Wiersze o niczym

Przed laty Marcin Świetlicki napominał w "Nicowaniu": "Nie idź do pracy, / Tam czai się nic". I dodawał w tym samym wierszu: "Nic w dużej czapce, / czapce niewidce. / To nic". Wtedy wystarczyło wyjść "na schody", by napotkać czekające tam nic. Dzisiaj to nic "już nie stoi na swym własnym miejscu", nie czyha na nas gdzieś "na zewnątrz". Jest tuż obok - panoszy się bez ceregieli, nadskakuje, staje w oczach. Bohater "Niskich pobudek" wie o tym aż nazbyt dobrze:

24.11.2009

Czyta się kilka minut

Patrzy w nic. To przecież jakby

wcale nie patrzył.

To nic ma twarz kogoś, kogo dobrze znamy. Staje w drzwiach. Wkłada nasze ubrania. Nosi nasze nazwiska. Obraca je w puste dźwięki. Jego piana lepi się do wszystkiego. Wszystkiemu nadaje posmak doraźności. I z wolna wszystko usuwa nam sprzed oczu. Aż zostaje "nieruchomość", która "kłóci się z sensem". I poczucie, że nie wierzy w nas "ani miłość, ani umieranie", że wyklucza nas "nawet rozpacz", że "Wszystko jest doraźne / i tylko rani". W tych zranieniach odsłania się niekiedy coś głębokiego, są śladem nagłej intensywności. To o niej czytamy:

Krótko, ale intensywnie.

Co zostaje?

Zostaje ugryzienie, zadrapanie.

Zostaje dziura wypalona w czymś.

Ale przecież nawet z tych miejsc, których dotknął żar, z miejsc wypalonych i pustych - wyziera nic.

Przypływy niczego są ubywaniem istnienia, wybywaniem tego, co jest -

Wyjeżdża wszystko

i nie ma pewności,

czy da się to zatrzymać,

czy da się uprosić,

żeby zostało coś, cokolwiek.

W taki sposób nasz świat widzi "słomiany człowiek" - chochoł. Jego głos dobiega z miejsca, w którym "zgubił siebie", z miejsca, w którym "Nie jest". Swoje chochole piosenki śpiewa z nadzieją, że dzięki nim "wstanie, / pobiegnie w poprzek". I śpiewa je przeciwko nam, przeciwko naszym konszachtom z niczym. W wierszu "Wola ludu", po deklaracji brzmiącej niczym literacki program ? rebours: "Mam projekt na przyszłe / lata: nie pisać dla was", przeczytamy:

I tylko raz, którejś nocy, przyjdę

jako koszmar,

który każe wam wstać, biec w nic

bezpowrotne.

Tak brzmi wygłos wiersza przeciwko Sławomirowi Sierakowskiemu, który ma "obśmiać lewaka, wkurwić mentalnego pedała". Ten atak na "telewizyjnego działacza młodzieżówki / komunistycznej" przypomina niegdysiejsze zaczepki. W "Pieśniach profana" pisał Świetlicki: "Żyliśmy w czasach, / w których Adam Michnik / wybornie znał się na poezji". Dziś powiada, że nastały czasy, kiedy na literaturze wybornie znają się "S. Sierakowski" i jego "krakowska narzeczona". Od takich żarcików robi się nieswojo. Tracą miarę, gubią się w grymasach. Ich niezgrabna dosadność ma w sobie coś z chocholego uporu i coś z trafności chocholich rozpoznań. Świetlicki powie: "niska poezja, niewielkie zadania" - poezja, której powinnością jest "odgryźć się wrogowi". Tym wrogiem jest nic. I temu nic odpór próbuje dać słomiany człowiek - poeta, który w myśl "ludowej mądrości" powinien "skończyć / z pisaniem i ze wszystkim". Poeta niepotrzebny, unieważniony. Taki poeta to widmo, zwid, nocny koszmar. Poeta-chochoł "uparcie pisze", choć wie, że "z pisania jest / kłopot i przepaść".

Chochole piosenki to piosenki z przepaści. O kimś, kto z niej śpiewa, Świetlicki mówi:

Ach, to ja zdradziłem.

