Temperował namiętności, łagodził konflikty

Konstanty Wolny pozostaje w cieniu Korfantego i pierwszego wojewody Rymera, chociaż w najnowszych dziejach Górnego Śląska odegrał równie znaczącą rolę.

21.05.2012

Czyta się kilka minut

Okładka dodatku "Konstanty Wolny - zawsze prosto", "TP" 22/2012. Na okładce Konstanty Wolny z synem Zbigniewem, ok. 1917 r. /
Okładka dodatku "Konstanty Wolny - zawsze prosto", "TP" 22/2012. Na okładce Konstanty Wolny z synem Zbigniewem, ok. 1917 r. /

Należał do tego grona górnośląskich inteligentów, które podjęło walkę o przyłączenie Górnego Śląska do Polski, lecz nie wykazywał się nigdy narodową zapiekłością. Polegał na pracy organicznej i w tej materii odnosił sukcesy. Od czasów gimnazjalnych związał się przyjaźnią z Wojciechem Korfantym, lecz był jego zupełnym przeciwieństwem. Spokojny, opanowany, nawet flegmatyczny. Dzięki temu potrafił bezstronnie marszałkować w Sejmie Śląskim przez wiele kadencji.

Z Bujakowa do Bytomia

Pochodził z Bujakowa (dzisiaj należącego do Mikołowa), gdzie urodził się 5 kwietnia 1877 roku w rodzinie wiejskiego kowala Wawrzyńca Wolnego. We wczesnym dzieciństwie stracił matkę. Z wiejskiego Bujakowa ojciec wyjechał za pracą do przemysłowych Katowic, a trzyletnim chłopczykiem zajęli się krewni. Do szkół uczęszczał najpierw w Bujakowie, a potem w Zawodziu pod Katowicami. Do gimnazjum poszedł już w Katowicach. Musiał odznaczać się siłą charakteru i zdolnościami, skoro mimo trudnego i biednego dzieciństwa zdołał nie tylko gimnazjum rozpocząć, ale również je ukończyć.

Na jego drodze życiowej zaważyło wtedy spotkanie z nieco starszym kolegą gimnazjalnym, Wojciechem Korfantym. To Korfanty wciągnął Wolnego do polskiego kółka samokształceniowego, pozyskując go tym samym – jak to się rychło pokazało – dla polskiego ruchu narodowego. Przyjaźń Wolnego i Korfantego przetrwała przez dziesięciolecia aż do kresu II Rzeczypospolitej. Wprawdzie Korfantego usunięto z gimnazjum, ale spotkali się znowu na studiach we Wrocławiu, gdzie obaj należeli do tajnego Zetu, wszechpolskiej młodzieżowej organizacji niepodległościowej.

Pragnieniem ojca było wykierowanie syna na księdza, lecz ostatecznie syn rozpoczął studia medyczne, by zaraz zamienić je na prawnicze. Studia skończył w 1901 roku i odtąd pozostał wierny profesji prawnika do końca życia. Jeszcze na studiach we Wrocławiu dał dowód przemyślności w tej materii, gdy w prosty sposób ocalił dokumentację zdelegalizowanego Towarzystwa Akademików Górnoślązaków, składając ją w depozycie w sądzie jako swój testament.

W grudniu 1898 roku Wolny z Korfantym i kilkoma kolegami wyruszyli do Warszawy na odsłonięcie pomnika Adama Mickiewicza, które przemieniło się w manifestację trójzaborowej jedności. „Przyjmowano ich wszędzie najserdeczniej – napisał po latach Cyryl Ratajski – jako zwiastunów przyszłej zjednoczonej Polski”.

Spoglądając na początki kariery zawodowej Wolnego, łatwiej dostrzeżemy w nim pragmatyka. Bo świeżo upieczony prawnik przez kilka lat praktykował w pruskich sądach na Dolnym Śląsku, a po uzyskaniu w 1907 roku państwowego egzaminu w Berlinie przeniósł się do Gliwic, by dopiero wtedy – już w roli samodzielnego adwokata – podjąć się obrony w procesach politycznych. Był pierwszym polskim adwokatem w Gliwicach.

Zdobył sławę, gdy udało mu się wybronić grupkę gimnazjalistów wydalonych z gliwickiego gimnazjum za przynależenie do polskiego kółka. W tym głośnym procesie bronił jakby samego siebie sprzed dziesięciu lat.

Jego działalność nie ograniczała się już wtedy wyłącznie do adwokatury. Został radnym w Gliwicach, zorganizował tamtejsze gniazdo „Sokoła”. Już nie tylko bronił w sprawach politycznych, ale zajął się polityką czynnie. W tym okresie Wolny, podobnie jak Korfanty, należał jeszcze do zwolenników endecji. Z czasem obaj przeszli do chadecji, a raczej stworzyli polską chadecję na Górnym Śląsku.

