The Beatles, „Love"

04.12.2006

Czyta się kilka minut

Od połowy lat 90. zaczęły się ukazywać nowe płyty Beatlesów. Niektóre miały przede wszystkim charakter dokumentalny (nagrania dla BBC), inne, przedstawiając archiwa, okazywały się fascynującym dowodem ogromu pracy studyjnej, wykonanej przez liverpoolski kwartet. "Yellow Submarine Songtrack" była zbiorem piosenek z tytułowego filmu, wspaniale zremasterowanych, a co więcej, wydawcy niejednokrotnie decydowali się na zmianę przestrzennych relacji dźwięku czy korekty w zakresie dynamiki.

"Love" z kolei jest zapisem muzyki przygotowanej do baletowego spektaklu zespołu Cirque du Soleil. George Martin, producent, a przede wszystkim rozumiejący, pełen inwencji współtwórca płyt Wielkiej Czwórki, raz jeszcze zaczął beatlesowską sesję. Działał w porozumieniu z McCartneyem i Starrem, tudzież z Yoko Ono i Olivią Harrison. Współpracę przy konsolecie zaproponował synowi, Gilesowi Martinowi. Obaj panowie na powrót rozdzielili niektóre piosenki na pojedyncze ścieżki, następnie zmiksowali je na nowo, co oznacza tu również łączenie i mieszanie różnych fragmentów w całości odmienne od oryginalnych. Tu coś dodali, tam coś odjęli, stąd tam przenieśli i dokleili. I wyszło raczej średnio.

Spokojnie, dźwięk jest olśniewający. Po raz pierwszy tak dobrze słychać np. odmienność głosów w "Because" czy różnicę smyczków w "Yesterday". Można też do woli przypominać sobie i zgadywać: skąd wzięły się saksofony w "Drive My Car"? Z "Lady Madonna". Skąd przetworzony śpiew w połączonych "Something" i "Blue Jay Way"? Z "Nowhere Man". Skąd przywędrowały smyczki w "Lucy In The Sky With Diamonds"? Jak to skąd, z "Good Night". Zgrabne to i zabawne, ale niewiele z tego wynika, tak jak doprawdy niewiele zyskuje się na przygrywce gitarowej do "Blackbird" przechodzącej w "Yesterday".

Zgoda, są też efekty przekonujące. Z "Because" wybrano wyłącznie śpiew, powstał więc utwór a cappella, przerywany dźwiękami ptaków, dochodzącymi gdzieś z drugiego czy nawet trzeciego planu. Dobry jest żart "Gnik Nus", czyli "Sun King" puszczony od tyłu. Piękna jest narracja złożona z różnych wersji "Strawberry Fields Forever", rozpoczęta wersją demo, tzn. głos Lennona i gitara. Wzrusza też "When My Guitar Gently Weeps": do głosu Harrisona i gitary Martin dołożył, taktownie i subtelnie, smyczki i klawesyn.

Mógłbym dorzucać przykłady nowych kombinacji estetycznie skutecznych, tyle że i tak pozostanie zasadnicza wątpliwość. Otóż ta płyta nie mówi nic szczególnie nowego o muzyce Beatlesów. Przecież i tak ich piosenki co najmniej od "Rubber Soul" kipią od inwencji, tchnąc świeżością przy każdym kolejnym słuchaniu. Naruszając i przestawiając (tak gęstą! tak innowacyjną!) doskonałość, można tylko przedobrzyć.

Owszem, nadal czekam na nowe płyty Beat­lesów. Jest mnóstwo niepublikowanych nagrań z sesji "Get Back", przydałoby się też porządnie zremasterować cyfrowe edycje wszystkich longplayów. Ale, na miłość beatlesowską, płyty "Love 2" raczej już nie wydawajcie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2006