„W sposób, który będzie możliwy"

Papież pokazał, co znaczy potępiać zło, nie potępiając człowieka. To, że - jak pisze Benedykt XVI - "sytuacja, która zaistniała nie pozwala arcybiskupowi na podjęcie posługi w Warszawie, nie znaczy, że jest on człowiekiem dla Kościoła skończonym.

27.02.2007

Czyta się kilka minut

fot. KNA-Bild /
fot. KNA-Bild /

Znów, przez kilka dni, abp Wielgus znajdował się w centrum zainteresowania opinii publicznej. Najpierw ze względu na prywatny list Papieża do niego. Arcybiskup - zapewne, jak każe dobry obyczaj, za zgodą Autora - list udostępnił mediom. Obawiam się, że ci, którzy sam fakt napisania przez Ojca Świętego listu, jak i jego treść ogłosili jako papieską rehabilitację - jeśli nie zapowiedź przywrócenia na warszawską stolicę - wyrządzili Księdzu Arcybiskupowi niedźwiedzią przysługę. Żeby jednym oszczędzić kolejnego rozczarowania, innym zaś niepotrzebnej irytacji (na Papieża), radzę raz jeszcze uważnie list przeczytać.

Z pierwszych słów papieskiego listu wynika, że jest on odpowiedzią na noszący datę 8 stycznia br. list Arcybiskupa. Dowiadujemy się, że Arcybiskup opisał Papieżowi "bolesne cierpienia swego serca podczas całego życia kapłańskiego i biskupiego, aż do zrzeczenia się urzędu biskupa Warszawy". Jakie to były "bolesne cierpienia serca", możemy się tylko domyślać. Papież zapewnił Arcybiskupa o "duchowej bliskości i braterskim zrozumieniu" oraz że jest w pełni świadom "wyjątkowych okoliczności, w których Ekscelencja wykonywał swoją posługę, kiedy reżim mark­sistowski w Polsce używał wszelkich środków do tłamszenia wolności obywateli, a w sposób szczególny duchownych". Jak dobry spowiednik, Papież nie wspomina o zarzutach i nie wytyka win, ale podkreśla to, co było pozytywne w życiu adresata, który "dał dowód wielkiej pobożności i głębokiej miłości do Chrystusa i do Kościoła". Według słów Papieża, dowodem tej miłości było złożenie przez Arcybiskupa rezygnacji z urzędu, ze świadomością, "że sytuacja, która zaistniała, nie pozwala rozpocząć posługi biskupiej z niezbędnym jej autorytetem". Papież ceni u Arcybiskupa "pokorę i dystans do zaszczytów" oraz "wyraża życzenie", by ten "podjął na nowo swoją działalność w służbie Chrystusowi", ale "w sposób, który będzie możliwy" . Delikatnie sugeruje charakter tej służby: ma w niej zaowocować "rozległa i głęboka wiedza oraz pobożność kapłańska" adresata.

Klucz widzę w słowach polskich biskupów z listu z 21 stycznia: "Nie zmienimy przeszłości, zarówno tej chlubnej, jak i tej, której się wstydzimy. Wszystko zaś z pomocą Bożą możemy włączyć w naszą teraźniejszość i przyszłość w taki sposób, by objawiała się moc Chrystusa na obliczu Kościoła".

Papież pokazał, co znaczy potępiać zło, nie potępiając człowieka. To, że "sytuacja, która zaistniała" nie pozwala Arcybiskupowi na podjęcie posługi w Warszawie, nie znaczy, że jest on człowiekiem dla Kościoła skończonym. Przeciwnie, pokora Arcybiskupa, dystans do zaszczytów, kapłańska pobożność i rozległa wiedza otwierają przed nim wiele możliwości użytecznej dla Kościoła działalności.

Drugim powodem nowej fali zainteresowania mediów osobą Arcybiskupa Seniora jest wiadomość o wszczęciu, na jego wniosek, procesu autolustracji. Jako były rektor uniwersytetu ma do tego prawo i postanowił z niego skorzystać. Ma do tego pełne prawo, choć trudno tę decyzję zrozumieć po przejmującym oświadczeniu ogłoszonym w przeddzień ingresu. Przypomnijmy: "Powodowany pragnieniem odbycia ważnych dla mojej specjalności naukowej studiów, wszedłem w te uwikłania [w kontakty z ówczesnymi służbami bezpieczeństwa - AB] bez należytej roztropności, odwagi oraz zdecydowania do ich zerwania. Wyznaję dziś przed Wami ten popełniony przeze mnie przed laty błąd". W dalszym tekście Arcybiskup przyznaje, że wyrządził Kościołowi krzywdę wtedy i - dodaje - "ponownie kiedy w ostatnich dniach w obliczu rozgorączkowanej kampanii medialnej zaprzeczyłem faktom tej współpracy". Trudno zgadnąć, czy ksiądz Arcybiskup oczekuje, że proces podważy prawdziwość tamtego oświadczenia, czy też zależy mu na bardziej szczegółowym zapoznaniu opinii publicznej z tym, co robił, zwłaszcza że w IPN odnaleziono jakieś nowe dokumenty (z lat 60., kiedy abp Wielgus był słuchaczem seminarium). Niebawem się przekonamy, dokąd wiedzie droga obrony, na którą Arcybiskupa wprowadził ekspert prawny dr Waldemar Gontarski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2007