Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ileż się w tym niewielkim tomie, w lapidarnych, paroma kreskami szkicowanych obrazkach zmieściło! Świadectwo żałoby, portret zmarłej, mimochodem jakby wskrzeszona i fragmentarycznie zapisana jej biografia. Relacja matka–syn (syn-jedynak). Żydowskie historie rodzinne. Życie codzienne PRL-u.
Oszczędne środki, staranna kompozycja. Przewodnikami po zamkniętym już świecie stają się najpierw rzeczy. Przede wszystkim książki, np. ta ulubiona najbardziej – „Emma” Jane Austen, i inne ulubione, terapeutyczny pakiet literacki. Także lektury związane z pracą w poradni dla młodzieży. Przedmioty, które teraz też będą stopniowo umierać. Wycinki z przepisami kulinarnymi. I książka kucharska ze Stalinem – „zwariowana książka z kraju, w którym babcia głodowała”, bo rodzice bohaterki przetrwali wojnę w ZSRR. W części drugiej kluczem stają się słowa. Część trzecia to już kronika odchodzenia – od fatalnej diagnozy, zbyt późno postawionej, po ostatnią noc. „Potem nic, aż do dnia, kiedy wchodzimy do jej mieszkania, żeby zanieść dwa kartony wina, wodę mineralną i sok na stypę, która teraz nazywa się »konsolacją« albo »wpadnijcie po pogrzebie«”. Ostatnie słowa, ostatnie zapamiętane porady życiowe. Tyle.
W minionych dziesięcioleciach ukazało się sporo książek-pożegnań. „Matka odchodzi” Tadeusza Różewicza, tomy wierszy-trenów autorstwa Ludmiły Marjańskiej, Andrzeja Mandaliana, Urszuli Kozioł, ostatnio Jerzego Kronholda. Marcin Wicha, rocznik 1972, grafik, projektant okładek, plakatów i znaków graficznych, autor cotygodniowych rysunkowych komentarzy publikowanych kiedyś w „Tygodniku”, teraz w „Gazecie Wyborczej”, a także książek dla dzieci i eseju „Jak przestałem kochać design”, w nowy i oryginalny sposób wpisuje się w tę elegijną tradycję. Juliusz Kurkiewicz, pisząc w „Wyborczej” o „Rzeczach...”, przypomniał niedawną książkę Ingi Iwasiów „Umarł mi”, pożegnanie z ojcem. Rzeczywiście, książki Iwasiów i Wichy, odmienne w formie, ale równie świetne, czytać można równolegle, jak dyptyk. I jak świadectwo bogactwa środków, które daje nam literatura, byśmy się uporali ze sprawami najtrudniejszymi. Niewielu z nas odnajdzie samodzielnie właściwe słowa, by wyrazić swój ból. Lektura takich książek pokazuje, jak można to zrobić, unikając zarówno niebezpieczeństwa ekshibicjonizmu, jak i pokusy idealizacji.
Czytając te bardzo konkretne, bardzo indywidualne historie odnajdujemy wspólny, uniwersalny pierwiastek, wspólne doświadczenie. I przestajemy się wstydzić własnych łez. ©℗
Marcin Wicha, RZECZY, KTÓRYCH NIE WYRZUCIŁEM, Karakter, Kraków 2017, ss. 184