U progu życia

Jeżeli u początku naszego istnienia widzimy jedynie połączenie dwóch komórek rozrodczych, to najbardziej logiczne wyjaśnienie zakazu manipulowania ludzkim życiem wydaje się pokrętne.

10.11.2008

Czyta się kilka minut

Czy problem polega na tym, że księża nie potrafią mówić o seksie, czy na tym, że tak trudno nam uwierzyć, iż Bóg naprawdę stał się człowiekiem, a każdy człowiek jest dzieckiem mamy, taty i Boga? To z Jego woli akt tchnienia ducha w "glinę" następuje po czymś tak bardzo ludzkim, zwyczajnym, a zarazem tak bardzo wyłącznie jego i jej. Może gdybyśmy bardziej wierzyli, że to jest miejsce, które sobie wybrał Bóg na mieszkanie i spotkanie człowieka, nie trzeba by tłumaczyć, dlaczego wszelkie manipulacje od "wylewania nasienia", poprzez pigułki, kondomy, spirale, do zapłodnienia in vitro i klonowania są jak zbliżanie się w sandałach do gorejącego krzewu.

Spektrum barw

Z wątpieniem mamy naprawdę dużo do czynienia. Wylewa się z mediów razem z szyderstwem i kpiną. Nie potrzeba sarkazmu nad "szczerym przylgnięciem do nauki Kościoła". Potrzeba świeżego języka, który głosiłby dobrą nowinę o świętości życia. Potrzeba rozbudzenia i podtrzymania wiary.

Przed ślubem wiedziałam, że on jest mój, a ja jego. Byłam pewna, że małżeństwo to tylko nasza sprawa, do której nikt nie ma prawa się wtrącać. Po kilkunastu latach widzę, że ten aspekt wyłączności to jakby czerwień w tęczy sakramentalnego związku, i że są jeszcze inne kolory. Nie widziałam w małżeństwie "podstawowej komórki organizmu społecznego", a w Bogu - źródła naszej miłości. Kiedy ktoś używa antykoncepcji, to zawęża spektrum barw. To jest złe i prowadzi do zła, nawet jeżeli małżonkowie nie mają złej intencji.

Dostajemy wielki dar: dwoje stają się jednym. Możemy tylko ten dar z wdzięcznością przyjąć, z "całym dobrodziejstwem inwentarza". Kiedy uważam za nieodpowiedzialne powiększenie mojej rodziny, to nie podejmuję współżycia.

Antykoncepcja jest rozwiązaniem łatwym i uzależnia. Jeśli para jest przyzwyczajona do tego, że współżyje zawsze, gdy ma na to ochotę, to trudno będzie jej zachować wstrzemięźliwość i budować więź poza sferą seksualności - a w czasie niepłodnym osiągać pełną radość.

Współczucie

Znam krzyk serca: "Błagam, nie, żeby to nie było to". Ale po kilku latach siedzimy razem przy stole i choć świat się wtedy zdawał walić, to teraz nie wyobrażam sobie, by to krzesło mogło być puste. Kobiety biadolą, widząc mnie z gromadką. Na moje zdziwienie, że czasy nie są takie straszne (pralki automatyczne, pampersy, obiady w szkole), coś w nich pęka i wyznają żal, że nie zdecydowały się na więcej dzieci - a bo mąż nie chciał, bo to, bo tamto. Musimy próbować patrzeć na całe życie człowieka, a nawet sięgać dalej: w perspektywę przyszłych pokoleń i w perspektywę wieczności.

Bywają sytuacje skrajnie trudne, a stres związany z lękiem przed ciążą kładzie się cieniem na codzienność. Czy współczucie jest jednak wystarczającym argumentem, by zmieniać ogólną normę? Gdzie są ci współczujący, gdy kobieta w końcu uznaje, że dziecko chce mieć, a okazuje się, że mieć nie może? Logiczny krok: in vitro. A jeśli została zgwałcona, jeśli może być niepełnosprawne? - aborcja. A jeśli pogorszy się jej wzrok? A jeśli nie dostanie się na studia? A jeśli marzyła o chłopcu? A jeśli miało być jedno, a są dwoje? Antykoncepcja, in vitro, aborcja i eutanazja to ta sama filozofia, choć ranga czynów różna. Trzeba widzieć przyczynę i skutki. Ktoś musi krzyczeć: "Nie zbliżaj się tu! Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą".

