Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W dodatku “Magnetyczny punkt" był kolejną wersją udoskonalanego i zmienianego wyboru z całej twórczości poety, rozbudowaną kontynuacją “podziemnego" tomu “Niepodlegli nicości" (1988) - tym razem zaś, po raz pierwszy od kilkunastu lat, otrzymaliśmy książkę nową, w której spotykają się rozmaite rejestry i style, ale ukryte nici wewnętrznych powiązań, widoczne coraz wyraźniej podczas kolejnych lektur, budują kompozycyjną całość.
Jaki jest jej układ? Najpierw mamy trzy niezwykłe, bardzo osobiste prozy pod wspólnym tytułem “Kamień z Nowego Światu". Tytuł wzięty został z trzeciej, towarzyszy jej ilustracja; tak ważny jest dla poety ów znaleziony na podwórzu wiejskiego domu piaskowcowy krąg wycięty z żydowskiej macewy, którego stał się “chwilowym strażnikiem". Potem jest “Szron", czyli wiersze, które zamykały jako wiersze nowe “Magnetyczny punkt"; znajdziemy w nich jednak istotne zmiany. Potem - “Trzy wiersze tylko dla ciebie", szesnaście “Wierszy podróżnych" (niektóre z tegorocznymi datami) i trzydzieści dwa utwory z cyklu “Nowe xenie (i elegie)". Na koniec: “Cztery tłumaczenia" - Paul Celan, Hans Magnus Enzensberger, György Petri i Jürgen Fuchs; nie są to oczywiście teksty przypadkowo dobrane, obecność każdego tłumaczy się związkiem z umieszczonymi wcześniej wierszami samego Krynickiego.
***
Wspomniałem już o jedynej ilustracji wewnątrz tomu, fragmencie macewy, którego przypadkowe odnalezienie budzi poczucie obowiązku, każe szukać dlań schronienia “trwalszego niż kruche litery". We “Fragmentach z roku 1989" (publikowanych już w “Magnetycznym punkcie") czytamy: “zdejmij ze mnie popiół, / zdejmij ze mnie ciężar nie / mojej winy, daj mi przenieść / na drugi brzeg // rany: pokutę, // żal". Kto jest adresatem tego wezwania? Fragment “Fragmentów", którego w “Magnetycznym punkcie" nie było (“twoje niczyje już ciało / płynące znikąd do nikąd / ...... / świta okaleczony świat"), w połączeniu z wcześniejszą wzmianką o Sekwanie, jeszcze wyraźniej wskazuje na Paula Celana, jednego z poetów dla Krynickiego najważniejszych.
Niezawiniona wina, niepojęty obowiązek, któremu być może nie uda się sprostać - i równie niepojęta, kosmiczna samotność będąca udziałem człowieka zagubionego wśród wielości światów i miliardów “pierzchających galaktyk". Na okładkach zobaczymy dwa zdjęcia z kosmosu wykonane dzięki teleskopowi Hubble’a: jedno przedstawia mgławicę zwaną “kocim okiem", drugie - resztki po eksplozji supernowej. W wierszu “Szron", w którym Marian Stala odnalazł powinowactwo z “kosmicznym" obrazowaniem Tadeusza Micińskiego ze słynnego tomu “W mroku gwiazd", “Czarne słońca / zapadają się w siebie / w nieludzkim // milczeniu". I jest jeszcze to, co było przed Wielkim Wybuchem, a co “nie mieści się w żadnych // ludzkich ani nieludzkich / wymiarach"...
Ale przygodność i znikliwość naszego bytu uwyraźnia się nie tylko w konfrontacji z odległymi przestrzeniami. W pięknym wierszu “Ukradkiem" czytamy:
Ukradkiem, dyskretnie
podnoszę ze ścieżki
swojego starszego brata,
ślimaka,
żeby go nikt nie nadepnął.
Starszego pewnie o miliony lat.
Brata w niepewności istnienia.
Obaj jednako nie wiemy,
po co zostaliśmy stworzeni.
Obaj jednako zapisujemy nieme pytania,
każdy swoim najbardziej intymnym pismem:
potem strachu, nasieniem, śluzem.
Dlatego tak ważne są spotkania. Jak w “Trzech wierszach tylko dla ciebie", najlapidarniejszych wierszach miłosnych, jakie czytałem. Jak w “Wierszach podróżnych", które w znacznej części są przywoływaniem duchów, obcowaniem z nimi. Kafka, Celan, Petri, Fuchs, W.G. Sebald, Brodski, Herbert... Spotkanie odbywa się często w przestrzeni snu, tam też pojawia się czasem niejsna nadzieja, nigdy do końca niedopowiedziana obietnica poznania. We śnie rozbrzmiewa (wiersz “Może") przerwane “pomyłkowym telefonem z drugiej półkuli" zdanie: “Kiedy umrzesz, będziesz...". Obok zaś czytamy:
“Dotknąć istoty rzeczy".
Śniłem już kiedyś,
że dotykam istoty rzeczy.
Po omacku, od środka,
wewnątrz kamienia.
I najbardziej zagadkowa i wieloznaczna z obietnic, w wierszu “stuk-puk", którego przytaczać nie będę, a który zawiera przesłanie “od M.B.?". Kto ów wiersz przeczyta, z łatwością rozszyfruje inicjały.
Nie wspomniałem dotąd o jeszcze jednym rejestrze: o wierszach pokazujących niby w migawce świat współczesny, dających świadectwo niezgody na rządzące nim reguły i dystansu wobec form powszechnie wokół przyjętych. Krynicki przyszpila podsłuchane i podpatrzone zdania, notuje obrazy i sytuacje, przyglądając się im z mieszaniną obrzydzenia, rezerwy nie pozbawionej humoru i fascynacji. Jak owemu cytatowi z Internetu: “Full wypas: Norwid. / Komplet. Pięć tomów w futerale. / Wyglądają na nieczytane".
Bo też dla poety tak mocno odczuwającego “bezwstyd swojego wyznania" (określenie z wiersza “Efekt obcości", który zaczyna się od słów “Własne wiersze wolę czytać w obcym języku"), zmierzającego poprzez krystaliczną przejrzystość ku milczeniu, obserwowanie nie tylko tego, co dzieje się dziś z językiem, ale i całej narastającej w naszej kulturze eksplozji ekshibicjonizmu i podglądactwa musi być doświadczeniem osobliwym.
Krynicki napisze ironicznie - jakże wielostronna to ironia! - w wierszu “Sposób": “Z gazet czytam już tylko nagłówki w kiosku, gdy płacę za bilet. / Za odłożoną kasę kupię w taniej jatce / niejedno dzieło, bestseller sprzed roku". I jeszcze jeden cytat: “Jak kłębki kurzu w kącie klatki schodowej / miękko kłębią się brudy czasów". To przełożony przez Krynickiego György Petri w dwuwierszu zatytułowanym “Wiadomości w skrócie". Ten sam Petri, nieżyjący już rówieśnik autora, w toczonej we śnie rozmowie na pytanie: “(...) powiedz mi, / jak tam jest?" odpowiada, wzruszając ramionami: “Jakie tam (...) / przecież jesteśmy tutaj". Pozostaje, już poza wierszem, pytanie drugie: czym jest nasze prawdziwe “tutaj"? (Wydawnictwo a5, Kraków 2004, s. 112. Cena 14 zł.)
Lektor