W roku 1914, gdy rozpoczęła się wojna światowa, policja pruska aresztowała Wolnego prewencyjnie, jak wielu innych polskich aktywistów. Z twierdzy w Nysie wypuszczono go po 2 tygodniach. Potem zdążył zakosztować pruskiej armii, powołany do służby pozafrontowej. Z wojny powrócił w listopadzie 1918 roku i osiedlił się w Bytomiu, gdzie wkrótce pochłonęły go prace plebiscytowe.

W przełomowym okresie plebiscytowym talenty organizacyjne Wolnego ujawniły się po raz pierwszy na znaczącą skalę. Najpierw w bytomskim podkomisariacie poznańskiej Naczelnej Rady Ludowej, a potem w wielu innych działaniach. Na początku 1920 roku został jednym z zastępców Korfantego w Polskim Komisariacie Plebiscytowym w Bytomiu i jednocześnie szefem wydziału prawnego. Porywczy Korfanty i stonowany Wolny zazwyczaj doskonale się uzupełniali.

„Był to jedyny wówczas człowiek na Śląsku – napisał po latach adwokat Władysław Borth – którego rady zasięgał Korfanty i z którego zdaniem się poważnie liczył”.

Dwie komisje

W publikacjach na temat górnośląskiej autonomii najczęściej przywoływano argumenty licytacji plebiscytowej, w której państwo polskie chciało dać więcej, niż oferowali Niemcy. Dla przywołujących autonomię znaczącym faktem pozostaje samo jej uchwalenie i dlatego odnosimy wrażenie, jakby była ona wyłącznie wielkoduszną decyzją Sejmu Rzeczypospolitej.

Nasuwa się jednak przypuszczenie, że zanim autonomię uchwalono, to przedtem ją przecież wymyślono. Zanim zajęły się nią odpowiednie komisje, musiano ją sobie wyobrazić i przedyskutować. Dokonało się to w kręgu kierownictwa Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu z Korfantym i Wolnym na czele. A do Warszawy ideę autonomii przeniósł Korfanty.

17 maja 1920 roku w Sejmie Rzeczypospolitej zlecono opracowanie projektu autonomii Górnego Śląska profesorowi Józefowi Buzkowi. Z pewnością wybór był dobry, bo profesora znano jako wybitnego ekonomistę i prawnika, autora projektu konstytucji proponującego dla Polski strukturę federacyjną. Do tego Buzek pochodził z Cieszyńskiego, znał śląskie realia.

Niemniej Korfanty, chociaż nie miał do Buzka zastrzeżeń, powołał osobną komisję w Bytomiu, powierzając jej odrębne opracowanie projektu autonomii. Na jej czele stanął Wolny. Korfanty, niezależnie od pracy Buzka w Warszawie, chciał mieć własny projekt autonomii opracowany przez związanych ze sobą ludzi. A największy wpływ na kształt projektu miał nie kto inny, jak właśnie Konstanty Wolny.

Kierowana przez Wolnego komisja pracowała szybko, bo 21 czerwca 1920 roku jej projekt był gotowy. A po kilku dniach trafił do Sejmu w Warszawie, gdzie trafił również projekt Buzka. W efekcie Sejm poprosił 30 czerwca komisję konstytucyjną o sporządzenie jednolitego tekstu z dwóch projektów.

Wprawdzie Wolny pozostawał wtedy w cieniu, ale to za jego sprawą wprowadzono do jednolitego projektu kluczowy artykuł 44, przewidujący, że ograniczenia autonomii wymagają zgody Sejmu Śląskiego. Dzięki niemu autonomia przetrwała do końca II Rzeczypospolitej, chociaż nieraz ją zwalczano. Znieśli ją formalnie komuniści w 1945 roku. Ale gdyby nie przezorna poprawka Wolnego, autonomia byłaby ograniczona, a może i zniesiona w latach 30., skoro sanacja zmierzała do tego, gdy tylko przejęła władzę w 1926 roku.

15 lipca 1920 roku uchwalono w Sejmie, i to jednogłośnie, Statut Organiczny Województwa Śląskiego. Wprawdzie Polska plebiscyt w 1921 roku przegrała, ale nie byłoby tych niespełna 40 procent głosów za Polską, gdyby wcześniej w Bytomiu nie wymyślono autonomii.