Kościół to nie tylko "wspólnota moralnego rozeznawania", ale miejsce, w którym możemy przygotować się do tych ostatecznych lekcji i jesteśmy złączeni z Mistrzem, który za nas poświęcił nie tylko uroki życia małżeńskiego, ale całego siebie. O szczęściu nie decyduje liczba doznanych orgazmów, ale to, na ile potrafimy kochać tak jak On. Miłość można dawać i przyjmować na nieskończoną ilość sposobów. Jeżeli w to nie wierzymy, to w co wierzymy?

Bez złudnej pewności

Stosunek płciowy jest związany z prokreacją nie dlatego, że Kościół tak wymyślił, bo lubi się mieszać w intymne sprawy, albo - głupio mu się wycofać z kiedyś palniętego głupstwa. Małżonkowie, współżyjąc ze sobą, powinni przyjmować jako błogosławieństwo owoc swojego czynu. Od tego nie da się uciec, nie burząc komunii z Dawcą Życia. Stosowanie antykoncepcji stwarza złudne przekonanie, że da się te dwa słowa mowy miłości rozdzielić. Stąd, choć staje się ona bardziej dostępna, a jej nauczanie obowiązkowe, wzrasta liczba aborcji (np. w W. Brytanii u dziewcząt w wieku 16-19 lat liczba aborcji wzrosła z 3150 w 1991 r. do 3530 w 2005 r. - dane za www.statistics.gov.uk opisanymi w "Służbie Życiu" 1/2007). Metody naturalne nie dają tak złudnej pewności, stąd łatwiej przyjąć niespodziewaną, a czasem tak bardzo kłopotliwą hojność Stwórcy.

Nie można też stracić sprzed oczu wpływu sponsorów na wyniki badań. Za antykoncepcją stoi potężny przemysł. Komu opłaca się wspierać badania opisujące płodność kobiety? Ilu lekarzy będzie studiowało tabelki z obserwacjami cyklu? Łatwiej zapisać tabletki, a jeszcze firma farmaceutyczna zaprosi na zagraniczną konferencję i da długopis.

Nie tylko nie mamy powodu wstydzić się zakazu antykoncepcji, ale powinniśmy być dumni, że wbrew modzie Kościół inspiruje naukę do podmiotowego podejścia do kobiety.

Jak jednak z nauką o naturalnym planowaniu rodziny dotrzeć do ludzi spoza Kościoła? Może posłużyć się argumentami feministek ("dlaczego mam być gotowa na każde zawołanie?"), albo zielonych ("dlaczego mam się truć?").

Trzeba podjąć trud

Ludzie w różnego typu diety odchudzające inwestują pieniądze i czas. Dlaczego kobiety nie mogłyby zainwestować czasu w poznawanie siebie? Tak podnoszona przeciwko NPR mała skuteczność wynika z niewiedzy, nieumiejętności i niekonsekwencji. Media powtarzają, że metoda naturalna równa się kalendarzyk. Zamiast wojować o wprowadzenie do szkół przymusowej edukacji seksualnej, trzeba zadbać o to, żeby każda dziewczyna wiedziała, dlaczego nagle robi się płaczliwa i rozdrażniona, a świat wokół wrogi, a znów dlaczego po kilku dniach życie nabiera blasku.

Oglądam reklamy z kobietami wijącymi się w bólach menstruacyjnych. Kończą się happy endem z kolejnym niezawodnym panaceum. Może dziewczyna powinna w szkole poznać przyczynę bólów miesiączkowych i nauczyć się radzić sobie z nimi bez zasilania kasy przemysłu farmaceutycznego? Wielu przyda się ta umiejętność w pierwszej fazie porodu. To ta sama filozofia reagowania na problem: czy szukamy przyczyn, czy tylko likwidujemy skutki. Kobieta nie jest w stanie znieść bólów porodowych? Rozwiązanie - cesarka. Ale czy ktoś ją nauczył umiejętności radzenia sobie z bólem, traktowania go jako informacji i czegoś, z czym trzeba próbować się oswoić, a dla wierzącego - czegoś, czego zazdroszczą nam aniołowie?

