Wierny niewierny

Śmierć Jana Pawła II to przede wszystkim wielka sprawa współczesnego chrześcijaństwa. Ale przecież jego odejście stało się istotną cezurą także dla wyznawców innych religii, którzy nie zawsze pozostawali w pokojowych stosunkach z chrześcijanami. Chodzi głównie o tych, którzy są najbliższymi sąsiadami Europy i największym wyzwaniem politycznym dla Ameryki: muzułmanów.

24.04.2005

Czyta się kilka minut

Jan Paweł II w meczecie Ummajadów, Damaszek, maj 2001 r. /
Jan Paweł II w meczecie Ummajadów, Damaszek, maj 2001 r. /

Reakcja wielu wyznawców islamu na wiadomość o śmierci Jana Pawła II pokazuje, jak złożona jest kwestia tego, co nazywamy dialogiem międzyreligijnym.

To nie dyplomacja

Pervez Ahmed, amerykański muzułmanin, członek Rady ds. Stosunków Muzułmańsko-Amerykańskich, podkreślił, że chyba po raz pierwszy w najnowszej historii kontaktów obydwu religii śmierć głowy Kościoła katolickiego spotkała się z tak ogromnym odzewem wśród wyznawców islamu. “To, że Papież jest uwielbiany przez katolików, nie budzi zdumienia - pisze Ahmed. - Uderzające są natomiast sformułowania wielu liderów muzułmańskich, zapewniających o swoim głębokim szacunku dla Jana Pawła II". Rzeczywiście: Al-Dżazira, Al-Arabija i lokalne stacje telewizyjne w wielu państwach muzułmańskich prezentowały obszerne relacje z papieskiego pogrzebu i to w sposób rzadko wcześniej spotykany, przynajmniej jeżeli chodzi o długość transmisji i obfitość informacji. Także wywiady z wybranymi przedstawicielami organizacji religijnych i politycznych można uznać za wyjątkowe, jeżeli brać pod uwagę zarówno deklarowany szacunek dla zmarłego Papieża, jak słowa o smutku i modlitwie, które dotyczą przecież osoby nie będącej muzułmaninem.

“Jego śmierć to wielki cios nie tylko dla Kościoła katolickiego, ale również dla świata muzułmańskiego" - ogłosił szajch (przewodnik duchowy) Mohammed Sajjid Tantawi, szefujący Uniwersytetowi Al-Azhar w Kairze, jednej z najbardziej szanowanych instytucji islamu sunnickiego. W podobnym duchu wypowiadał się ulema z Kataru, Jusuf al-Qaradawi: “To był zaprawdę człowiek pokoju. Modlimy się za niego, aby zadośćuczynić chrześcijanom tak ogromną stratę". Hasyim Muzadi, przewodniczący indonezyjskiej Nahdlatul Ulama, największej na świecie organizacji muzułmańskiej (liczącej czterdzieści milionów członków), oświadczył: “Czujemy smutek i żal na wieść o śmierci Papieża. Wiemy, że poświęcił w swym życiu bardzo wiele, aby promować współpracę między muzułmanami a katolikami". Z kolei Hafiz Hussain Ahmed z pakistańskiej Muttahida Madżlise Amal, współrządzącej w kraju partii o zabarwieniu fundamentalistycznym, uderzył w tony mocno polityczne, powiadając: “Słowa Busha o krucjacie są całkowitym zaprzeczeniem wysiłków Jana Pawła II, by realizować myśl o dialogu między wyznaniami i prawdziwej harmonii". Podobne głosy szacunku i żalu padały ze strony palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa czy ministra ds. fundacji religijnych Egiptu Mahmuda Hamdi Zakzouka...

