Ukraiński wybór

Wybory na Ukrainie są walką nie tylko o władzę, ale o kierunek zmian, jakim poddać się ma ten kraj w walce o miejsce w Europie. Brudna batalia o prezydencki fotel pokazuje, że Ukrainie daleko do europejskich standardów.

31.10.2004

Czyta się kilka minut

Potwierdziły się słowa prezydenta Leonida Kuczmy zapowiadające, że tegoroczne wybory prezydenckie na Ukrainie będą “brudne". Jednak nawet on nie mógł przewidzieć, że brudu będzie aż tyle. Także zwolennicy kandydata opozycji, lidera prozachodniego bloku Nasza Ukraina, Wiktora Juszczenki, nie przypuszczali, że ich przywódca zostanie potraktowany “bronią biologiczną" i prawie na miesiąc wyeliminowany z wyborczej gry.

Niesamowite napięcie

nie powinno jednak dziwić. W tych wyborach chodzi bowiem nie tylko o władzę, ale o kierunek zmian, jakim w ciągu kilku następnych lat poddana będzie Ukraina. Chodzi o to, czy ten wielki europejski kraj otrzyma nareszcie szansę stania się prawdziwym krajem Europy.

Na początku wszyscy zachodzili w głowę, dlaczego zarejestrowano tak dużo kandydatów - ponad dwudziestu. Po co tracić wielkie pieniądze na kampanię wyborczą, jeśli socjologowie twierdzą, że większość z nich i tak nie ma szans na choćby jeden procent głosów? Odpowiedź nadeszła wkrótce: głównym zadaniem często wcale nieznanych Ukraińcom “kandydatów technicznych" jest walka. Ale nie o prezydencki fotel, lecz przeciwko Juszczence. W kontrolowanej przez władzę telewizji spoty reklamowe lidera Naszej Ukrainy pokazywane są tylko w towarzystwie reklamówek innych kandydatów, którzy mówią nie o swoich programach, tylko o Juszczence. W jednym z takich spotów nieprzyjemny “ukraiński nacjonalista" opowiada, jak po zwycięstwie Juszczenki ograniczy razem z nim język rosyjski na Ukrainie i wprowadzi między Rosją i Ukrainą obowiązek wizowy. Zaraz potem leci spot Juszczenki. A po nim pojawia się mówiący po rosyjsku ortodoksyjny komunista, który straszy, że Juszczenko ma poparcie Amerykanów zamierzających realizować na Ukrainie swoje brudne plany.

Amerykanizm Juszczenki jest jednym z głównych argumentów w walce przeciw niemu. Konkurenci stale podkreślają jankeskie pochodzenie żony Juszczenki, a jego samego pokazują w karykaturach jako amerykańskiego kowboja, który chce jeździć na nieszczęsnej Ukrainie. Propaganda ta kierowana jest głównie do ludzi starszych, wychowanych w czasach Związku Radzieckiego w nienawiści do “amerykańskich imperialistów". Rachuby władzy są proste: na Ukrainie emeryci i renciści biorą w wyborach bardzo aktywny udział.

Argumentem, który miał przekonać ukraińskich emerytów do głosowania na premiera Janukowycza, były nagłe podwyżki świadczeń socjalnych we wrześniu i październiku. Opozycja nazwała to zwykłą przedwyborczą łapówką. Powołując się na brak jakiejkolwiek ustawy o podwyżkach, ostrzega, że po wyborach emerytury i renty mogą wrócić do poziomu z sierpnia. Ponadto wydatki na ostatnie podwyżki, a to ponad miliard euro, nie zostały zaplanowane w budżecie na rok 2005. Po dodatkowych wypłatach od razu poszły w górę ceny żywności. Zdaniem opozycji jest to skutek polityki rządu. Janukowycz twierdzi, że to wina nieodpowiedzialnych kierowników regionalnych i “pewnych sił politycznych", które chcą destabilizować kraj.