Filozofia kondomistów opiera się na założeniu, że jesteśmy absolutnymi panami siebie. Swoim zachciankom chcemy podporządkować swoich bliskich i własne ciało. Nie podejmujemy trudu odczytania swojego tu i teraz jako czegoś nam podarowanego. Jestem Polką? Jestem kobietą? Jestem człowiekiem? Staram się odkryć i zrealizować to, co kryje ta rzeczywistość. A nie zastanawiam się, czy właściwie mam ochotę być kobietą, bo może jako mężczyzna byłabym szczęśliwsza.

Jeżeli mam prawo posiadania tego, czego w tej chwili pragnę, to seks i prezerwatywa muszą być jak Marks i Engels czy Bolek i Lolek. Dwaj uczniowie w Skandynawii wygrali stypendium dla młodych przedsiębiorców za projekt majtek z kieszonką na prezerwatywę. W takiej kulturze rosną nasze dzieci.

Jeśli wierzymy, że jedność mężczyzny i niewiasty jest obrazem jedności miłujących się Bożych osób, to będziemy próbowali tworzyć trwałe małżeństwa, będziemy cierpliwie uczyli się praw rządzących płodnością, podejmiemy trud zdobywania władzy nad własnym ciałem nie wbrew rządzącym nim prawom, ale zgodnie z ich naturą i rytmem. I narazimy się na zarzut, że jesteśmy średniowieczni.

Po owocach poznacie

Statystyki mówią, że osoby przestrzegające nauki Kościoła tworzą trwalsze rodziny, a ich dzieci rzadziej niż inne popadają w konflikt z prawem. Więc w imię czego mamy tę naukę zmieniać? Bo jest trudna i niemodna?

Pewien młodzieniec wyznał mi, że po roku życia z jedną kobietą czułby się jak kazirodca. Żyjemy w świecie impotentów i wiecznych lowelasów. Skąd się bierze konieczność uciekania się do farmakologii i innych wspomożycieli? Dlaczego prosty sposób: ustanowienie rytmu "postu" i "karnawału", spotyka się z takim protestem, jakby był to zamach na godność i prawa człowieka? Kobiecie ten rytm daje poczucie bezpieczeństwa, które, zwłaszcza kiedy pojawiają się dzieci, jest coraz bardziej pożądany. Od mężczyzny wymaga opanowania, ale czy prawdziwy mężczyzna to ten, który zawsze "może", czy ten, który zawsze może się powstrzymać? Pożycie małżeńskie jest wtedy smacznym i pożywnym chlebem, a nie tortem, który po dwóch kawałkach zaczyna mdlić.

Kościół prowadzi domy samotnych matek, kursy przedmałżeńskie, poradnie rodzinne. Mówienie, że stawia niemożliwe wymagania i zostawia człowieka z jego problemami samego, to po prostu nieprawda. Jak wygląda los kobiet i niechcianych dzieci w cywilizacjach bez wpływu Kościoła, świadczą śmietniki Indii z porzuconymi dziewczynkami-niemowlętami i przymusowa aborcja w Chinach.

Ks. Prusak przytacza dane, według których "nie ma ani jednego kraju, w którym większość katolików akceptowałaby w pełni katolicką etykę seksualną". To smutne i pociechą nie będzie świadomość, że nieakceptowana jest też nauka Kościoła o przebaczeniu czy poście. Pytanie tylko, co z tego wynika? Może powinniśmy zastanowić się, dlaczego mamy problem ze "szczerym przylgnięciem do nauki Kościoła".

Krystyna Błażejczyk jest absolwentką filozofii UJ, matką pięciu synów.

Teksty ks. Jacka Prusaka, z którymi polemizuje autorka, dostępne są na naszej stronie internetowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2008