Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ta opowieść wcale nie zaczyna się dwanaście lat temu w Łodzi. Być może zaczęła się na wiele lat przed moim urodzeniem, gdy moje przodkinie opowiadały swoim córkom o uciekaniu przed wojnami, wojennym okrucieństwie, pracy w lazarecie, dawnych sąsiadach, przyjaciółkach, zabawnych psach i krnąbrnych kotach, o których mówiło się u nas tak samo dużo jak o każdym innym zmarłym członku rodziny.
Dzisiaj już wiem, jak ważny jest każdy akt opowiadania i że uważne słuchanie może otwierać zasklepione dotąd ścieżki. Za zwyczajną anegdotą o chlebie albo o czerwonym sweterku, którą rodzina rozmówcy – jak jej się wydaje – zna już do znudzenia, mogą stać dużo większa historia lub nieprzepracowane doświadczenie. Czasami naprawdę wystarczy nie przerywać.
Ulicą Przejazd
Cztery lata po mojej przeprowadzce do Łodzi przyłączyłam się do Stowarzyszenia Topografie. Był rok 2010 i rozpoczęliśmy nasz pierwszy projekt zbierania historii mówionych. Tę datę przyjmuję za początek archiwum społecznego, działającego oficjalnie od 2014 r. pod nazwą Cyfrowe Archiwum Łodzian Miastograf.pl. Mój pierwszy rozmówca był z rocznika 1919 i opowiadał mi o międzywojennej, wielokulturowej Łodzi, wspominanej przez pryzmat drobnych, lecz intensywnych fragmentów codzienności. Zapach ulicznego jedzenia, kupowanie śledzi od żydowskich sprzedawców, przewóz towaru ulicami Przejazd i Nawrot (dziś ta pierwsza nosi imię Tuwima, przez co zatarto pierwotny zamysł planistyczny), nieistniejące już synagogi (zburzone jesienią 1939 r.), krajobraz ówczesnych Bałut.
Stowarzyszenie Topografie, które powstało w 2007 r. jako organizacja studencka, miało za cel zapoznawać mieszkańców Łodzi z własnym miastem, którego przemysłowa historia rzadko mieści się w podręcznikach czy oficjalnych narracjach medialnych. Powstanie stowarzyszenia było aktem sprzeciwu wobec tego stanu rzeczy, a swoje zamierzenia realizowaliśmy za pomocą gier miejskich, projektów artystycznych, inicjatyw partycypacji społecznej czy festiwalu „Miastograf” (stąd ostateczna nazwa naszego archiwum). Wyszliśmy od działania opartego na eventach, na epizodycznych i efemerycznych projektach uzależnionych od zdobywanych (zwykle niewielkich) dotacji dla NGO. Zaczynaliśmy od nieustającej burzy mózgów, kreatywnego, ale często trudnego ścierania się wszystkich osobowości w to zaangażowanych, a po kilkunastu latach dojrzewania (zarówno organizacyjnego, jak i personalnego) dotarliśmy do momentu, w którym jednymi z naszych najważniejszych zadań wydają się troska i trwanie – zapewnienie ciągłości naszej pracy i zabezpieczenie zebranych materiałów. Robimy to w sytuacji ciągłej niestabilności finansowej, na uboczu pracy etatowej, zleceń i życia prywatnego, w dobie coraz bardziej zaawansowanych możliwości cyfrowych, w świecie raptownie zmieniającym się i pogrążającym w rozmaitych kryzysach, w realiach odradzającego się, ale jednocześnie wyludniającego się miasta.
Z szuflady
Od momentu uruchomienia Cyfrowego Archiwum Łodzian Miastograf.pl systematycznie trafiają na ten portal fragmenty zebranych historii mówionych z projektów tematycznych dotyczących najstarszych łodzian i łodzianek, rzemieślników, ludzi kultury, biografii akademickich i robotniczych. Ponadto – całe kolekcje zdjęć przekazane nam przez konserwatora zabytków albo przez osoby prywatne, które pasjonowały się fotografią lub przestrzenią miejską. Niektóre zdjęcia zgromadzone na portalu chwytają rzeczywistość dosłownie na pięć minut przed wielkimi zmianami w strukturze miasta. Wszystkie elementy – wspomnienia i wizualia – są powiązane z mapą.