Jeden z działaczy Komisariatu w Bytomiu, wspomniany wcześniej prawnik Władysław Borth wspominał po latach, że na uchwaloną już autonomię powoływano się powszechnie podczas kampanii plebiscytowej: „Nie było wiecu ani zebrania, abyśmy się na ten akt nie powoływali”. Dodawał ponadto, że życzyły sobie autonomii „wszystkie grupy społeczne, a więc robotnicy, rolnicy, kupcy, rzemieślnicy i inteligencja pracująca. Za autonomią opowiadała się zarówno śląska ludność rodzima, jak i mieszkający wśród niej Wielkopolanie”.

Dodajmy jeszcze, że Wolny był autorem pierwszych komentarzy do Statutu Organicznego, wydanych drukiem po polsku i po niemiecku zaraz po jego uchwaleniu w 1920 roku.

W końcówce okresu plebiscytowego Wolny wszedł do Naczelnej Rady Ludowej na Górnym Śląsku, reprezentującej interesy ludności polskiej po trzecim powstaniu. Z jej ramienia uczestniczył w negocjowaniu Konwencji Genewskiej regulującej sprawy wynikające z bolesnego podziału regionu. Został członkiem Komisji Mieszanej dla Górnego Śląska, pracującej pod przewodnictwem byłego prezydenta Szwajcarii Felixa Calondera, a mającej siedzibę w Katowicach. Wtedy i Wolny przeniósł się do Katowic, gdzie otworzył kancelarię adwokacką.

W Sejmie Śląskim

Na drugim posiedzeniu Sejmu Śląskiego 13 października 1922 roku na wniosek złożony przez Wojciecha Korfantego wybrano Wolnego marszałkiem Sejmu Śląskiego. Należało do niego zwoływanie sesji i przewodniczenie obradom.

Okazało się, że lepszego wyboru posłowie dokonać nie mogli. Bo Wolny, mimo przyjaźni z Korfantym, starał się marszałkować obiektywnie. Temperował namiętności, łagodził konflikty, których nie brakowało, starając się nade wszystko o wprowadzanie atmosfery rzeczowości.

Dlatego posłowie szybko docenili marszałkowanie Wolnego. Gdy zdarzyło się, że zastępujący go wicemarszałek Kazimierz Rakowski doprowadził do uchylenia podjętej na poprzednim posiedzeniu uchwały (co oczywiście obniżało powagę Sejmu), Wolny zgłosił rezygnację z urzędu. W nowych wyborach wybrano go marszałkiem ponownie, i to znowu zdecydowaną większością głosów (37 głosów na 41 obecnych posłów). Nikt odtąd nie próbował żadnych sztuczek, bo wiedziano, że na przeszkodzie stanie marszałek Wolny.

Zdarzało się, że nawet posłowie sanacyjni spod skrzydeł wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego doceniali jego zalety. Nie głosowali wprawdzie na Wolnego, lecz zazwyczaj nie oponowali przeciwko jego kandydaturze. Toteż Wolnego wybierano marszałkiem Sejmu Śląskiego aż pięciokrotnie w trzech kadencjach. Dopiero w ostatniej kadencji Sejmu Śląskiego, rozpoczętej w 1935 roku, gdy na sali nie było już opozycji – zabrakło w teraz wyłącznie sanacyjnym Sejmie także marszałka Wolnego.

Bo Wolny potrafił pilnować nie tylko porządku na sali sejmowej, ale i własnej niezależności. Dowiódł tego już podczas głosowania nad tekstem przysięgi posłów do Sejmu Śląskiego w 1922 roku. Niemieccy i polscy socjaliści domagali się, by mogli opuścić słowa „Panu Bogu Wszechmogącemu” i „Tak mi dopomóż Bóg”, na co nie zgadzała się najliczniejsza w Sejmie chadecja Korfantego, do której przecież i Wolny należał. Jednak w głosowaniu Wolny, jako jedyny poseł chadecji, był za poprawką wniesioną przez socjalistów!

Na podkreślenie zasługuje ponadto działalność Wolnego jako mecenasa kultury, co się wyraziło choćby w założeniu biblioteki sejmowej. Potem z owej książnicy – stworzonej najpierw z myślą o posłach do Sejmu Śląskiego – wyrosła Biblioteka Śląska. Można go uważać za jednego z jej współtwórców.

Artykuł 44

Najważniejszym dziełem Wolnego była oczywiście autonomia górnośląska, której w latach 30. trzeba było bronić przed sanacją. Zamysły jej zniesienia nie miały szansy realizacji, dopóki zmiany Statutu Organicznego należały do kompetencji Sejmu Śląskiego i póki opozycja miała w nim przewagę.

Do zasadniczego naruszenia autonomii doszło w 1935 roku, gdy w Warszawie przygotowano nową konstytucję, która nielegalnie wyeliminowała artykuł 44 Statutu, dzięki któremu autonomia śląska miała tę gwarancję, że nie zostanie w dowolnym momencie ograniczona.

