Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlatego muszą martwić wszelkie działania oddalające nas od społeczeństwa obywatelskiego. Jednym z tego przejawów jest upolitycznianie, czyli upartyjnianie samorządu.
W nowoczesnym państwie demokratycznym, a więc i u nas, partie są potrzebne. Stanowią one nieodzowny element tworzenia władzy na szczeblu centralnym. Inaczej jest jednak z władzą samorządową: im niższy szczebel samorządu, tym mniej powinno być polityki, a więcej działań obywatelskich, gospodarskich. Przysłowiowa dziura w moście nie jest ani lewicowa, ani prawicowa, ale jest po prostu dziurą, którą należy jak najprędzej załatać! Stąd ze zrozumiałym niepokojem patrzymy np. na kroki ograniczające efektywność zrzeszania się i działania obywateli na szczeblu lokalnym oraz skuteczny wybór własnych lokalnych władz - i to niezależnie od tego, kto takie kroki podejmuje.
Ograniczanie swobody rozwoju samorządności lokalnej i działań niezależnych organizacji pozarządowych było dotąd wpisane w politykę partii o rodowodzie wywodzącym się z epoki PRL. Nie zgadzając się z tą polityką, można próbować zrozumieć egoistyczne mechanizmy, które ją powodują. Jednakże szczególnie bolesne jest, gdy taką postawę prezentują nasze partie prawicowe, a zwłaszcza te o rodowodzie solidarnościowym, które powinny być wolne od wybujałego egoizmu. Szkoda także, że wpisują się one w trwający już od kilku kadencji zły obyczaj "majstrowania" przy ordynacji wyborczej oraz że czynią to w ostatniej chwili, i to bez jakże potrzebnej konsultacji ze społeczeństwem. Gdyby bowiem taka konsultacja się odbyła, liderzy partyjni kolejny raz musieliby wysłuchać opinii, że dla samorządu najbardziej oczekiwana jest ordynacja większościowa, o którą od lat usilnie walczą różne organizacje obywatelskie.
Boli nas i to, że przy obsadzaniu stanowisk przedkłada się przynależność partyjną nad kwalifikacje zawodowe i moralne, według zasady "mierny, ale wierny", czego opłakane skutki widać na każdym kroku. Martwi nas też u rządzących ewidentny brak zrozumienia dla potrzeby działalności, co więcej, wspierania organizacji pozarządowych, które w każdym nowoczesnym państwie demokratycznym są podstawą społeczeństwa obywatelskiego i wypróbowaną kuźnią działaczy i polityków wszystkich szczebli. Jakże dobrze pamiętamy tę sytuację z naszej własnej działalności w komitetach obywatelskich.
Wszystko to razem składa się na coraz większą apatię społeczeństwa, które pozbawione podmiotowości staje się bierne i odwraca się od działalności publicznej i obywatelskiej, co obecnie tak powszechnie możemy obserwować. Wypada wyrazić nadzieję, że prawdziwy duch obywatelski w końcu zwycięży i to mimo rozmaitych przeszkód, jakie są mu stawiane na każdym kroku. Bądźmy zatem mocni wiarą w słuszność naszej idei i naszych postaw.
JANUSZ ORKISZ, emerytowany profesor Politechniki Krakowskiej, przewodniczący Krajowej Konferencji Komitetów Obywatelskich