Widziałem trzy śmierci

Witold Żytkowiak. Rocznik 1936. W czerwcu 1956 r. kończył technikum Budowy Taboru Kolejowego w Poznaniu.

25.06.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Muzeum Historii Polski
/ Fot. Muzeum Historii Polski

Na piątek 29 czerwca zaplanowane było rozdawanie świadectw maturalnych. Człowiek czuł się dorosły.

W czwartek rano stałem przed kamienicą z kolegą. Ktoś przychodzi z miasta i mówi, że są „zamieszki” – takiego słowa użył – i że mój brat kręci się przy ul. Kochanowskiego. Nie zastanawiałem się: jadę po niego, trzeba go stamtąd wyciągnąć. Był młodszy o dwa lata. Dla mnie, maturzysty – gówniarz.
Tramwaje nie jeżdżą. Widzę: ciężarówka. Na niej „Edie Pollo” – Janusz Kulas. Ubierał się jak bikiniarz, barwna postać. Zatrzymują się i on mówi, żebyśmy wskakiwali, bo jadą do miasta, byli na Junikowie, rozbroili komisariat MO, mają broń. Może 10, może 15 osób było na tej pace.

Dojeżdżamy na Kochanowskiego. Tłum, ktoś mi mówi, że pod samym budynkiem UB widział brata. Szczęście – spotykam go. Krzyczy podekscytowany, że już się prawie wdrapał na parter budynku, ale go wodą strącili [funkcjonariusze UB początkowo polewali ludzi wodą z hydrantów – red.].
I w tym momencie, kiedy mi to opowiada, padają pierwsze strzały. Za chwilę coraz więcej, kule uderzają tuż obok nas.

Był tam płotek z metalowymi sztachetami i murkiem: pochyleni przy tym murku, staraliśmy się dostać na ulicę Dąbrowskiego. Biegniemy. Widzę dwa czołgi nadjeżdżające. Kulas podbiega do pierwszego, zagaduje do kierowcy przez to okienko. Podobno ich namawiał, żeby pojechali na Golęcin i sprowadzili więcej czołgów, żeby ci żołnierze walczyli razem z robotnikami.

Niektórzy twierdzą dziś, że przy Kochanowskiego było coś zorganizowane... Nic nie było zorganizowane. Tłum, chaos. To było na zasadzie, że ktoś mówi: „idziemy”, no to idziemy. Ktoś mówi: „po broń”. No to idziemy „po broń” – przez most Teatralny, na Fredry.

Wiedzieliśmy, że studenci ćwiczą tam swoją służbę wojskową i może być tam broń. Nie było. Wracamy.

Przy Operze widać, że wszyscy łzawią. Krzyki, że samoloty gaz spuszczają.W grupach znaleźli się różni ludzie, nie ma co ukrywać, nie tylko robotnicy... Wypuszczono więźniów, kręciło się wielu w pasiakach, niektórzy zakrwawieni. Powiem teraz coś przykrego: w tłumie można zabić każdego człowieka.

Wystarczyło, że ktoś krzyknął: „to ubowiec!”. Widziałem to na własne oczy, ludzie się na niego rzucili, zmasakrowali. Nie wiem, czy przeżył. Tylko dlatego, że ktoś rzucił takie hasło. No niestety... Przed czymś takim nikt nie jest w stanie się obronić. Jak jest niezorganizowany tłum, to można się spodziewać również złych rzeczy. Utkwiło mi to w pamięci.

Spotkałem kolegę Zbyszka Janczewskiego. Mówi, że wraca do domu, na Sołacz. Widzę, jak przebiega ulicę i dostaje kulę w bok, chyba z jakiegoś wozu pancernego, od strony Dąbrowskiego. Padł.
Uciekamy w dół, w stronę torów. Płot z drutów kolczastych, ręce we krwi. Idziemy w stronę kina Bałtyk. Podjeżdża ciężarówka, okazało się, że jest na niej broń. Ktoś starszy mówi: trzeba przekładać naboje z okrągłych magazynków do tych kabłąkowych. Przekładamy.

W tym momencie od narożnika zbliża się czołg. Zeskakujemy z ciężarówki, biegiem między bloki „tramwajarzy”, żeby się schować. Po jakimś czasie podchodzimy z powrotem: ciężarówka rozbita, czołg ją zgruchotał, staranował, a pod tym żelastwem leży chłopak. Z widzenia go znałem, był z Górczyna. Przejechany w pasie, na pół, okropny widok, człowiek w oczach zaczął puchnąć, żółć...

Trzy śmierci widziałem tego dnia.

Nazajutrz poszedłem z duszą na ramieniu po świadectwo maturalne. Odebrałem.
Potem byłem w wojsku. Później 25 lat pracowałem w „Cegielskim”.

Zawsze ma się nadzieję. Człowiek bez nadziei może paść i nic nie robić, umrzeć. Przy każdych zmianach w Polsce była nadzieja, że się poprawi. Zawiedzione nadzieje to najgorsza rzecz. ©

Wysłuchał EMIL MARAT

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2016