Podczas dramatycznego posiedzenia Sejmu Śląskiego 15 stycznia 1935 roku najpierw przemawiał Korfanty jako najlepszy mówca chadecji. Jak zdarzało się wcześniej, Korfanty podkreślał, że zmiany autonomii są możliwe, lecz nie drogą nielegalną: „Nam chodzi tylko o przestrzeganie podstawowego przepisu art. 44, że na zmianę statutu organicznego trzeba zgody Sejmu Śląskiego”.

Zaraz po nim przemawiał marszałek Wolny, który niezwykle rzadko uczestniczył w dyskusjach sejmowych, ograniczając się z zasady do sprawnego kierowania obradami. Jego słowa do dzisiaj przemawiają emocjonalną siłą:

„Jeżeli żądałem postanowienia zawartego w artykule 44, to właśnie z tego powodu, że byłem zastępcą Komisarza Plebiscytowego i nie chciałem, aby w przyszłości powstały niejasności i ażeby mógł ktoś zarzucić, żeśmy pracowali dla blagi, dla celów agitacyjnych, w zamiarze usunięcia tego, co dano, gdy cel będzie osiągnięty...

To tylko chciałem powiedzieć w interesie prawdy. O ile chodzi o zmianę art. 44, to uchwała Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej o zmianie statutu autonomicznego bez naszej zgody jest niedopuszczalna...

Co znaczy słowo króla, dane imieniem narodu – nam dał słowo imieniem narodu Polski Sejm Suwerenny, a to więcej znaczy niż słowo królewskie...”.

Za protestem Sejmu Śląskiego były 24 głosy, przy siedmiu głosach przeciwnych, co znaczyło, że nawet posłowie górnośląskiej sanacji w większości nie głosowali przeciwko, jak tego wymagała od nich dyscyplina partyjna.

Na kolejnym posiedzeniu Wolny dopowiedział dobitnie, dlaczego zdecydował się na zejście do mównicy: „Po pierwsze dlatego, że należę do tych ludzi, którzy ten statut autonomiczny redagowali, albo może prawie całkowicie go zredagowali, a po drugie dlatego, że należę do tych, którzy w czasie plebiscytu ludziom zaręczali, że ten statut autonomiczny nie zostanie w żadnym punkcie bez zgody Sejmu Śląskiego zmieniony, i ponieważ należę do tych, którzy obecny art. 44 zaproponowali, a który senator Rostworowski w Senacie zaproponował skreślić. Ja pochodzę z ludu śląskiego i mogą mi Panowie wierzyć, że ja mego ludu nigdy nie okłamywałem i okłamywać nie będę. Kiedy mówiłem ludowi polskiemu na Śląsku, że Polska nie zmieni tego statutu bez zgody Sejmu Śląskiego, to w to święcie wierzyłem”.

Mimo protestu Sejmu Śląskiego – przesłanego do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej – nową konstytucję przeprowadzono w kwietniu 1935 roku w formie naruszającej autonomię województwa śląskiego. Protest Sejmu Śląskiego zlekceważono, podobnie jak protesty senatorów Korfantego i Kędziora w Senacie Rzeczypospolitej.

Miejsce przy Korfantym

Gdy w roku 1935 odpadły mu liczne obowiązki sejmowe, Wolny zajął się więcej pracą notarialną. Publikował rozprawy w „Przeglądzie Notarialnym” i na łamach „Głosu Prawników Górnośląskich”. Przez wiele lat prezesował w Automobilklubie Śląskim, chociaż nie miał nie tylko własnego auta, ale nawet prawa jazdy.

Podczas wojennej wędrówki we wrześniu 1939 roku dotarł do Lwowa, gdzie z grupką towarzyszy zorganizował Śląski Komitet Uchodźców. Nie zdecydował się na emigrację przez rumuńską granicę. Zmarł 9 listopada 1940 roku we Lwowie, gdzie pochowano go w grobowcu jezuitów na cmentarzu Janowskim. Tylko o kilkanaście miesięcy przeżył swego przyjaciela Korfantego.

Przez wiele powojennych dziesięcioleci marszałek Wolny był postacią pomijaną i zapomnianą. Dzisiaj stopniowo powraca, a rodzina podjęła starania o sprowadzenie jego szczątków do Katowic. Czeka na niego miejsce na cmentarzu przy ul. Francuskiej.

Miejsce przy Korfantym.


JAN F. LEWANDOWSKI jest historykiem, publicystą, tłumaczem, specjalizującym się w dziejach Śląska. Autor najpełniejszej popularnonaukowej biografii Wojciecha Korfantego („Wojciech Korfanty”, wyd. Videograf II, Chorzów 2009).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Konstanty Wolny. Zawsze prosto