I jestem w piekle.

Winny nieskończenie.

Na czym polega ta wina? Na sprzeniewierzeniu się sobie. Na przebudzeniu w cudzym ciele. Na ponownym rozpoznaniu, że "ja to ktoś inny". W odautorskiej notatce czytamy o poecie, że "był już kiedyś taki sam i wystarczy". Takich rzeczy nie mówi się bezkarnie. "Niskie pobudki" opowiadają o przebudzeniach. I chcą brzmieć niczym pobudki. Każą poderwać się i biec. Ale ktoś, komu grają, ktoś przywrócony jawie, wyrwany ze snu niczym ze śmierci, budzi się na ich dźwięk wywrócony na lewą stronę - wytarty, prześwietlony, istniejący jako echo własnych wierszy. Inny nieskończenie. I nieskończenie ten sam.

W "Niskich pobudkach" ważne są przytyki i kuksańce. Ale istotniejsze - rytmy, przebiegi brzmień, przepływy znaczeń. Świetlicki inscenizuje ich przygody. Wygrywa wieloznaczność utartych sformułowań. Akcentuje nieostrość związanych z nimi znaczeń. Pyta o źródło słów, o siłę ich snów. Przypomina, jaką rolę odgrywają w wierszu najmniejsze ułomki wyrazów - jakieś "yć", "bro"; zgubione "ć", ujęte "ń". A wszystko po to, by nie przepaść w przepaści, nie zetleć do cna na dnie pustych dni. I by mocniej brzmiał nakaz: "Powiedz, zanim pozbędzie śmierć cię". Niełatwo mu sprostać:

Coraz mniej do spisania. I nie

chodzi o to,

że świat się kurczy. Lub że ktoś

zabrania

ruszania jawkichś tematów.

Niechby spróbowali!

Wszedł specyficzny anioł.

To anioł tego, co było, anioł rzeczy, które przepadły bezpowrotnie, rzeczy, które nie są. Jeśli istotnie jest posłańcem, to przynosi wieść o czymś nieokreślonym, o czymś jakby znanym, ale przecież obcym, zimnym, podobnym do śmierci, o czymś, co ma kobiecą postać i może właśnie dlatego pozostaje niepewne, nierozpoznane, choć jest tuż - tuż, nieomal na ustach -

wiem, kto to jest, nieomal, mam to

na końcu języka,

mój język nie ma końca. Ona

patrzy na mnie

uważnie, bez uczucia żadnego, to

nie śmierć,

to coś innego, nie spojrzała dzisiaj.

W taki sposób do głosu dochodzi "teraz", które nigdy nas nie opuszcza. Teraz - zjawiające się wciąż na nowo pod postacią tego, co zawsze budziło lęk i oto staje w drzwiach. Temu czemuś odpowiadamy pytaniem: "Przyszłoś?". Tak mówią dzieci. W ich naiwnej mowie odzywa się nadzieja na "przyszłość", na "pojutrze", które być może "nie jest zupełnie wykluczone". Ta niewczesna nadzieja podpowiada, że "przyjdzie czas na wieczność" i można będzie wreszcie -

Umrzeć.

Zmartwychwstać.

Potem długo spać.

"Niskie pobudki" nie brzmią czysto. Ich zmącona tonacja rodzi się z obniżania tonu, z dysonansu. Słychać w niej nutę krnąbrną i modlitewną zarazem:

Boże, daj burzę, dla jednej

eksplozji!

Byłem cierpliwy, wytrzymałem

wiele

upalnych, mętnych godzin.

Jedną czystą sekundę daj.

Słychać coś, co brzmi jak łatwy żart i bojowy zaśpiew, wezwanie do broni:

Stoję pod twoim blokiem.

W ręce trzymam bro.

Dzisiaj zło nie zwycięży.

Dzisiaj zwycięży dobro.

W taki sposób brzmią pobudki grane nisko, przy samej ziemi. Tak dzisiaj śpiewa się chochole piosenki.

MARCIN ŚWIETLICKI, "NISKIE POBUDKI (WIERSZE 2006-2009)", Wydawnictwo EMG, Kraków 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2009