Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Okopy - miejsce urodzenia błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki - odwiedziłem po raz pierwszy kilka lat temu. Przed Wigilią. Pamiętam, że śniegu nie było, tylko lekki mróz. Pojechałem tam z przyjaciółmi z Białegostoku.
Wtedy spotkałem po raz pierwszy matkę księdza - Mariannę Popiełuszko. Pamiętam, że podczas tego spotkania niewiele mówiłem. Słuchałem, a Matka księdza Jerzego opowiadała wiersze zapamiętane z dzieciństwa, śpiewała piosenki, przypominała fragmenty modlitw. I pierwsze wrażenie mocno przeze mnie zapamiętane dotyczyło spotkania z kimś, kto bezgranicznie wierzy i w sposób prosty żyje. Ludowa mądrość połączona z życiowym doświadczeniem.
Później były następne spotkania, ale żadne z nich nie było przypadkowe. Pamiętam zeszłe lato. Po żniwach. Siedzimy - Pani Marianna, młodszy brat księdza - Stanisław, moi przyjaciele z Białegostoku i ja. Pijemy herbatę. W którymś momencie rozmowy Matka księdza zaczyna wspominać:
- Kiedyś mój wnuk mały trzy lata miał, pyta mnie: "Czemu babka nie daje mięsa w piątek?" - Bo Pan Jezus umierał na krzyżu, a ksiądz Jerzy porwany był..." - odpowiadam. I tak to jest. Młodsze uczą się, a starsze umierają. Najgorsze, że nie ma przed kim wyżalić się. I tak leci dzień po dniu. "Starość nie radość, śmierć nie wesele". Pan Bóg dał dużo siły, żeby to wszystko przetrzymać. Bo nie tylko zabity ksiądz Jerzy był, ale przedtem pokaleczony i męczony...
Gdy zapytałem o beatyfikację Jej syna, odpowiedziała: - Na wszystko przyjdzie czas.
I ten czas nadszedł.
Kiedy jechałem porannym pociągiem z Krakowa do Warszawy na beatyfikację księdza Popiełuszki nie przypuszczałem, że tym razem przypadek doprowadzi do mojego kolejnego spotkania z matką księdza.
Na Placu Piłsudskiego byłem przed godziną 11. Plac powoli się zapełniał, a ja trafiłem do sektora dla dziennikarzy. W którymś momencie - już po rozpoczęciu Mszy - grupa fotoreporterów przeszła tuż przed ołtarz, by tam przez kilka minut robić zdjęcia.
W drugiej grupie szczęśliwców znalazłem się i ja. Nie przypuszczałem, że niewielka wysepka, na której staliśmy stłoczeni i robiliśmy zdjęcia, jest usytuowana kilka metrów przed miejscem, w którym siedziała Marianna Popiełuszko, dwaj bracia księdza: Józef i Stanisław, siostra - Teresa i ksiądz prałat Zygmunt Malacki - proboszcz kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, gdzie ksiądz Popiełuszko pracował przed śmiercią.
Chwila tuż przed krótką uroczystą procesją z relikwiami księdza, która miała zakończyć się przy ołtarzu. Obserwowałem uważnie Matkę księdza i w ciągu kilku sekund zrobiłem zdjęcia jej twarzy.
Wzruszonej i szczęśliwej.
Później wróciła na miejsce i uśmiechnęła się.
To był najważniejszy moment tej uroczystości.
PIOTR LITKA jest dziennikarzem, autorem książki "Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Dni, które wstrząsnęły Polską". Stale współpracuje z "TP".