Aby pojąć rzeczywisty autentyzm emocji, a nie tylko dyplomatyczną elegancję kondolencji składanych przez muzułmanów, trzeba starać się zrozumieć to, jak bardzo doceniono gesty i sformułowania Jana Pawła II kierowane ku cywilizacji islamu, i jak bardzo kontrastowały one z nieodległą historią pełną uprzedzeń, a nierzadko i nienawiści wyrażanych po obydwóch stronach. Naturalnie wydarzeniem bez precedensu była wizyta Papieża w syryjskim meczecie Umajjadów w Damaszku, w maju 2001 r. To tam Jan Paweł II powiedział: “Mam ogromną nadzieję, że chrześcijańscy i muzułmańscy przywódcy religijni i nauczyciele będą przedstawiać dwie wielkie wspólnoty wiernych jako wspólnoty dialogu, opartego na wzajemnym szacunku, a nie wspólnoty pozostające w stanie konfliktu". W obecności wielkiego muftiego Ahmada Kuftaro, którego dłoń serdecznie uścisnął, Jan Paweł II mówił dalej: “Trzeba nam szukać przebaczenia u Wszechmogącego za wszystkie czasy, kiedy to chrześcijanie i muzułmanie czynili sobie wzajemnie krzywdy. Trzeba nam także, abyśmy sami mogli nawzajem przebaczyć nasze winy".

Następcy krzyżowców?

Przypomnijmy, że meczet Umajjadów jest miejscem szczególnym: przed 636 rokiem był świątynią chrześcijańską, w której umieszczono grób św. Jana Chrzciciela, zresztą zachowany do dziś dnia. Tak więc wypowiedziane tam zdania o porozumieniu między dwoma religiami mogły zostać zrozumiane jako sygnał zamknięcia bolesnej epoki w historii - bolesnej zarówno dla chrześcijan, których liczba skurczyła się dramatycznie w tej części świata, jak i dla muzułmanów, którzy czuli się upokorzeni albo bezpośrednimi rządami mocarstw europejskich na Bliskim Wschodzie, albo widoczną zależnością niepodległych formalnie państw od zachodnich patronów. To właśnie doświadczane przez wyznawców islamu poczucie niepełnej wolności, a przez to własnej słabości we współczesnym świecie, przyczynia się do tego, co wielu Europejczyków i Amerykanów uznaje za dość irracjonalne przewrażliwienie na punkcie własnej tożsamości religijnej.

Do tego dochodzi również spojrzenie na historię, nawet tę odległą, sprzed kilku stuleci, która dla wielu muzułmanów jest nadal żywa, jakby jej czas nie w pełni jeszcze upłynął. Epoka krucjat, dla Europejczyków dawno już zamknięta i nie stanowiąca bynajmniej przedmiotu sporów, dla niemałej liczby wyznawców islamu pozostaje czymś bardzo aktualnym, zwłaszcza kiedy mowa o “przymusowym narzucaniu wartości demokratycznych", co bywa interpretowane jako kolejna faza uzależnienia niektórych państw Bliskiego Wschodu od mocarstw zachodnich, przede wszystkim USA. Przeciwnikiem w takim razie zostają nie tylko zachodni politycy czy wojskowi, ale i miejscowi chrześcijanie, którzy zaczynają być postrzegani jako specyficzna “piąta kolumna", skłonna do popierania “najeźdźców". Oskarżenia mogą wreszcie rozciągać się na całą cywilizację euroatlantycką, która jest uznawana za kolejne wcielenie “krzyżowców", zainteresowanych następnymi podbojami.

Rzecz jasna tego typu rozumowanie odrzucane bywa, jako bezsensowne, przez znakomitą większość Europejczyków bądź Amerykanów, którzy zupełnie nie widzą siebie w roli następców Ryszarda Lwie Serce. Nie zmienia to faktu, że obawy muzułmanów mają - mimo wszystko - pewne racjonalne przesłanki, i często są powodem poparcia dla tych, których określa się jako fundamentalistów, a nawet terrorystów.

Wydaje się, że Jan Paweł II doskonale zrozumiał bliskowschodnią logikę spirali przemocy i wiedział, że w pierwszej kolejności może kierować się ona przeciw tamtejszym chrześcijanom. Co więcej: zdawał sobie sprawę - i to prawdopodobnie znacznie lepiej od wielu zachodnich polityków - że przemoc, nawet usprawiedliwiana obietnicą wolności czy międzynarodowego bezpieczeństwa, przyczynia się do utrwalania starych podziałów i ożywienia stereotypów, według których chrześcijanie i muzułmanie skazani są na odwieczny konflikt. Stąd jego zdecydowany sprzeciw wobec amerykańskiej interwencji w Iraku, szeroko nagłośniony w świecie muzułmańskim i pozwalający zrozumieć niemałej grupie wyznawców islamu, że nie wszyscy chrześcijanie powinni być opisywani jako “współcześni krzyżowcy".