Łapówki dla emerytów

oraz ostra kampania telewizyjna (prowincja ukraińska prawie nie czyta gazet, a główne “gudziki" telewizji, które na wsi i w małych miasteczkach są niemal jedynym i przy tym lubianym źródłem informacji, są pod kontrolą władzy), nie przeszkodziły Juszczence rozpocząć udanie kampanii. Lider Naszej Ukrainy obrał jedynie dostępny w tych warunkach sposób prowadzenia akcji wyborczej. Jeździł po regionach, spotykał się z ludźmi, opowiadał, co chce zrobić. To dało efekt: według sondaży był zdecydowanym faworytem - nad Janukowyczem miał przewagę 5-10 proc. głosów. Do czasu... W połowie września Juszczenko ciężko zachorował. Kiedy wrócił na Ukrainę z austriackiego szpitala Rudolfinerhaus i wystąpił w parlamencie, cała Ukraina była zszokowana jego wyglądem i zachowaniem. Juszczenkę ciężko było poznać: zmieniony na twarzy, silne pogorszenie dykcji. Jego sztab twierdził, że to skutki trucia rycyną, a sam Juszczenko z trybuny parlamentu oświadczył, że “mordercą jest władza". Mimo że wrócił na Ukrainę, zagadkowa choroba nie pozwoliła mu dalej prowadzić kampanii - musiał znów wracać do wiedeńskiego szpitala.

Władza skorzystała efektywnie z nieobecności rywala. Prawdopodobnie “pracowała" nie tylko na Ukrainie. Niełatwo było zrozumieć coś z tego, co mówili lekarze Rudolfinerhaus. Nie potwierdzili faktu otrucia - nie mają na to żadnych dowodów, ale jednocześnie nie zaprzeczyli tym przypuszczeniom (z podobnego powodu). Natomiast w wywiadzie dla należącej do Wiktora Pinczuka, zięcia prezydenta Ukrainy, telewizji, dyrektor Rudolfinerhaus wykluczył możliwość otrucia. Dodał, że to zwolennicy Juszczenki cisną lekarzy Rudolfinerhaus, żeby ci potwierdzili pogłoski. Władzy nie udało się wygrać walki informacyjnej w stu procentach. Choroba Juszczenki przebiegała nietypowo: lekarze austriaccy napomknęli, że podejrzewają użycie przeciwko niemu “broni biologicznej". Hipotezę tę wygłosił w parlamencie szef sztabu Juszczenki, Aleksander Zinczenko. Nie wpłynęło to jednak na zdanie szefa specjalnej parlamentarnej komisji śledczej Wolodymyra Siwkowycza, który powiedział, że nie ma dowodów medycznych potwierdzających otrucie, ale i odrzucić takiej możliwości nie można.

Niewykluczone, że wynikającego z plotek o możliwych atakach na kandydatów napięcia nie wytrzymał także Wiktor Janukowycz. W Iwanofrankowsku student tamtejszego uniwersytetu trafił go

jajkiem w brzuch

i dwumetrowy premier upadł na ziemię. Jego sztab twierdził, że w grę wchodzi jakiś “twardy przedmiot". Na wideo widać tylko jajko. Możliwe że premier wymacał ręką żółtko i pomyślał, że to krew...

Historia z jajkiem pobudziła fantazję Ukraińców. W internecie pojawiła się gra komputerowa - jej uczestnicy mogą rzucać jajkiem w premiera. Trafić nie jest prosto, przecież odważnie broni go milicja i agenci służb specjalnych. Od razu pojawiły się też dowcipy: stara kobieta wracając do domu z bazaru zobaczyła na ulicy billboard z wielką twarzą Janukowycza. “Jak mogłam zapomnieć! - bije się w czoło. - Jajek na bazarze nie kupiłam!".

Kto truł Juszczenkę? Jaką trucizną? Na razie nie ma odpowiedzi. Każdy kto widział go przed chorobą i wie, jak wygląda teraz, nie powie, że Juszczenko symuluje. Możliwe, że celem ataku było tylko wyeliminowanie go z kampanii wyborczej. Według ostatnich sondaży jego przewaga nad rywalem zmalała. A może ktoś chciał go tylko oszpecić? Wielu ludzi na Ukrainie, szczególnie kobiet, mówiło że wygląd Juszczenki jest przyjemny, i to między innymi dlatego chcieli na niego głosować.

