane przez władze przywileje. Wielu spośród tych, którzy dopominają się o prymat człowieka wobec gospodarki, popełnia ten sam błąd, co technokraci: przyjmują, że istnieje jakaś niezależna od człowieka ekonomia, tworząca mechanicznie dobra, które potem można ludziom po dobroci lub po uważaniu rozdać.

Miejsce człowieka w ekonomii jest centralne, lecz wciąż trwa spór, na czym ono polega i jak spożytkować aktywność inną niż nastawioną na pomnażanie zysku, by nie zaszkodzić społecznej efektywności, lecz ją wzmocnić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Ucho Igielne - przewodnik (40/2006)