Tylko 40 procent

Jochen Staadt: Porównywanie rozliczeń z komunizmem do polowań na czarownice jest krzywdzące dla czarownic - niewinnych kobiet, ściganych przez fanatyków. Bo fanatykami, którzy ścigali czarownice, byli oficerowie i konfidenci Stasi.

17.06.2008

Czyta się kilka minut

Joachim Trenkner: Jak duże jest dziś zainteresowanie tematyką Stasi?

Jochen Staadt: We wschodnich landach to temat nadal ważny. Nadal wielu ludzi chce wiedzieć, kto na nich donosił. W przestrzeni politycznej kwestia powiązań ze Stasi wywołuje zainteresowanie, gdy pojawiają się informacje o współpracy obecnych lub byłych polityków i mówią o tym media.

W ostatnich latach pojawiał się postulat, by akta Stasi przenieść do Archiwum Federalnego. Czy można zamknąć te archiwa, dopóki żyją ofiary tajnej policji?

Postulat, by akta przekazać do Archiwum Federalnego [odpowiednik Archiwum Państwowego - red.] podnoszą głównie zawodowi historycy. Z ich punktu widzenia to zrozumiałe: Bundesarchiv ma większe możliwości ogarnięcia archiwum Stasi niż Urząd Birthler, który zajmuje się także innymi sprawami, jak edukacja publiczna i dotąd uporządkował tylko 40 proc. akt Stasi.

W tej chwili Archiwum Federalne administruje wszystkimi innymi archiwaliami po NRD: rządu, partii itd. Bundestag zdecydował, że są one wyłączone z klauzul tajności, które określają pracę Bundesarchiv. Dzięki temu są dostępne nie tylko dla naukowców, ale dla każdego obywatela. Gdyby także akta Stasi miały zostać przeniesione do Bundesarchiv, musiałoby to być uregulowane ustawą, zapewniającą nadal ich dostępność.

Pod takim warunkiem przeniesienie akt polepszyłoby dostęp do nich. Poza tym akta Stasi można by wtedy łatwiej badać w kontekście ich powstawania. NRD to był system instytucji powiązanych, Stasi odgrywała rolę szczególną w podtrzymaniu dyktatury, ale rządziła partia komunistyczna.

Postkomunistyczna Partia Lewicy otwarcie domaga się zamknięcia archiwum Stasi i likwidację "niemieckiego IPN-u".

W Partii Lewicy jest wielu ludzi, którzy byli konfidentami albo w inny sposób współpracowali z tajną policją czy z władzami NRD albo wręcz w nich zasiadali. Poza tym Partia Lewicy reprezentuje interesy dawnych funkcjonariuszy, a organizacje "samopomocowe" zrzeszające pracowników Stasi są zapleczem tej partii. Jedni pomagają drugim. Postkomuniści zawsze mogą liczyć na głosy tego wcale licznego środowiska.

Ostatnio były procesy, w których szło o to, czy wolno swobodnie publikować nazwiska ludzi Stasi i konfidentów; dotąd wolno to robić pod pewnymi warunkami.

Cieszę się, że sądy skłaniają się do takiej interpretacji prawa, iż nazwiska będzie można podawać w szerszym niż dotąd zakresie. System szpiclowania w NRD był anonimowy. Gdyby tak to zostało, hamowałoby uporanie się z tym trudnym aspektem życia społecznego. Kiedyś spierano się, czy wolno podawać publicznie nazwiska szpicli gestapo i również wywalczono w końcu, że tak.

Niektórzy, zwłaszcza w byłej NRD, określają rozliczenia z komunizmem mianem "polowań na czarownice".

To porównanie jest krzywdzące dla czarownic. Przypominam, że czarownice to były niewinne kobiety, ścigane przez religijnych fanatyków. Przenosząc tę analogię do czasów współczesnych, trzeba by powiedzieć, że tymi, którzy ścigali niewinne czarownice, byli pracownicy Stasi. Z tym tylko, że po upadku NRD niemal nikomu z nich nie spadł włos z głowy, podobnie szpiclom. Tylko garstka z nich została po 1989 r. skazana, przy czym, zgodnie z zasadą, że prawo nie działa wstecz, sądzono ich wedle ustaw NRD. Trudno mówić o polowaniu na czarownice, skoro pracownicy Stasi żyją spokojnie, korzystając z praw i wolności jak wszyscy obywatele i dostając od państwa emerytury. Nawet jeśli po 1989 r. udało się odebrać im materialne przywileje i w tej chwili otrzymują emerytury na poziomie przeciętnej emerytury z byłej NRD, to żyje im się często lepiej niż wielu ich ofiarom.

Dr JOCHEN STAADT jest historykiem, pracuje w zespole badawczym zajmującym się historią NRD na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Ostatnio pod jego kierunkiem powstało studium o inwigilacji zachodnioniemieckiej telewizji ARD.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2008