Wywiad z dyrektorem Rudolfinerhaus, który zaprzeczył możliwości otrucia, stał się początkiem prowadzonej w mediach - należących do zięcia prezydenta Kuczmy - kampanii przeciwko Juszczence. Wcześniej gazety i programy telewizyjne Pinczuka pokazywały ukraińską kampanię wyborczą mniej więcej obiektywnie. Mówiło się między innymi, że to Pinczuk był pośrednikiem w prowadzonych między Kuczmą a Zachodem, głównie Amerykanami, rozmowach o tym, że Kuczma nie wystartuje po raz trzeci na prezydenta, że wybory odbędą się, kiedy należy, i będą przejrzyste oraz demokratyczne. Na zaproszenie Pinczuka do Kijowa przyjeżdżali Zbigniew Brzeziński i George Soros. Co więc się stało? Podejrzewa się, że

przyczyną są pieniądze.

W tym roku Pinczuk razem z innym oligarchą ukraińskim, Rinatomem Ahmetowym, prywatyzował największy w kraju kombinat metalurgiczny Kryworizstal. Juszczenko podkreślał, że prywatyzacja była nieuczciwa i po jego zwycięstwie zostanie anulowana. Mówi się, że lider Naszej Ukrainy próbował nawet kontaktować się z biznesmenami rosyjskimi, którzy przegrali prywatyzację Kryworizstali, chociaż proponowali większe pieniądze. Może Juszczenko prosił Rosjan o pomoc finansową obiecując pamiętać o nich po wyborach? Jeśli to prawda, nie był to najlepszy krok.

Nie wiadomo, czy Wladimir Putin zdecyduje się otwarcie poprzeć Janukowycza (mówi się, że może to dodać kilka procent głosów, bo na wschodzie i południu Ukrainy Putin jest bardzo popularny). Na razie Moskwa utrzymuje, że uszanuje wybór Ukraińców i że wybór ten nie jest jej obojętny. Nie można powiedzieć, że Kreml jest zdecydowanie za premierem - jest on natomiast przeciwko Juszczence. Niechęć ta nie ma jednak przyczyn gospodarczych. Gdy Juszczenko był premierem, współpraca ukraińsko-rosyjska rozwijała się dobrze. Sprawę rurociągu Odessa-Brody Rosja już załatwiła. Za prezydenta Juszczenki nie byłoby chyba problemów z prywatyzacją przedsiębiorstw interesujących rosyjskich biznesmenów. I na odwrót: nie wiadomo, jak będzie z tą prywatyzacją za prezydentury Janukowycza. Gdy ten był gubernatorem w Doniecku, nie dopuścił do wejścia żadnego kapitału rosyjskiego w ten region - wszystko podzielono między swoich.

Kto będzie prezydentem? Szanse są chyba równe. Niestety, by zdobywać dodatkowych wyborców, obu kandydatom pozostał goły populizm. Janukowycz obiecuje dalsze podwyżki świadczeń (chociaż nie wiadomo, skąd weźmie pieniądze) i wprowadzenie języka rosyjskiego jako drugiego państwowego (mimo że leży to w kompetencji parlamentu). Juszczenko zapowiada dziesięciokrotne zwiększenie zapomogi przy narodzeniu dziecka - choć także nie ma na to funduszy. Na pewno największym osiągnięciem demokracji ukraińskiej będą w czasie tych wyborów... wybory. Nad Dnieprem nie przestaje się mówić o tym, że istnieje jakiś

wariant siłowy

zgodnie z którym wybory w ogóle się nie odbędą, a główni rywale zostaną usunięci z walki o fotel prezydencki. Taki scenariusz jednak byłby dla Ukrainy najgorszym rozwiązaniem.

Europejska perspektywa Ukrainy zależy w ogromnym stopniu od tych wyborów. Jeśli 31 października głosowanie się nie odbędzie albo zostanie zerwane przez prowokację oraz wprowadzenie “scenariusza siłowego", o jakiekolwiek europejskiej przyszłości Ukrainy przez długi czas nie będzie można mówić. Jeśli wygra Juszczenko, to ostatnia propozycja ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec, by po wyborach prezydenckich nad Dnieprem Unia Europejska wysłała do Kijowa “zdecydowany sygnał", może nabrać kolorów. Ten sygnał będzie chyba dla Kijowa ważny. A jeśli wygra Janukowycz? Po brudnej kampanii i brutalnej walce nie tyle o głosy wyborców, co przeciw Juszczence, po możliwych fałszerstwach wyborczych, Europie trudno będzie wyciągać rękę do Kijowa.

Askold Jeromin jest szefem działu zagranicznego lwowskiego dziennika “Wysoki Zamek".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2004