Naturalnie pamiętano o zaangażowaniu Papieża w dialog z Żydami i o jego wizycie w Izraelu, co niekoniecznie zostało przyjęte ze zrozumieniem. Z drugiej jednak strony muzułmanie podkreślali krytykę papieską dotyczącą budowy muru na Zachodnim Brzegu - muru dzielącego społeczności żydowską i palestyńską, stanowiącego swoisty symbol klęski procesu pokojowego. Doceniano też słowa Jana Pawła II upominającego się o “sprawiedliwe prawo do własnej ziemi Palestyńczyków", przy czym naturalnie rozumiano, że nie oznacza to w żaden sposób przekreślenia podobnego prawa Izraela.

Papież jako pretekst

Bez wątpienia Jan Paweł II zostanie przez ogromną liczbę muzułmanów zapamiętany jako charyzmatyczny orędownik dialogu i pokoju, jako znak porozumienia, które jest przecież możliwe między chrześcijanami i wyznawcami islamu. Trzeba jednakże wziąć pod uwagę fakt, że pamięć ta nie zawsze i nie wszędzie bywa identyczna. Głosów krytycznych, potępiających tych, którzy w imieniu islamu wyrażali szacunek, a nawet składali hołd Papieżowi, jest wcale niemało. Wydawca egipskiego dziennika Al-Manar, Gam Sultan tak skomentował muzułmańskie gesty i słowa życzliwości dla Jana Pawła II: “Tego już za dużo, to wręcz niewiarygodne! Jak śmierć nie-muzułmanina może być stratą dla świata muzułmańskiego? Ci, którzy tak mówią, są po prostu hipokrytami. Chcą uspokoić Zachód i utrzymać się na swoich stołkach".

Bardzo gwałtowna krytyka pojawiła się na niektórych stronach internetowych, z zasady gwarantujących swobodę wypowiedzi, zwłaszcza w krajach, gdzie prasa bynajmniej nie ma tradycji prezentowania niezależnych poglądów. Jeden z uczestników dyskusji w sieci napisał: “Jak to możliwe, że tak wielu ulemów służących na królewskich dworach, wychwala pod niebiosa niewiernego i wroga islamu?".

Wyjaśnijmy jednak, że podobny radykalizm wcale nie musi oznaczać niechęci do Papieża. To raczej niebezpośrednia krytyka kierowana w stronę miejscowego establishmentu, oskarżanego o zbytnią uległość względem Stanów Zjednoczonych, o lekceważenie własnego narodu czy wreszcie o słabość bądź nieudolność. Postać Jana Pawła II byłaby w takim razie - jakże to bolesne dla nas, ale chyba i nam nieobce - po prostu pretekstem do prezentowania argumentów służących do rozwiązywania wewnętrznych sporów.

***

To, co skrajne, nie powinno być w żaden sposób pojmowane jako reprezentatywne dla całej wspólnoty. Szacunek dla Papieża, a nawet życzliwa obojętność widoczna wśród ogromnej liczby muzułmanów, to i tak bardzo dużo. Jan Paweł II rozpoczął proces intensywnego dialogu z islamem, a więc z religią, która pod względem liczby wyznawców może w kolejnych latach XXI wieku zająć pierwszą pozycję w świecie. Niewykluczone, że przydomek “Wielki", którym już obdarza się Zmarłego, będzie akceptowany nie tylko wśród chrześcijan, ale także wśród tych muzułmanów, którzy doskonale rozumieją, że bez ciągłego dialogu, opartego na wzajemnym szacunku, możemy skazać samych siebie na nieustanne używanie przemocy. Przemocy niczego nie rozwiązującej i niczym nieuzasadnionej. Na szczęście światło w tunelu jest niemałe i może ciągle być większe. W dużym stopniu dzięki Janowi Pawłowi Wielkiemu.

Piotr Kłodkowski jest orientalistą, autorem m.in. książki “Wojna światów? O iluzji wartości uniwersalnych". Wykłada w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie i w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2005