Od momentu powstania nasze archiwum rozrosło się do całej rodziny stron internetowych. Chociaż naszym marzeniem jest, aby wszystkie te portale tematyczne połączyć w jeden, nie pozwala na to specyfika finansowania takich projektów. W obecnym systemie liczy się tzw. efekt nowości, a nie – kontynuowanie i rozbudowywanie czegoś, co już istnieje. W efekcie popularyzujemy historię Łodzi nie tylko przez Miastograf, lecz także przez siostrzane portale: fabrykiprl.pl opisujący przemysłowe dziedzictwo Łodzi, refotografie.pl, gdzie można przejrzeć prawie 400 zestawień zdjęć wykonanych z tego samego miejsca na przestrzeni dziesiątek lat (autorem zdjęć współczesnych i animacji jest Stefan Brajter), oraz przez stronę popiotrkowskiej.pl, będącą audioprzewodnikiem po głównej ulicy Łodzi. Najnowszym dodatkiem do grupy medialnej naszego archiwum jest – uruchomiony w październiku 2022 r. – portal zabytkilodzi.pl, który w finalnej formie powinien się stać wirtualnym rejestrem łódzkich zabytków.
Po dwunastu latach działania mamy coraz więcej chętnych do opowiadania historii, które jeszcze dekadę temu dość powszechnie uznawano za nieważne i nieinteresujące. Coraz więcej osób decyduje się też na udostępnianie fotografii z prywatnych zasobów, a przecież jeszcze do niedawna takie zdjęcia uchodziły za banalną zawartość domowych szuflad. Dzisiaj można już powiedzieć, że nasze działanie ma jednocześnie wymiar symboliczny i wymiar praktyczny. Chcieliśmy uzupełnić białe plamy w opowieści o mieście, ale chyba się nie spodziewaliśmy, że uda się – razem z innymi organizacjami w Łodzi – uczestniczyć w przywracaniu zerwanych sieci społecznych.
Nie spodziewaliśmy się również, że okażemy się instancją pierwszego kontaktu i asystą archiwistyczną dla wielu osób, które żmudnie poszukują dokumentów z dawnych zakładów pracy do wyznaczenia stawki emerytalnej, gdyż losy archiwów zakładowych w chaosie prywatyzacji i likwidacji przemysłu były zawikłane i niejasne. Okazuje się, że możemy być bardzo praktycznym wsparciem tylko dlatego, że znamy historię danej fabryki i umiemy dotrzeć do spisów obecnych przechowawców akt.
A co, jeśli to wszystko zginie?
Zadaję sobie to pytanie, ilekroć słyszę o pożarze w jakimś archiwum czy w muzeum albo o aktach zalanych przez powódź. Wojna w Ukrainie uruchomiła w nas kolejny szereg refleksji dotyczących kruchości ludzi i rzeczy wobec działań zbrojnych, zwłaszcza wśród osób, które zajmowały się cywilną historią II wojny światowej.
Odpowiedź jest jednak nadspodziewanie prosta i konstruktywna – troska i trwanie przeciwdziałają rozpadowi w sposób uniwersalny i pozbawiony ram czasowych. Zbierane dzisiaj materiały i opowieści są ważne, ponieważ uczymy się z nich nie tylko o historii (w skali mikro i makro), lecz także po prostu o życiu. O jego meandrach, wahaniach między decyzyjnością i celowością działań a przypadkiem i niespodziewaną tragedią. Być może archiwistyka społeczna może pomóc nam w uczeniu się, jak być społecznością.
Autorski skrót eseju opublikowanego w „Podręczniku dla archiwistów społecznych”, publikacji przygotowanej przez Centrum Archiwistyki Społecznej. Więcej informacji na cas.org.pl/podrecznik
W Polsce działa ponad 700 archiwów społecznych. Zajmują się gromadzeniem starych zdjęć, relacji historii mówionej czy dokumentów dotyczących lokalnej społeczności. Opracowują i udostępniają swoje zbiory, a Centrum Archiwistyki Społecznej wspiera ich w tych działaniach.
Marta Madejska – z wykształcenia kulturoznawczyni, z zawodu kwerendzistka i asystentka muzealna, z pasji pisarka i redaktorka. W Łódzkim Stowarzyszeniu Inicjatyw Miejskich „Topografie” zajmuje się głównie projektami dotyczącymi archiwistyki społecznej i historii mówionej. Autorka książki reportażowej „Aleja Włókniarek” (Czarne, Wołowiec 2018).