Unia po Lizbonie

Niespodzianki nie było: w Lizbonie osiągnięto kompromis w sprawie traktatu reformującego Unię szybko i bez emocji (do których wcześniej zdążyły nas przyzwyczaić szczyty Rady Europejskiej). Polska, Wielka Brytania i Włochy bezboleśnie wywalczyły ustępstwa, których znaczenie obliczone jest bardziej na "rynek" polityki wewnętrznej niż związane z pozycją w Europie.

30.10.2007

Czyta się kilka minut

Sukces? Na pewno, jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie lata i wymęczony przed pół rokiem kompromis z Brukseli. Jest to jednak sukces gorzki, bo autorzy lizbońskiego kompromisu nie tyle zreformowali Unię, co przede wszystkim uporali się z politycznym dziedzictwem konwentu europejskiego, które pogrążyło Europę w trwającym kilka lat kryzysie. "Unia będzie silniejsza, by sprostać wyzwaniom globalnym, wypełniać swą rolę na świecie i z zaufaniem patrzeć w przyszłość" - obwieścił José Sócrates, premier Portugalii, kierującej w tym półroczu pracami Unii. Jeżeli założyć, że kryzys UE - ujawniony z taką siłą na tle interwencji w Iraku oraz rozszerzenia Wspólnoty - dotyczył niewydolności instytucji wspólnotowych, to przepowiednia premiera Portugalii powinna zacząć się realizować od połowy 2009 r., gdy nowy traktat wejdzie w życie. Problem w tym, że zarówno analiza funkcjonowania Unii po rozszerzeniu, jak i zwykła intuicja podpowiadają, że problemy są o wiele większe i sięgają podstaw integracji europejskiej, pytań o rozwój wspólnego rynku, a także o rolę Unii w polityce światowej. Z perspektywy Brukseli nowe regulacje - zmniejszenie liczby komisarzy, wzmocnienie wspólnej polityki zagranicznej czy zwiększenie obszarów, w których obowiązywać będzie głosowanie większościowe - są istotnymi krokami w stronę usprawnienia Wspólnoty. Zarazem jednak są to tylko narzędzia, którymi można posługiwać się na różne sposoby.

Jednej rzeczy nie udało się natomiast osiągnąć: szanse, aby po Lizbonie Unia stała się bliższa swym obywatelom, co było jednym z zadań konwentu, są dziś równie małe co kilka lat temu. Nie tylko dlatego, że traktat lizboński reformuje, a zatem wprowadza kolejne zmiany do istniejących traktatów o Unii Europejskiej oraz o Wspólnotach Europejskich, przez co porządek prawny i instytucjonalny Unii wygląda, jakby wyszedł spod piór polskich posłów. Odległość między obywatelami a unijnymi instytucjami zwiększa się, ponieważ integracja europejska przestaje być źródłem pozytywnych emocji, a staje się kwestią procedur i aneksów. Lizbona była tego kolejnym przykładem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2007